3 września 2017

Kilka Chwil

Kilka Chwil
Stołówka była gwarna i głośna jak każdego, zwykłego, szkolnego dnia. Uczniowie wchodzili grupkami, zanosząc się śmiechem, przerywanym ciągłymi marudzeniami na temat nauki i zbliżającego się końca roku. Niektórzy siadali przy stolikach sami i obkładali się książkami, czując, że grunt pali się im pod nogami.
Przy jednym stoliku było szczególnie tłoczno i gwarno. Mimo, że miejsca zostały przeznaczone dla 6 osób przy stole, tak teraz zebrali się tu prawie wszyscy chłopcy z 2B. Krzyczeli jeden przez drugiego, wybuchając co jakiś czas śmiechem. Dyskutowali gorączkowo na temat letniej, klasowej wycieczki, a każdy z nich miał na nią inny pomysł.
- Co o tym myślisz, Tetsu? – rzucił przewodniczący w stronę chłopaka, który siedział między nimi jakby nieobecny. – Tetsuo? – powtórzył ze znużeniem Yousuke, ale dalej nie widząc reakcji, westchnął głęboko.
- Hizaki! Hizaki! – jakiś kolega walnął go z łokcia, a chłopak podniósł gwałtownie głowę, rozglądając się ze zdziwieniem, jakby dopiero co się obudził.
- Słucham? – wydusił, wodząc swoimi ciemnymi oczami po rówieśnikach, którzy wybuchli śmiechem widząc jego minę.
Yousuke wzniósł oczy ku niebu.
- Czy moglibyście się łaskawie zamknąć? – westchnął ze zrezygnowaniem, podpierając brodę na dłoni. – Tetsuo, weź wymyśl coś normalnego.
Kasztanowłosy zamyślił się ponownie. Między chłopcami zapadła grobowa cisza, każdy czekał na genialny pomysł licealisty. Tetsuo uśmiechnął się po chwili promiennie i powiedział:
- Może Kobe? Dużo tam atrakcji, np. Zamek Himeji… - powiódł wzrokiem po kolegach, czekając na zgodę lub jej brak.
Licealiści wybuchli zgodnym chórem, po kilku sekundach znów przekrzykując się, co powinni zobaczyć na wycieczce. Tetsuo znów zamilkł, powoli zatapiając się we własnym świecie, ale nim ponownie oddał się rozmyślaniom, Yousuke pokazał mu uniesionego kciuka i włączył się do zażartej dyskusji, swoim dojrzałym i spokojnym tonem głosu.
- Ejo, Tetsuo… - Takashi trącił przyjaciela łokciem. – Co jest?
Chłopak spojrzał na kumpla, który zaniepokojony jego stanem, darował sobie beztroskie przekomarzanie się. Uśmiechnął się szeroko i pomachał uspokajająco dłonią.
- Nic takiego. – zaśmiał się. – Trochę przymulam.
Takashi prychnął, a usłyszawszy coś, wykrzyknął do tłumu:
- W życiu nie pojadę do ChinaTown w Kobe, będąc w Japonii!
Tetsuo jeszcze na ułamek sekundy spuścił wzrok, po czym wyprostował się i zawołał ze śmiechem:
- A ja nie odpuszczę zamku Himeji!
Kilku kolegów spojrzało po nim z zaciętymi minami, widząc, że przeszła mu chandra i znowu można było się droczyć na całego. Jedynie Yousuke popatrzył się na niego z ukosa przez krótką chwilę.
***
- Ja nie mogę, z kim ja żyję…? – jęknął ze znużeniem Takashi, rozmasowując sobie kark.
Tetsuo zignorował go i szedł dalej w milczeniu.
Zbliżał się koniec maja. Czas kwitnięcia wiśni powoli przemijał, więc cała droga usłana była różowymi płatkami. Słońce dawało przyjemne ciepło, a chmury powoli płynęły po błękitnym niebie, nadając Nagasaki leniwą atmosferę.
- Przymulasz dzisiaj. – rzucił Takashi, gdy zatrzymali się przy przejściu kolejowym.
Tetsuo otwierał już usta, by zbyć przyjaciela żartem, ale po chwili wahania zamknął je i wzruszył ramionami. Chłopak jedynie przekrzywił w odpowiedzi głowę, a czarne kosmyki opadły mu na czoło. Nie poruszał więcej tego tematu.
- W ogóle ogarniasz, że za rok o tej porze będziemy pisać maturę? Nie chcę! – roześmiał się Takashi.
- Nie ty jeden! – Tetsuo uśmiechnął się chytrze do kumpla, odczuwając wdzięczność za zostawienie wcześniejszego tematu w spokoju.
Takashiego poznał dopiero, gdy trafili razem do grupy w pierwszej liceum. Zagadał do niego głównie dlatego, że siedział w ławce za nim, a on nie kojarzył prawie nikogo. Po kilku dniach okazało się, że mieszkają ulicę od siebie i jakoś ich znajomość się potoczyła. Wspólne chodzenie do szkoły i wracanie z niej stały się rutyną.
- Ale wracając do tej wycieczki… - westchnął czarnowłosy. – Jak ty to robisz, Tetsuo? – spojrzał na niego dobitnie znad okularów. – Zawsze jak coś zaproponujesz to to przechodzi. Cóż za niesprawiedliwość!
- Widzisz, po prostu umiem czasem wykorzystać swoją charyzmę – rzucił Tetsuo z krzywym uśmieszkiem.
- CZASEM. – podkreślił ironicznie Takashi. – Raczej zawsze.
- Już mi tak nie schlebiaj, bo się zarumienię. – prychnął, udając dziewczęcy głosik. Mimo, że jego kumpel zduszał śmiech pięścią, po chwili zaczęli chichotać.
- Ale jakby się tak nad tym zastanowić… - podjął jeszcze raz Takashi, uspokajając się trochę. – Zakumplowałeś się z całą klasą, wśród dziewczyn jesteś popularny, wysportowany, inteligentny… Wymiatasz w koszykówkę, grasz na gitarze…Taki idealny przykład przystojniaka z amerykańskiego serialu! – pstryknął palcami, kiwając jeszcze przy tym z przekonaniem głową.
Tetsuo przewrócił oczami.
- A tu masz swoją odpowiedź dlaczego ciebie nikt nie lubi. – rzucił zgryźliwie, jednak usta wygięły się w uśmieszek.
- Akurat oto się nie pytałem! – Takashi walnął go z łokcia.
- Ej!
Tetsuo mu oddał i zaczęli się szturchać.
- W sumie, to nadal się dziwię, że nie chciałeś zostać przewodniczącym. Odmawiałeś już chyba dwa razy. – przypomniał sobie po chwili Takashi.
- Czy zarzucasz coś Yousuke? – Tetsuo uniósł brwi z geście zapytania, ale widząc bezcenną minę przyjaciela odpuścił sarkazm i uśmiechnął się. – Eee, to nie dla mnie.
- Jak tam chcesz. – prychnął Takashi.
Gdy zbliżali się już do skrzyżowania, na którym skręcali w dwie różne strony, czarnowłosy głęboko westchnął. Tetsuo aż zagwizdał, przygotowując się na jakieś ostatnie narzekania.   
- A tak szczerze, Tetsuo… - westchnął ponownie Takashi, obracając się do przyjaciela. – Chce ci się jechać na wycieczkę, akurat na wakacjach?
Tetsuo spojrzał ze zdziwieniem na niego, unosząc jedną brew z zaciekawieniem.
- Em, tak? – potwierdził z lekkim zawahaniem. – Co ciebie tak nagle…?
Takashi machnął lekceważąco dłonią.
- Nie mówię, że będzie nudno tylko… No wiesz… To wszystko takie upierdliwe, szkoła, wycieczki i to jeszcze w naszym czasie wolnym. Jakby to był semestr to dobra, ale… - ciągnął ze znużeniem okularnik, ale w pewnym momencie urwał, widząc, że Tetsuo spuścił wzrok, a dłoni zwinął w pięści. – Tetsu?
- Doceń to.
- Ha? – czarnowłosy wytrzeszczył oczy. – O co…
- To, że możesz chodzić do szkoły, jeździć na wycieczki… Doceń to. – powiedział chłopak chłodnym głosem, w którym krył się smutek.
Takashi zamilkł, za bardzo nie wiedząc co powiedzieć. Tetsuo po chwili rozluźnił dłonie i podniósł wzrok na przyjaciela. Takashi skrzywił się, widząc te wesołe, ciemne oczy zasnute mgłą.
- Niektórzy nie mieli takiej możliwości. – dodał jeszcze cicho, ale dobitnie.
Takashi milczał, nadal stojąc na skrzyżowaniu, gdy brązowowłosy obrócił się i bez słowa odszedł w kierunku swojego domu.
***
- Wróciłem! – zawołał Tetsuo, przekraczając próg domu.
- Witaj, witaj. – powiedziała jego mama, zaglądając z kuchni do przedpokoju. – Co tak długo? – spytała swoim ciepłym, matczynym głosem, uśmiechając się lekko.
- Wiesz, cały czas dyskutujemy o tej wycieczce. – odparł tylko, odwzajemniając uśmiech przez krótką chwilę.
Mama popatrzyła się na niego jeszcze przez chwilę, po czym wróciła do gotowania, woląc dać synowi trochę czasu na ochłonięcie. Tetsuo popatrzył się za nią z wdzięcznością i rzucił plecak na stojącą przy drzwiach komodę. Zdjął buty i rozejrzał się po mieszkaniu.
- Nikogo więcej nie ma? – spytał, opierając się o framugę drzwi.
- Hisaki wyszedł gdzieś na miasto z kumplami, a tato wraca już z pracy. – odpowiedziała Sanae, krojąc z wprawą warzywa. – Mnie z kolei wypuścili wcześniej.
Tetsuo zamyślił się przez chwilę, nadal stojąc z założonymi rękoma w drzwiach. Patrzył się na swoją rodzicielkę, jakby wcale jej nie widząc. Sanae wyczuła melancholijny nastrój swojego syna i po dłuższej chwili obróciła się do niego, mierząc go zaniepokojonymi matczynymi oczami. Nim jednak zdążyła się odezwać, chłopak ocknął się z transu i uśmiechnął się do niej.
- Zawołaj mnie na obiad, dobrze? Idę się uczyć. – stwierdził i pobiegł do swojego pokoju.
Kobieta popatrzyła się za nim, wzdychając ciężko i wróciła do gotowania.
Chłopak rzucił plecak na ziemię, w jak najdalszy kąt i legł na łóżko. Wbrew pozorom dzień nie był ciężki, a dyskusje na temat wycieczki stawały się raczej formą rozrywki niż uciążliwością. Jednak czuł przygniatające go zmęczenie.
- Zamek Himeji, co? – mruknął do siebie, zasłaniając oczy ramieniem. – I na co ci to było, co? – westchnął smutno, odpędzając obraz blondwłosej dziewczyny wpatrującej się błyszczącymi zielonymi oczami w przewodnik turystyczny.
W głębi duszy jednak chciał ją zobaczyć. Jej twarz, ciepły uśmiech, przy którym zawsze lekko opuszczała powieki, niesforne i długie włosy, smukłe dłonie. Obrócił się na bok, uśmiechając ponuro. Znowu się w to zagłębiam. Pamiętał każdy najmniejszy szczegół. Pamiętał, ale każdego dnia coraz bardziej przerażała go myśl, że kiedyś jej obraz się zamgli, a on powoli odda ją w zapomnienie.
Chłopak sięgnął po leżącą pod biurkiem, pustą ramkę. Spojrzał na nią, czując, że w kącikach oczu zbierają mu się łzy i odłożył ją z powrotem. Leżała tak od roku pusta, a Tetsuo choć wiele razy starał się zamieścić w niej zdjęcie, nigdy nie był w stanie się na nie popatrzeć. Zawsze czuł przeszywający ból i opadał bez sił do życia na łóżko. Tłumaczył sobie wiele razy, że gdyby miał tu jej zdjęcie byłoby mu prościej się z tym pogodzić. Teraz jedynie patrzył się na nią, jako na znak braku jej obecności.
Prychnął.
- Widzisz, nadal nie jestem w stanie wypowiedzieć twojego imienia… - powiedział cicho, urywając gwałtownie, jakby zabrakło mu tchu.
Ponownie tylko potwierdził się w tej myśli, podnosząc się z łóżka. Usłyszał krzątające się osoby na dole, zapewne jego tato i brat, więc biorąc głęboki oddech zszedł powoli po schodach, by się przywitać.
Jestem beznadziejny.
- Cześć wszystkim! – zawołał, szczerząc się do Hisakiego i taty.
***
 Zapadał zmrok, gdy chłopak w pewnym momencie odłożył długopis na biurko, obok otwartego zeszytu z zadaniem z matematyki. Jego serce zabiło niespokojnie kilka razy, a on spojrzał na kartki nie dostrzegając niczego, co było zapisane. Zamrugał, odetchnął i wyłączył cichą muzykę lecącą w tle. Odsunąwszy się od biurka, zerknął przez okno i znów podjął tę samą decyzję co zawsze.
Tetsuo zaciągnął bluzę na siebie, mimo iż nie było tak chłodno, a do kieszeni wrzucił zapałki i jedną z wielu świec wciśniętych do szuflad komody. Od kilku miesięcy przestał się na nie patrzeć, przestał powtarzać sobie, że to nie jest normalne. Odetchnął ponownie, przywdziewając obojętną, naturalną minę i zszedł szybko po schodach, licząc, że nikt go nie zaczepi.
- Ej, Tetsu. – chłopak syknął, słysząc brata. Cofnął się w przedpokoju, zaglądając do salonu. Hisaki wykrzywiał głowę, odrywając się na chwilę od meczu. Student zmarszczył brwi patrząc na młodszego brata. – Idziesz gdzieś? Może cię podrzucę?
- Nie, dzięki. To nie daleko. – mruknął w odpowiedzi, kładąc dłoń na klamce.
- A to nie daleko to… To gdzie to dokładnie jest? Tam chodzisz co wieczór, prawda? – ton Hisakiego stał się bardziej ostrożny, ale mimo tego Tetsuo odetchnął głęboko ignorując starszego brata i wyszedł na rześkie powietrze bez żadnych słów wyjaśnienia.
Student patrzył z konsternacją w miejsce, w którym stał jego brat jeszcze przez sekundą. Zacmokał, marszcząc brwi do siebie samego, po czym zerknął na mecz. Telewizja nagle wydała mu się banalna w obecnej chwili, więc z głębokim westchnieniem wyłączył telewizor i poczłapał do kuchni.
- Co jest, kochanie? – jego mama wyczuła, że wszedł nie odwracając się od parapetu z rzędem roślinek w doniczkach. Kobieta dosypywała akurat nawóz do kilku roślinek.
- Nie podoba mi się to. – odparł po prostu.
Mama zastygła w bezruchu na sekundę, po czym spojrzała na syna z niezrozumieniem w oczach.
- Chodzi ci o roślinki? Jako dziecko je lubiłeś… - zaczęła z uśmiechem, ale Hisaki przewrócił oczami i z założonymi rękoma oparł się o framugę.
- Mamo, wiesz o co mi chodzi. Jestem w domu od tygodnia i doskonale widzę, że coś nie gra. – matka odwróciła wzrok, spoglądając na oddalającego się młodszego syna. – No właśnie.
- Kochanie, z nim wszystko w porządku, naprawdę…
- Mamo, uważasz, że to znaczy bycie w porządku? Spacery na cmentarz każdego wieczoru? Zapas świec do zniczy w komodzie zamiast ubrań? Widzisz ty chociaż jakie on ma teraz oczy? Wiecznie przekrwione, zapadnięte i nieobecne, dopóki ktoś się do niego nie odezwie i nie zacznie udawać. To jest dalekie od trzymania się dobrze! – podniósł głos przy końcu, ale ściszył go zaraz potem, spuszczając samemu wzrok.
Mama poczekała chwilę z odpowiedzią.
- Pamiętaj, Hisaki, że twojemu bratu zmarła… przyjaciółka, a on zawsze był bardziej… wrażliwy od reszty i…
- I jest w żałobie? Nonsens! Minął rok, mamo. Rok. A on dalej przeżywa to jakby to było wczoraj. A co jeszcze gorzej, wy mu na to pozwalacie i traktujecie jego obsesję jako coś normalnego!
- Hisaki, nie powinieneś nazywać pamięci o niej…
- A jak to inaczej nazwać? On znał ją miesiąc, cholera jasna! Co on  zrobi jak nie wiem, babcia umrze? Zabije się!?
- Hisaki, hamuj się. – ucięła matka.
- To wy coś zróbcie. Bo on sobie z tym nie radzi i pławi się w swoim żalu. – mruknął na odchodne, po czym wyszedł z kuchni, kręcąc głową. Matka za nim nie zawołała, obróciła się z powrotem do kwiatków.
- Powiedział mi tylko coś, co już doskonale wiem sama.
***
Jako dziecko, Tetsuo nie lubił sąsiedztwa cmentarza. Uważał to za codzienne pogarszanie sobie nastroju, przypominając sobie o śmierci i kruchości życia. Z czasem, gdy zaczął dorastać i mądrzeć zaakceptował miejsce pochówku i żył dalej, nie zważając na codzienne ostrzeżenie, o nieuchronności końca.
Teraz nawet cieszył się, że cmentarz był blisko, o ile można było to nazwać powodem do radości, czy radością samą w sobie.
Chłopak wkroczył w ponure alejki przeszłych pokoleń starając się nie patrzeć na wiek ludzi zmarłych. Ale nie mógł oderwać oczu, przypilnować spojrzeń. Jakby się wydawało przyzwoite cyfry na nagrobkach wprawiały przypadkowych przechodnich w lepszy nastrój.
Popatrz, a on przeżył 85 lat, też chciałbym tyle dożyć.
I wzmianki podobnego pokroju. Obok grobów dzieci i ogólnie młodych przechodzi się z ciężkim, smutnym westchnieniem, jakby śmierć miała dotyczyć tylko starych. Jakby młodzi powinni zawsze dożyć starości. On sam tak uważał. Uważał, że młodym należy się wolność i szansa na zebraniu choć garstki doświadczeń, uważał, że dzieci są zbyt niewinne by po prostu umierać obok ludzi, którzy swoją pamięcią sięgają czasów tak odległych, że one same nawet nie są w stanie sobie ich wyobrazić. Uważał, że młodzi powinni mieć szansę nie tylko wyobrazić sobie przyszłość, ale też nią być. Zobaczyć ją. Dożyć do niej.
Ale było inaczej. Nie ważne jak uważał, wiedział, że było inaczej.
W jego oczach utkwiła cyfra 17 wyryta na jednym z nagrobków. Tetsuo przystanął.
 - Cześć. – powiedział cicho, nie mogąc zdobyć się na pewniejszy głos. Drżącą dłonią wyciągnął wkład do znicza z kieszeni i zamachał nim przed nagrobkiem. – Przyszedłem zapalić światło. – przykucnął i zaczął wymieniać wkład, uważając na wiązanki – niektóre zasuszone, niektóre lekko zwiędłe. Wszystkie jego. – Zawsze powtarzałaś, że bałaś się ciemności, więc… - znów zabrakło mu słów. Więc co? – Jestem ciekaw czy tam, gdzie jesteś dalej się tego boisz. I czy nie wychodzę tutaj na głupiego, albo zbyt opiekuńczego…
Chłopak ciągnął wywód dalej, patrząc się przez chwilę w migoczący ogień, po czym wstał, włożył ręce w kieszenie i patrzył. Ponownie przyszedł wieczorem, kolejny dzień z rzędu, kolejny raz zapalił znicz, kolejny raz powtórzył to samo przywitanie. Zawsze to samo.
Po jego plecach przebiegły dreszcze.
Przez pierwsze dni po jej śmierci było mu ciężko. Z początku wydawało mu się, że list zamknął demony w środku, ale ich pojawienie się zostało tylko rozciągnięte w czasie o parę dni. Przychodził tutaj jak w transie, nie będąc w stanie nic powiedzieć, płacząc i zapalając drżącą dłonią świeczkę. Mniej więcej po miesiącu zaczął przynajmniej udawać przed znajomymi, że wszystko z nim w porządku. Wtedy też zaczął hurtowo kupować wkłady do zniczy i wymykał się wieczorami na cmentarz, starając się coś do niej powiedzieć. Nie zostawiać jej. Rodzicom wciskał na zmianę kilka kłamstw, które miały ich nie zamartwiać. Idę się przewietrzyć, idę pobiegać, muszę pogadać z kumplami. Tetsuo wiedział jednak, że rodzice zdają sobie sprawę z jego problemu, ale zarówno on jak i oni grali w tę samą grę.
I robili to już od roku.
Problemem okazał się brat, który postanowił wrócić do domu, pomieszkać przez chwilę z rodziną. Został wrzucony to gry zupełnie znikąd i nie znał zasad. A rozgrywka mu się nie podobała. Jego pytania nie wkurzały Tetsuo, a raczej… sprawiały, że zaczynał myśleć. Zaczynał zdawać sobie sprawę, że miał problem, ale nie potrafił… Nie potrafił nawet stwierdzić, co w tym wszystkim jest problem. A kiedy odpowiedź powoli kształtowała się jego myślach, rozpraszał ją, przerażony jaką formę mogłaby przybrać.
- Cóż za niespodzianka. Miło cię widzieć, Hizaki.
Chłopak obrócił się gwałtownie, nie mogąc uwierzyć, że ktoś jeszcze tutaj przyszedł. Patrzył się chwilę na starszą kobietę, zastanawiając się czy to matka, po czym rozpoznał lekko rozwalony kok i fioletowe oprawki okularów. Pielęgniarka uśmiechała się spokojnie do chłopaka, dając mu czas na poznanie jej.
- Pani Shizuku. – wydusił zdziwiony. – Wzajemnie. – dodał po chwili, spoglądając na nagrobek.
Pielęgniarka powiodła wzrokiem za nim.
- Co pani tu robi? – spytał beznamiętnie, głównie z grzeczności niż z ciekawości.
- Przejeżdżałam tędy akurat, a przypomniałam sobie, że… Że to już rocznica i tak jakoś… Polubiłam ją, więc stwierdziłam, że wypada się chociaż teraz pojawić. Chociaż przyznam, nie robię tego za często. – gdy dostrzegła w jego oczach pytanie, uśmiechnęła się nostalgicznie. – Odwiedzam zmarłych pacjentów. Zazwyczaj były to małomówni dziadkowie lub pocieszne staruszki.
- Nie była tu pani przez cały zeszły rok? – spytał po chwili namysłu Tetsuo.
- Od pogrzebu… Źle się czuję po wizytach na cmentarzach.
Tetsuo przytaknął bez słów.
- A ty? Jesteś tu regularnie?
- Można tak powiedzieć. – odparł wymijająco.
Stali w ciszy przez dłuższą metę, a pielęgniarka wydawała się czytać z milczenia więcej niż ze słów. Nim odezwała się ponowie, położyła pojedynczy kwiatek na grobie.
- Dużo tu… świec  i kwiatów. Nie spodziewałam się aż tylu, zważywszy na to, że nie było zbyt wiele osób, które…  
- Wszystkie są moje. – Tetsuo nie był pewien, czemu to powiedział.
Shizuku wydawała się chcieć dodać mu w jakiś sposób otuchy, objąć lub chociaż położyć dłoń na ramieniu, ale nie odważyła się na ten gest. Stała obok młodego chłopaka, zastanawiając się jak mu pomóc, co powiedzieć. Ale w takich momentach mało rzeczy może faktycznie przynieść ukojenie.
- Czyli jednak jesteś tu codziennie, co… - westchnęła, przerywając ciszę. – Wiesz, że mój mąż nie żyje, prawda? Wtedy też robiłam praktycznie to samo co ty.
- Była pani codziennie na cmentarzu?
- Momentami po parę razy. Aż w pewnym momencie… przestałam. – zaśmiała się bez cienia wesołości. - Ruszyłam do przodu. Zaczęłam żyć znowu.
- Ja żyję. – powiedział z naciskiem chłopak.
- Chodzi mi o to, że nie możesz wiecznie stać w miejscu. Szczególnie ktoś w twoim wieku.
Tetsuo odetchnął głęboko.
- Nie rozumiem, dlaczego odwiedzanie jej ma niby oznaczać stanie w miejscu. Przeżywam każdy kolejny dzień. Nie odciąłem się od przyjaciół, rodziny, nie zaniedbuję szkoły czy zainteresowań. Po prostu to stało się moją codziennością.  
- Ale nie wyglądasz dobrze. – powiedziała cicho pielęgniarka.
- Bo ktokolwiek wyglądał dobrze po stracie kogoś, kogo kochał. – prychnął.
- Dlatego trzeba ruszyć z miejsca. – powtórzyła, wpatrując się pusto w nagrobek nastoletniej dziewczyny. – Cokolwiek napisała w liście, nawet jeśli prosiła o pamięć, na pewno nie chodziło jej o to.
Tetsuo zmrużył oczy, odsuwając się na krok i wbijając obruszone spojrzenie w kobietę obok.
- A czy pani ruszyła z miejsca sama? Próbowała stworzyć rodzinę znowu, albo wyjść za mąż? – kobieta spojrzała na niego rozszerzonymi oczami. – No właśnie. Tkwi pani w tym tak samo jak ja. Dlaczego pani w ogóle tak naciska?
Shizuku patrzyła się na niego przez dłuższą chwilę, po czym spuściła wzrok i uśmiechnęła się smutno.
- Żebyś nie tkwił w tym tak jak ja. – zaśmiała się bezgłośnie. – Będę już iść, miałam i tak tylko dać jej tego kwiatka. – dodała, oddalając się od razu i znikając już po kilku chwilach za nagrobkami.
Tetsuo został, stojąc w miejscu. Nie wiedział jak się czuje, co czuje, albo czy cokolwiek czuje. Płomień świecy zgasł przy jednym z podmuchów wiatru, więc chłopak bez żadnych słów zapalił go jeszcze raz, stawiając tym razem w miejscu osłoniętym od wiatru.
- Do zobaczenia. – powiedział cicho i odszedł.  
***
Od dłuższej chwili było ciemno na zewnątrz, gdy Tetsuo wrócił do swojego domu. Droga z cmentarza nie była długa, ale chłopak nie był pewien co zabrało mu tyle czasu. Stał jeszcze chwilę przed drzwiami, oddychając nocnym powietrzem, jakby liczył, że wypełni go czymś jeszcze niż tylko powietrzem. Oddychał jakby to była ostatnia rzecz jaką mógł teraz zrobić, stojąc przed wejściem do miejsca, które powinno być jego ostoją.
I było przez większą część czasu.
Tetsuo powstrzymał dziwną chęć zapukania i wszedł do środka tak cicho jak umiał. Nie była późna pora, ale przyzwyczaił się do tego. Tak samo jak do gładkich, rozmytych kształtów przedmiotów rysujących się w korytarzu i salonie. Ciemność otulała go i nie zmuszała oczy do rejestrowania rzeczywistości, jednocześnie pozwalając obrazom przeszłości przelewać się przed jego wizją.
Dopóki nie rozległo się kliknięcie i wnętrze zalało światło, wydzierając łagodne obrazy z jego głowy. Chłopak zaklął pod nosem, po czym podniósł zmrużone oczy na brata. Student stał oparty o ścianę i przyglądał mu się karcącym spojrzeniem. Tetsuo przewrócił tylko oczami. Brat starszy o prawie 7 lat od zawsze patrzył się tak na niego – z wyższością starszego rodzeństwa, jakby wszystko co robił było dziecinne, nie ważne czy było dobre, czy złe.
Ściągnął adidasy płynnym ruchem i ruszył dalej bezszelestnie, planując minąć Hisakiego bez słów. Jednak brat miał inne plany. Duża dłoń zatrzymała go w pół kroku, chwytając dość mocno jego ramię.
- Wiesz w ogóle co to za pora? – spytał Hisaki, posyłając mu zimne spojrzenie.
Tetsuo wyciągnął telefon z kieszeni, sprawdzając godzinę.
- 21:38 – odparł bez zająknięcia, patrząc się bratu bezczelnie prosto w oczy.
Hisaki zazgrzytał zębami i odsunął chłopaka od siebie, zagradzając drogę.
- Już nie zgrywaj cwaniaczka.
- To ty nie zgrywaj opiekuńczego brata. 
- Nie zgrywam. Od dawna jest tam ciemno, a ty się szwendasz po jakiś cmentarzach.
- Spokojnie, nie jestem jakiś nekrofilem, ani nie ograbiam grobów, jeśli martwisz się o naszą reputację. – prychnął młodszy, posyłając bratu zirytowane spojrzenie. – A poza tym mogę robić co chcę. Jestem już pełnoletni. – dodał.
- Nie wkurwiaj mnie, dobra? – odparł Hisaki. – Masz mnie za idiotę? Może matka i ojciec puszczają twoje zachowanie płazem, ale ja nie jestem ślepy. Masz z tym skończyć.
- A przepraszam bardzo, kim ty niby jesteś żeby mi rozkazywać, co? Nie robię niczego złego, a ty do kurwy nędzy zawsze się czepiasz!
- Wyobraź sobie, że jestem twoim starszym bratem i od jutra wracasz do normalności i kończysz z tym. – powiedział dosadnie Hisaki.
Tetsuo uniósł brwi, a niedowierzanie oraz irytacja mieszały się na jego twarzy dając grymas zgorszenia, w którym kryła się protekcjonalność. Obaj wiedzieli, że starszy nie ma już żadnej władzy nad nim.
- Kończę, kurwa, z czym niby? – zapytał po chwili ciszy Tetsuo, wypluwając jadowicie słowa w stronę brata.
 - Z tym dołowaniem się. Nie potrzebujemy w rodzinie nikogo z depresją. – odpowiedział z odrazą Hisaki. – Pozbieraj się, do cholery.
Tetsuo zamarł, choć wszystko kazało odsunął mu się od brata.
- Ty chyba siebie nie słyszysz, skończony durniu. – powiedział beznamiętnym głosem, robiąc w końcu krok w tył. Jak najdalej od brata. – Zawsze taki byłeś… - szepnął, ale brat mu przerwał.
- Ludzie umierają. To niezależne od nas i trzeba się z tym jakoś pogodzić. Nie musisz odwiedzać tej swojej koleżanki codziennie, na pewno inni to zrobią w bardziej ludzkich odstępach. – ciągnął Hisaki, nawet nie reagując na wachlarz bólu na twarzy brata. – Masz swoje własne życie…
- A co jeśli nie ma nikogo?
- Co? – Hisaki wypadł z rytmu, marszcząc czoło i w końcu spoglądając na brata.
Tetsuo wpatrywał się w podłogę szeroko otwartymi oczami, czując się pusto. Jego dłonie zwinęły się w pięści.
- A co jeśli nie ma nikogo innego, kto by tam poszedł? – powtórzył głośniej, z większą mocą i złością. Posłał bratu nienawistne spojrzenie, gdy tamten zaniemówił. Hisaki złapał go ponownie za ramię, gdy chłopak spróbował go minąć i pójść na górę.
- Tetsu…
- Po prostu się zamknij i wracaj na te cholerne studia, Hisaki. – warknął, odpychając go szorstko i poszedł na górę, zostawiając go na dole.
Hisaki patrzył się za brat, nie mogąc go zrozumieć, chociaż chciał. Chciał go zrozumieć od kiedy pamiętał, ale jego twarda logika zawsze niszczyła subtelność postrzegania świata młodszego rodzeństwa. Student w końcu odetchnął, drapiąc się po zaroście i pokręcił głową. Tysiące ludzi straciło kogoś bliskiego, każde z nich również. Przejdzie przez to prędzej czy później. Zapomni.
***
Mimo iż Tetsuo już wcześniej brał prysznic, zrzucił z siebie wszystkie ciuchy jeszcze nim wszedł do swojej łazienki. Nie spojrzawszy w lustro, zamknął się w kabinie prysznicowej z cichym trzaśnięciem. Dopiero gdy sięgnął dłonią do prysznica, by odkręcić wodę zdał sobie sprawę, że drży na całym ciele, a jego oddech był płytki i urywany. Zastygł jeszcze na moment w bezruchu, odcinając wszystkie myśli od siebie i w końcu pozwolił by lodowata woda obmyła jego ciało.
Chciał zmyć z siebie słowa brata, ale i o tym zapomniał, osuwając się bezsilnie na płytki, zostawiając mokry ślad na szklanej ścianie prysznica. Chłopak zamknął oczy, objął kolana i trwał tak samotnie wśród plusku chłodnej wody i półmroku, którego niebyła w stanie rozjaśnić mrugająca żarówka.
Kiedy w końcu zmusił się do zakręcenia wody, jego ciało znów całe drżało. Tym razem z zimna. Tetsuo podniósł się chwiejnie na nogi i wyszedł z kabiny. Jego stopy były prawie tak samo zimne jak płytki, a chłopak nie przejmował się wodą ściekającą na nie. Strumienie spływały po jego skórze, cieknąc z mokrych kosmyków zasłaniających mu twarz.
Zerknął na telefon beznamiętnie. 22.15. Tetsuo uśmiechnął się kpiąco do siebie, po czym doszedł do umywalki, chwytając się jej po bokach, jakby miała zapewnić mu oparcie we wszystkim czego potrzebował. Na krótki moment zapatrzył się w lekko posiniałe palce u dłoni, zdając sobie sprawę, że przesadził z temperaturą. Podniósł powoli głowę i jednym płynnym ruchem mokrej dłoni starł parę z lustra na tyle, by widzieć swoją twarz. Zdewastowaną.
Tak, zdewastowaną. Nie umiał określić tego inaczej, a z czasem słowo to stało się jedynym, które przychodziło mu widząc swoją twarz, nie ważne od ekspresji jaką przedstawiała. Zdewastowana.
Wiesz, Tetsuo, chciałabym kiedyś iść popływać w oceanie podczas zimy. Głupie prawda? Chciałabym poczuć chłód wody na całym ciele i zapomnieć o wszystkim. Po prostu dryfować lub płynąć. Ale cóż, póki co muszę zadowolić się zimnymi prysznicami.
Tetsuo wlepił wzrok w swoje odbicie, patrząc się prosto w swoje ponure oczy.
Wiedział doskonale, że to co powiedział jego brat jest w większej części prawdą. Nawet jeśli rozrywała mu pozostałe części serca, które dał radę zachować. Nie było z nim w porządku w żadnym stopniu. Nie czuł się w porządku w żadnym momencie. Miał problem, a myślenie o tym w tych kategoriach pozbawiało go oddechu jeszcze bardziej niż realizacja, że ona została całkowicie sama. Samotny nagrobek  beznadziejnie młodej dziewczyny zostałby porzucony jak wszystkie inne wokół gdyby nie on. Był jedyną osobą, którą miała, choć miała ją zdecydowanie zbyt krótko jak na długość czasu bycia samą. Jeśli on przestanie się tam pojawiać, dziewczyna pozostanie jedynie wzmianką we wspomnieniach raptem kilku osób, a pamięć o tym, że kiedykolwiek istniała zatrze się tak samo jak ciepło jej uśmiechu, barwa głosu, czy delikatność warg.
Tetsuo poczuł łzy w kącikach oczu, więc mocniej zacisnął dłonie, sprawiając, że wszystkie mięśnie drżały z wysiłku, a nie bólu.
Nie mógł po prostu przestać, pozwolić temu wszystkiemu odejść. Miał niewielki album wspomnień, które przywoływał każdego dnia, raz po razie, rozmowa po rozmowie, spojrzenie po spojrzeniu i za każdym razem ogarniał go paniczny strach, że zapomina, a obraz kruchej dziewczyny zanikał w odmętach jego pamięci.
Jednak ból nie znikał, nawet jeśli się na nim nie skupiał.
Nikt nie mógł tego zrozumieć. Wszyscy pytali dlaczego. On zbywał te pytania, choć wiedział doskonale. Przez ten krótki okres czasu, przez który ją znał wszystko co widział było prawdziwe. Tak jakby nie zdawał sobie sprawy, że przez całe życie był w mroku razem z tłumami ludzi, a ona pojawiła się jako światło tylko dla niego. Była ostoją szczerości i prawdziwości, a on odrywał się od fałszu, z którego wszystko wokół było zbudowane.
Była nieznajomą, którą rozpoznał w momencie, gdy ich oczy się spotkały.
I to był jego koniec.
Tetsuo puścił zlew, prostując się i spoglądając ciut pewniej w lustro. Uśmiechnął się cieniem uśmiechu, który podarowywał jej tak często jak był w stanie, karmiąc jej wygłodniałą duszę cząstką dobroci, której nigdy wcześniej mu nie brakło i wypowiedział słowo, które błądziło po jego ustach już od roku.
Niegdyś najsłodsze słowo, teraz zabrzmiało jak trucizna, przedostająca się prosto do jego serca.
Jej imię.
Keiko.
Chłopak wytrzymał raptem ułamek sekundy, a potem połamał się znów na drobne kawałki, które tak cierpliwie składał każdego wieczora, by chociaż za dnia wyglądać na całego. Ściany łazienki stłumiły czule jego dławiący się szloch oraz chlust wody, gdy Tetsuo osunął się na kolana w kałużę lodowatej wody, która ściekła z jego włosów i ciała.
Był malutki, całkowicie nagi i bezbronny przed uczuciami, które stały się jego narkotykiem, najsłodszą rozkoszą i najgorszym strachem.
***
- Tetsuo! – Takashi zwrócił się do przyjaciela, ale tamten błądził w swoich myślach. – Tetsuo! – wrzasnął mu do ucha, a gdy chłopak podskoczył ze zduszonym okrzykiem, wybuchnął śmiechem.
Tetsuo spojrzał po otoczeniu, jakby nie wiedział gdzie był. Jakby wszyscy jego przyjaciele byli całkowicie obcymi. Zamrugał kilkakrotnie, nawet nie zdobywając się na żadną ripostę do kumpla, którego śmiech ucichł w momencie, gdy zdał sobie sprawę, że Tetsuo wcale nie został wyrwany z odmętów myśli.
- Takashi, daruj sobie te żarty. – Yousuke westchnął głęboko i poprawił okulary zjeżdżające mu na nos. – A ty, Tetsuo, weź w końcu ogarnij dupę. Będziemy przez was siedzieć nad tym do północy.
- Przewodniczący, nie warcz na nas~. – Takashi uśmiechnął się szelmowsko. – Przypominam ci, że w naszym składzie samorządu szkolnego dalej brakuje pani zastępcy, więc musimy poczekać z podejmowaniem decyzji.
Tetsuo zamrugał jeszcze kilka razy. A tak. Spotkali się po szkole, by omówić szczegóły wycieczki.
- Przecież ja nie jestem nawet w samorządzie. – rzucił w końcu.
- Ooo, patrzcie kto w końcu coś powiedział. – Takashi zaklaskał z ironiczną miną. Chłopak w odpowiedzi tylko posłał mu pytające spojrzenie. – Chryste, Tetsu, co z tobą jest ostatnio?
- Takashi, daruj sobie… - Yousuke podniósł głowę znad przewodnika turystycznego i od razu przewrócił oczami widząc miną kolegi. Od razu zdał sobie sprawę, że tym razem nie odpuści.
- Chodzisz cały czas spięty. Nie gadasz praktycznie z nikim, nigdzie nie wychodzisz. Olewasz wszystkie dziewczyny, Tetsu. Wszystkie! Ty myślisz, że co, że my z Yousuke znajdziemy sobie kogoś bez ciebie? No dobra, ja jeszcze może, ale pomyśl o naszym biednym przewodniczącym! – Takashi zarzucił ramię przez szyję przyjaciela, ściskając mu dłonią policzki. – No spójrz ty na niego. Biedny Yousuke. Ooo Tetsu, miej litość!
- Ej! – przewodniczący strącił ze śmiechem ramię przyjaciela. – Przeginasz!
Obaj wybuchli zgodnym śmiechem, licytując się o jakąś koleżankę.
Tetsuo patrzył się na nich, modląc się w głębi by nie widzieli odrazy w jego oczach.
Mój typ chłopaka? Haha, spokojnie, nie czuję się niezręcznie! Na pewno jesteś nim ty, ale wiesz… Nie lubię, gdy chłopaki patrzą się na dziewczyny jak na nagrody, wiesz takie… Ona jest ładna to zacznę ją podrywać… A-a-ale co ja tam wiem… Tetsuo, no nie śmiej się tak! Przecież taki nie jesteś! Co jeszcze? Może ujmę to tak – chciałabym kogoś, kto będzie mnie traktował na równi ze wszystkimi innymi. I ty wydajesz mi się pasować do tego opisu.
Chłopak podniósł  dłoń do swojego policzka, na którym dziewczyna złożyła pocałunek po tamtych słowach. Mimowolnie się uśmiechnął, choć jego oczy dalej przepełniała odraza. Jego przyjaciele ucichli, spoglądając na niego z lekko zaniepokojonymi minami. Tetsuo przybrał ciepły uśmiech i dłoń, która spoczywała na jego policzku przeniósł płynnie na kark, pocierając go.
- Jeśli faktycznie zależy wam na dziewczynach, mogę poprosić Riko, by umówiła was na jakieś randki w ciemno czy coś takiego. – zaśmiał się.
Takashi uniósł jedną brew.
- Ta-ak? Ta, weź, stary, Riko by nas chyba zabiła żywcem.
- A da się zabić nie żywcem? – Yousuke spojrzał na niego z konsternacją. – Mniejsza. Nawet gdyby Riko umówiła nas z jej koleżankami, to głupio wyjdzie, gdy ty jej nie zaprosisz.
- Niby dlaczego? Znamy się od przedszkola, na pewno ogarnie coś…
- Chodziło mi bardziej o to, że jej się podobasz, Tetsuo. – Yousuke westchnął. – I naprawdę nie rozumiem dlaczego nie chcesz umówić się z taką laską jak ona.
- Niby od kiedy ona się we mnie buja?
- Tak od przedszkola. – zaśmiał się Takashi. – Zazdroszczę stary. Też chciałbym mieć taką gębę, albo chociaż klatę jak ty. Wszystkie dziewczyny moje.
- Ma rację. Jak nigdy. – prychnął Yousuke. – Powinieneś trochę więcej pograć, szczególnie z takim wyglądem.
- Pograć? – Tetsuo zmrużył oczy, chociaż doskonale wiedział o co mu chodzi.
- No wiesz. Spróbować ile się da.
- Młodym jest się tylko raz! – roześmiał się Takashi. – Zadzwoń do Riko. Na pewno się zgodzi.
Tetsuo odetchnął głęboko, lekko zirytowany.
 - A przeszło wam przez myśl, że może nie chcę?
Yousuke i Takashi spojrzeli po sobie, po czym wybuchli śmiechem.
- Błagam, Tetsu, jak będziesz taką cnotką, to zostaniesz prawiczkiem do końca życia.
- Tak bardzo dziwi was fakt, że nie chcę zostać ojcem w wieku 18 lat?
- Od tego są zabezpieczenia. – rzekł głosem znawcy przewodniczący.
Tetsuo spojrzał na nich z jeszcze większą odrazą.
- Oj dawaj stary… To nie tak, że jesteś cokolwiek winien tej lasi ze szpitala. Od roku wącha kwiatki od spodu, najwyższy czas zrobić coś z życiem! Wiem, chodźmy wieczo…
Tetsuo wstał z nieprzeniknioną miną, a jego oczy były jednym wielkim ostrzeżeniem i zarazem zapowiedzią chęci mordu. Takashi zamilkł momentalnie, spinając się.
- Ta ‘lasia’ ma imię, skończony idioto. Keiko. I łaskawie nie wyrażaj się o niej w ten sposób, bo następnym razem…
- E-ej, Tetsuo! – Yousuke uciął jego przemowę, chwytając go za ramię i ściągając chłopaka w dół na krzesło.
Takashi przełknął ślinę, a kiedy zdał sobie sprawę, że kumpel nic nie powie dokończył swoją propozycję cichym głosem.
- Chodźmy wieczorem do jakiegoś baru… Chociaż obstawiam, że jednak nie.
Zapadła cisza.
Tetsuo siedział na swoim krześle, nie strącając dłoni przewodniczącego z ramienia. Była to jedyna rzecz, która pozwoliła mu wziąć się w garść. Miał ochotę siebie zbić. Dawno już nie stracił panowania nad sobą, gdy przychodziło o takie wzmianki. Zdawał sobie od początku sprawę, że kumple nie są najlepsi jeśli chodzi o uczucia. Ale to wszystko brzmiało jak jeden wielki żart. Jakby wszystko to co robił było żartem.
- Dobry pomysł, Takashi. Chodźmy razem, Tetsuo. – Yousuke starał się przełamać ciszę. Jednak chłopak posłał mu chłodne spojrzenie.
- Nie piję.
- No dawaj, nie bądź cipa. Jesteśmy pełnoletni, rodzice cię nie skrzyczą~…
- Po co, kurwa, mam z wami iść? Żebyście po pijaku wybili mi dziewczynę z głowy? – zakpił z nich z szyderczym uśmiechem malującym się na ustach. – Co wy sobie do cholery myślicie, co? Że ona ze mną zerwała czy coś, a ja mam doła!? – chłopak podniósł głos, zrywając się z krzesła. Nawet nie zauważył, kiedy przewodniczący zabrał dłoń z jego ramienia. – Ona nie żyje do kurwy nędzy, a wy zachowujecie się jakby to była jakaś błahostka!
Dobrze, pomyślał w tej samej chwili. Jego głos nie załamał się, choć walczył już z całym sobą, by powiedzieć cokolwiek. 
Takashi zmarszczył brwi i podniósł się z krzesła, najwyraźniej szukając zaczepki. 
- Znałeś ją do cholery miesiąc! Miesiąc. Wiec, kurwa nie pierdol tutaj o jakiejś miłości, czy innym gównie. To była zwykła dziewczyna jak setki inne.
Yousuke również się zerwał. Zdał sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi obaj koledzy zaczną się bić. Widział jak Takashi napina wszystkie mięśnie, gotowy na przyjęcie pierwszego ciosu od kumpla. Na jego twarzy malowała się nuta podniecenia i ekscytacji jakby bójka miałaby być co najmniej jakąś rozrywką.
Ale obaj, zarówno on i Yousuke zostali wybici z rytmu, gdy Tetsuo zasłonił twarz dłonią, a z jego gardła wydobyło się coś na kształt śmiechu. Jego ramiona zadrżały, ale przyjaciele nie zdawali sobie sprawy, że nie tłumi śmiechu tylko płacz. Przyjaciele.
Słowo to nigdy nie wydawało mu się tak fałszywe i sztuczne.
- Tetsu…
- Ja pierdole, ja kurwa w to nie wierzę… - zaśmiał się tylko, posyłając puste spojrzenie chłopakom. Pokręcił głową, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale drzwi do klasy otworzyły się ze zgrzytem.
- Ej, chłopaki, kłócicie się? – głos Riko przepełniony był niepokojem. – O co poszło? Coś z wycieczką?
Tetsuo nieprzewidywalnie uśmiechnął się do dwóch zdruzgotanych kumpli i zarzucił plecak na ramię. Takashi i Yousuke śledzili z dystansem jego ruchu, jakby bali się, że czysty mord znów wróci na twarz starego kumpla, ale on jedynie uśmiechnął się do Riko.
- Resztę planów zostawiam tobie, Riko. Cześć. – uśmiechnął się również do niej z czystą ironią i wyszedł.
- Ej, Tetsu, co to ma niby znaczyć, co? – Riko zawołała za nim po chwili zawahania, niepewna co się stało.
Ale Tetsuo już jej nie słyszał. Nie chciał słyszeć nikogo i zostawić tak zwanych przyjaciół za sobą. Przypomniał sobie bardzo dobrze dlaczego tak bardzo ją cenił. Wszyscy i wszystko co go otaczało było fałszywe. Płytkie. Bez jakiegokolwiek znaczenia.
Lubię myśleć, że na świecie jeszcze jest dobro. I honor. Albo, że przynajmniej znajdziemy kogoś, kto nam pomoże tylko dlatego, że tej pomocy potrzebujemy. Sądzisz, że to naiwne, Tetsuo?
Ja też lubię tak myśleć, słońce. Możesz nas oboje nazwać naiwnymi.
Tak. Wszystko było fałszem oprócz niej.
***
- Noooo dobra. I wy faceci macie jeszcze czelność mówić nam, kobietom, że nie można nas zostawić na pięć minut, bo będziemy się kłócić. – fuknęła Riko, zrzucając torbę na ławkę i siadając na krześle. Zarzuciła burzą czarnych włosów, skrzyżowała ramiona na piersi i założyła nogę na nogę, świdrując kolegów wzrokiem. – O co poszło?
Takashi i Yousuke spojrzeli po sobie, kontaktując się bez słów.
- O nic. Tetsuo po prostu ma humorki jak baba z okresem i nic więcej. – mruknął ten pierwszy, dosiadając się do koleżanki.
- I w gwoli ścisłości, to ciebie nie było pół godziny, a nie 5 minut. – dodał ten drugi, siadając naprzeciw niej, po czym podsunął pod jej nos kilka przewodników. – Trzymaj, Riko, zaznaczyliśmy tu kilka opcji. Sprawdź to i powiedz co sądzisz. – poprosił i zajął się w ciszy swoją częścią roboty.
Dziewczyna uniosła jedną brew do góry i spoglądała z oburzeniem to na przewodniczącego, to na skarbnika. Po dłuższej chwili ciszy, westchnęła ze znużeniem.
- Na serio myślicie, że po prostu wam odpuszczę?
- Ależ skądże, ale nadzieję można mieć. – mruknął z irytacją Yousuke, nawet nie zaszczycając ją spojrzeniem znad książek.
Riko zamknęła z głośnym klapnięciem przewodnik czytany przez przewodniczącego. Dziewczyna nachyliła się nad ławką, mrużąc złowróżbnie oczy, gdy chłopak finalnie podniósł na nią wzrok.
- Chwila moment koledzy. Postawcie się łaskawie na moim miejscu. Wchodzę do klasy jak gdyby nigdy nic, a trójka najlepszych kumpli, których znam od dziecka, prawie się bije, a Tetsuo wychodzi stąd z obłędem w oczach. A ja co mam zrobić? Usiąść sobie spokojnie i odwalić moją część roboty?
- Zapomniałaś o uśmiechaniu się i wyglądaniu ładnie. – syknął Yousuke, spoglądając na odsłonięty trochę dekolt. Wzrok Riko został zabarwiony przez chęć mordu, ale dziewczyna cofnęła się na swoje miejsce, wymyślając setki sposobów na zamordowanie starego przyjaciela.
Takashi w końcu oderwał się od przewodnika i spojrzał na Riko ze znudzeniem.
- O co ty się tak denerwujesz w ogóle? To, że ci się podoba, a ty jesteś ładna i popularna nie czyni cię jego dziewczyną czy kimś tam. Nie masz żadnego prawa, by w ogóle dociekać o co poszło. – rzucił, lustrując dziewczynę wzrokiem, ale nie pozwolił jej nic powiedzieć. – A jeśli przeszkadzają ci uwagi o wyglądzie, przestań stylizować się jak jakaś dziwka.
Riko przerzuciła swój morderczy wzrok na Takashiego.
- A od kiedy to przeszkadza wam, że mam kreski albo czerwone usta? – spytała jadowicie, po czym chwyciła za materiał koszulki. – A to jest normalna koszulka z dekoltem. Bo, uwaga co za niespodzianka, damskie koszulki mają dekolt.
- O, Takashi, zapomniałeś dodać o tych dziwkarskich odruchach. – dorzucił Youske, a jego kolega podłapał, wypaczając seksistowsko jej wcześniejszy gest z naciągnięciem koszulki. Roześmiali się szyderczo.
Dziewczynie natomiast nawet nie drgnęła powieka i wytrzymała ich przytyki z głową uniesioną wysoko i dumnie. Kiedy ucichli uśmiechnęła się do nich fałszywie.
- Powinnam was powiesić za jaja, wy prostackie skurwiele. – splunęła.
- Już nie nasza wina, że z takiej pociesznej okularnicy wyrosła puszczalska tapeciara. – Takashi uśmiechnął się do niej równie jadowicie. – Noo, Riko pochwal się. Ile razy spałaś z każdym ze swoim chłopaków?
Dziewczyna chciała odpowiedzieć od razu, ale obydwaj podłamali ją na tyle, że musiała głęboko odetchnąć nim cokolwiek powiedziała.
- To z kim, kiedy i ile razy uprawiam seks to moja sprawa, nie wasza. A po za tym co, jak wy się licytujecie ile lasek przelecieliście, to jesteście niby tacy męscy, tacy super? – spojrzała to na jedną zaciętą twarz, to na drugą.
Nawet nie liczyła na cień z dawnych lat, w których cała ich czwórka trzymała się razem i nic ich nie było w stanie rozdzielić. Ale najwyraźniej czas zrobił swoje. Riko pokręciła głową i z równie zaciętą miną wstała, zarzuciła torbę przez ramię i skierowała się w stronę drzwi. Nie miała zamiaru zostawać tutaj ani minuty dłużej, a przynajmniej ostatnie słowo należało do niej.
- Gdzie ty się wybierasz, pani zastępco?
- Jak najdalej od was. – warknęła, trzaskając drzwiami.
- Tetsuo tak szybko cię nie przeleci, dalej woli tą martwą laskę! – szydercze wołanie zza drzwi, sprawiło, że Riko zatrzymała się na środku pustego, szkolnego korytarza, zaciskając dłoń na pasku torebki. Dziewczyna spuściła wzrok, patrząc się na swoje drżące kolana.
Wdech, wydech, powtarzała sobie. Jesteś Riko Ishikawa. Ładna, mądra i wysportowana. Nie ma miejsca na słabość. Wdech, wydech.
Dziewczyna odrzuciła włosy z ramion płynnym, wręcz uwodzicielskim ruchem i ruszyła przed siebie, jednocześnie szukając lusterka, by sprawdzić, czy kreski okalające jej szarawe oczy nie rozmazały się. Widząc w odbiciu prosty nos, delikatnie zarysowaną szczękę i czerwone, pełne usta, wystarała się o pewny siebie uśmiech. Zamknęła podręczne lusterko z kliknięciem i zamachała do znajomych na parkingu przed szkołą, dalej dzielnie dzierżąc ten uśmiech, którym zdobywała wszystko i wszystkich.
Ale tylko ona wiedziała coś o tym uśmiechu.
Był tylko cudowną, zmyśloną iluzją.
***
Znalazł się jak zwykle w tym samym miejscu. Nie musiał nawet myśleć gdzie chce uciec, nogi zawsze niosły go w to jedno miejsce. Opuszczony przez jakiekolwiek siły, opadł na kolana, przygarbiony, ale mimo to uśmiechnął się ze wzmożonym wysiłkiem.
- Cześć, słońce. – wyszeptał.
Zimny nagrobek nie odpowiedział, ale legitymacyjnie zdjęcie Keiko wydawało się wlepiać w niego wzrok. Na cmentarzu panowała przewlekła cisza – nie było tu żywej duszy w ciągu tygodnia. Ludzie musieli zająć się swoimi sprawami, a martwienie się o dawnych krewnych schodziło na dalszy plan. Tetsuo wziął głęboki oddech. Tylko on, Keiko i setki innych zmarłych.
Chłopak szukał jakiś słów, ale gdy tylko chciał uformować jakieś słowa, łzy tańczyły w jego kącikach oczu, więc zagryzł dolną wargę i zgarnął pył i zeschnięte płatki kwiatów z nagrobka, gładząc go czule. Ale pod dłonią czuł tylko chłód.
- Tęsknię. – wyrwało mu się, znów patrząc na jej zdjęcie. – Tak bardzo tęsknię, że to aż boli, Keiko. – nawet nie był pewien, czy wyartykułował słowa, bo na jego gardle zacisnęła się pięść. – To tak jakbym stracił całe światło i znów został wrzucony w wir ponurej rzeczywistości. Byłem wśród tych ludzi przez całe życie, ale teraz… Po prostu nie mogę… Nie mogę.
Czemu się tak na mnie patrzysz, Tetsuo? Nie, nie przeszkadza mi to… Emanuję światłem? Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? No i czemu się śmiejesz? Haha, no dobra… Hm? Moje pozytywne nastawienie? Przecież ono jest raczej normalne prawda? Większość protagonistów jest taka i jakoś działa, więc czemu na co dzień tego nie praktykować?
Głos dziewczyny zabrzmiał w jego głowie, kiedy jedna z ich rozmów przepłynęła przez jego pamięć. Nie słyszał swojego głosu, czy pytań, ale jej odpowiedzi wystarczyły. Odetchnął drżąco. Był ciekawy czy to jego podświadomość wybiera te wspomnienia, czy może to ona, gdzieś z drugiej strony chce mu coś uświadomić.
Ale Tetsuo od pierwszego dnia jaki musiał przeżyć ze świadomością, że jej tu nie ma, wiedział co mu nie pasowało. Od najmłodszych lat za bohaterów miał dobrotliwych protagonistów z książek, a jego światopogląd opierał się na lojalności i honorze zaczerpniętych z ksiąg przeszłości, jakkolwiek niemożliwie by to nie brzmiało. Taki był. Może trochę nadwrażliwy, bardziej emocjonalny i wierzący w te dobre cechy ludzi. Ale to on taki był. Cała reszta nie przywiązywała do tego wagi, pozwalając by ten nurt zepsucia ich porwał.
A Tetsuo zaakceptował, że to z jego świadomością jest coś nie tak i sunął dalej w życie z całą resztą. Dopóki nie spotkał osoby równie wrażliwej na uczucia i ciepłej, jakiej nawet nie był w stanie wyśnić. Teraz, gdy Keiko odeszła, zabierając ze sobą wszystkie te cechy, których nie mógł dopatrzeć w innych, chłopak nie był w stanie wrócić do życia w tej prostocie. Do życia w świecie pieniędzy, korupcji, zboczonych tekstów facetów i bab martwiących się o wygląd.
- Keiko… A pamiętasz jak cię widziałem chwilę po śmierci? – uśmiechnął się, pozwalając pojedynczym kroplom spłynąć po policzkach. – Twój widok, słowa uratowały mnie na krótki moment. I jestem wdzięczny za te dodatkowe chwile, które mi podarowałaś. – chłopak przełknął ciężko ślinę. – Ale… Czy mógłbym prosić o jeszcze kilka chwil? Twój uśmiech czy jedno słowo? Proszę? – rozejrzał się, po czym spojrzał w niebo. – Jeśli ktokolwiek mnie słyszy… Proszę? Tylko kilka chwil… Błagam, błagam… Keiko, nie zostawiaj mnie tu samego. – Tetsuo objął się ramionami, pozwalając sobie załamać się na chwilę. – Powiedz mi co robić. Proszę…
Ale mimo tego wszystkiego na cmentarzu panowała cisza, a Tetsuo nie widział jak i nie słyszał jej. Tkwił tak jeszcze przez kilka minut, po czym wypowiedział modlitwę i podniósł się z kolan, prostując się i patrząc niewidzącym wzrokiem na jej nagrobek.
- Nie ważne co zrobię, i tak będę cię kochać. Po prostu to czuję. – wiatr zwiał mu włosy na twarz. – A na pewno cię nie zapomnę. Do zobaczenia, słońce. Wrócę niedługo po tym jak się ściemni.
I zebrał w sobie wszystkie siły, by odejść.
***
Riko kpiła z siebie za podjęte przez nią decyzje. Prawie zawsze. Może były zgodne z tym co oczekiwali od niej inni, zazwyczaj również to co teoretycznie powinna była robić. Ale nigdy nie były one zgodne z nią samą.
Dziewczyna, po wyjściu ze szkoły biła się dłuższą chwilę z myślami, czy powinna pójść poszukać starego przyjaciela, czy jednak olać to i nie dać nikomu poznać, że jej zależy. Umówić się z koleżankami, spędzić popołudnie marnując tylko czas. Wszyscy oczekiwali tego od niej. Tej fajnej z 3b.
Jednak ona poszła na cmentarz, wiedząc, że on tam będzie.
Czuła się jakby po raz pierwszy, od bardzo dawna, podjęła jakąś decyzję dla siebie, a nie dla innych.
Riko od dawna chciała wrócić do tych starych, dobrych czasów, gdy ona, Tetsuo, a nawet Takashi i Yousuke byli zgraną paczką przyjaciół. Kumpli, którzy nie spędzali żadnego wolnego popołudnia bez siebie. Kumpli, którzy grali razem w gry, włóczyli się i trzymali się na uboczu, gardząc wszystkimi popularnymi czy ładnymi. Odetchnęła głęboko, przypominając sobie kłótnię sprzed raptem godziny, a łzy pojawiły się w kącikach jej oczu. Zaśmiała się pod nosem. Na naprawę stosunków było już zdecydowanie za późno. Ale mogła obwiniać tylko siebie.
I mimo iż szła tutaj z mocnym postanowieniem porozmawiania z Tetsuo, zatrzymała się gdy go zobaczyła. Uważając, by jej nie zauważył, schowała się za większym grobem. Wiedziała, że to dziecinne. I durne. Tylko, że nie miała odwagi tam podejść. Prychnęła pod nosem, wyglądając z zatroskaniem na chłopaka, klęczącego przed skromnym nagrobkiem. Ta wspaniała, pewna siebie Riko nie ma odwagi. Jej koleżanki na pewno miałyby temat do plotkowania na co najmniej tydzień.
Dziewczyna wyjrzała ponownie, widząc Tetsuo przepełnionego goryczą  i żalem. Riko musiała mocno zagryźć wargi, gdy mimo wiatru rozbijającego jego słowa, zrozumiała słowa wypowiadane przez chłopaka. W kącikach jej oczu znów zaiskrzyły łzy, więc zamknęła powieki.
Ale gdy je podniosła i spojrzała ponownie w tym kierunku, zamarła, bojąc się, że zwariowała. Tetsuo dalej klęczał w tym samym miejscu, ale o nagrobek opierała się jakaś postać, emanująca ciepłym światłem, choć Riko mogłaby przysiąc, że poświata była błękitna. Postać miała długie, jasne włosy, opadające na ciało, które rozmywało się coraz bardziej, aż stopy były niedostrzegalne. Wszystko wydawało się takie nieprawdziwe, eteryczne. W jednej chwili Riko patrzyła na nią, w kolejnej wszystko co było za postacią wydawało się tak wyraźne, a sama dziewczyna półprzeźroczysta.
Jedyne co było prawdziwe, to wyraz jej twarzy przepełniony smutkiem i bezsilnością równie silną, co ta malująca się w oczach Tetsuo oraz cienka, czerwona nić zawiązana na jej małym palcu, która prowadziła do dłoni chłopaka.
Riko drgnęła, zmęczona ciągłym bezruchem, ale eteryczna postać jakby wyczuła jej ruch, podnosząc swój wzrok na nią. Spojrzenia dziewczyn spotkały się na krótką chwilę, ale oba wyrażały to samo. Zdziwienie. Po czym Riko mrugnęła, a półprzeźroczysta zjawa zniknęła, nie pozostawiając po sobie nic. Czerwona nić również zniknęła.
Nastolatka dostrzegła, że Tetsuo również się podnosi, więc błyskawicznie się schowała, ciężko oddychając. Nie była pewna, czy zwariowała, czy widzi duchy, czy po prostu ma przewidzenia. Odczekała dłuższą chwilę, by jej oddech się uspokoił, a chłopak się oddalił, a następnie wychynęła zza nagrobka i ostrożnie, na drżących nogach podeszła do nagrobka dziewczyny.
Cmentarz był opustoszały, niezależnie od pory dnia. Na grobach światła świeciły się raptem przez kilka dni listopada, potem gasły, a zmarli czekali na pojawienie się swoich bliskich kolejny rok. Riko zadrżała, chociaż nie było zimno. Kucnęła przy grobie, niepewnie wyciągając dłoń, po czym delikatnie przejechała po literach wyrytych w marmurze, zatrzymując się przy dacie śmierci. Dziewczyna poczuła smutek chwytający za serce.
Teraz mogłaby być w ich wieku, nawet może w ich klasie. Ale jej nawet nie było.   
- Cóż za zaskoczenie. Nie sądziłam, że tu będzie kiedykolwiek ktoś oprócz mnie i niego. – głos kobiety poderwał Riko na równe nogi, ale kiedy dostrzegła rozbawioną minę na twarzy nieznajomej, trochę się uspokoiła. – Nie martw się, jestem całkowicie przykładnym obywatelem. – dodała kobieta, stając obok niej i spoglądając na grób.
- Przepraszam, ale kim pani jest? – Riko przełknęła ślinę.
- Shizuku. Jestem pielęgniarką w pobliskim szpitalu. – kobieta spuściła wzrok, spoglądając przez okulary na nagrobek. – Zajmowałam się nią tak długo jak pamiętam. Znałaś ją?
- Ja? Ja… martwię się o przyjaciela. – czarnowłosa również spojrzała w tym samym kierunku. – Sama nie wiem…
- Tetsuo to dobre dziecko, tylko trochę zagubione. I miło słyszeć, że nie jesteś stalkerem, ani kimś podobnym… - widząc minę Riko, Shizuku zaśmiała się cicho. – Kochana, to że on nie zauważył cię, nie znaczy, że dla innych też jesteś niewidzialna.
Uszy dziewczyny zrobiły się czerwone z zażenowania, ale pielęgniarka uśmiechnęła się do niej ciepło, bez żadnych oznak niepozytywnej oceny.
- I swoją drogą, jestem tu z tego samego powodu co ty… No może nie do końca. – mrugnęła do dziewczyny porozumiewawczo, a Riko nie powstrzymała lekko zawstydzonego uśmiechu. – Ale też się o niego martwię. – Shizuku spoważniała. – Wiesz, że on jest tu codziennie?
Riko skinęła głową.
- Rozmawiała z nim pani?
- Próbowałam. – wzruszyła ramionami, znów patrząc pusto w uśmiechnięte zdjęcie dziewczyny. – Ale miałam trochę więcej czasu, by ułożyć sobie wszystko w głowie niż ten biedny dzieciak. Wiesz, młoda…
- Riko. Ishikawa Riko. Przepraszam, zapomniałam…
Shizuku znów się uśmiechnęła.
 - A więc, Riko. Miałam zamiar z nim porozmawiać ponownie, znaleźć może lepsze słowa, ale… Jestem chyba ostatnią osobą, która powinna powiedzieć mu, że powinien pozwolić jej odejść. – zaśmiała się ponuro.
Nastolatka wyczuła w tych słowach drugie dno, więc spojrzała na pielęgniarkę pytająco, ale tamta widząc ciekawość w jej oczach, odparła zagadkowo.
- Wierzysz może w te historie o bratnich duszach? Te, w których ludzie są związani czerwoną nicią lub poznają siebie po jednym spojrzeniu?
- Może wierzę… - odpowiedziała ostrożnie dziewczyna, a przed oczami pojawił jej się obraz zjawy i Tetsuo związanych nicią. Oblał ją zimny pot. – Wierzę. – powtórzyła po chwili z większą pewnością.
Shizuku odwróciła od niej spojrzenie, przenosząc je z powrotem na grób.
- Wiesz, że takie osoby bardzo cierpią po swojej stracie? Zazwyczaj wtedy ta, która zostaje wśród nas powinna pozwolić tej więzi rozerwać się, rozmyć i przestać istnieć. Wtedy jest szansa, że będzie mogła pokochać kogoś innego. Ale często bratnie dusze nie pozwalają jej pęknąć, a dusza zmarłego nie może odejść, tak samo jak żywy nie może pójść dalej. – kobieta urwała na moment, zastanawiając się co więcej dodać, ale jedynie wyciągnęła dłoń w stronę białej róży leżącej na grobie. Riko odniosła wrażenie, że walczy z własnymi uczuciami.
- Sądzi pani, że Tetsuo i Keiko byli bratnimi duszami?
Shizuku rzuciła dziewczynie ponure spojrzenie.
- Riko, kochana, ja nie sądzę. Obie to wiemy. – urwała na chwilę, widząc falę uczuć przelewających się przez młode serce beznadziejnie zauroczone w kimś jej nie przeznaczonym. Dorosła położyła dłoń na ramieniu dziewczyny, dodając jej otuchy. – Nie tylko ty ją widziałaś przed chwilą. Keiko musi mieć powód dla którego nie ukazuje się Tetsuo.
Riko pozwoliła by myśli pochłonęły ją na krótką chwilę.
- Skąd pani tyle wie o tych całych bratnich duszach? – spytała w końcu cicho.
Shizuku znów uśmiechnęła się ponuro.
- Mój mąż i ja też nimi byliśmy. – czarnowłosa zadrżała, słysząc czas przeszły. – Zginął ponad dwadzieścia lat temu w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu praktycznie nie odwiedzałam jego grobu. Nigdy nie miałam wystarczająco sił. Bałam się, że znów pogrążę się w żałobie i rozpaczaniu, więc próbowałam żyć.
W powietrzu zawisło niewypowiedziane pytanie, a Riko spojrzała w oczy kobiety, która wydawała jej się bliska, jakby była jej starą nauczycielką, która uwielbiała swoją wychowawczą klasę.
- Ale i tak nigdy nie udało mi się znaleźć kogokolwiek innego. – dopowiedziała, uśmiechając się melancholijnie, a Riko w ułamku sekundy dostrzegła młodego mężczyznę, wręcz chłopaka, stojącego za pielęgniarką.
Dziewczyna zamarła, widząc czerwoną nić, wciąż silną i mocną. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale mężczyzna pokręcił głową, uśmiechając się do niej i przykładają palec do ust. Nić zabłysnęła w słońcu, po czym dusza zniknęła.
- Coś nie tak, kochanie? Dobrze się czujesz? – pielęgniarka wyciągnęła w jej stronę dłoń z zatroskaną miną na twarzy.
- Tak, tak… Wszystko w porządku. – odparła powoli Riko.
- Wybacz. Pojawiam się znikąd, a potem gadam jakieś dołujące wariactwa. – zaśmiała się, ściskając dziewczynę, by dodać jej otuchy. – Dobra, muszę wracać na dyżur. Miło było cię spotkać, Riko Ishikawa. Wydajesz się dobrym dzieciakiem i mam nadzieję, że chociaż ty dasz radę mu pomóc. – Skinęła jej głową na pożegnanie. – Tetsuo zasługuje na pomoc. – dodała cicho, wspominając uśmiechniętego promiennie chłopaka, który mijał recepcję w biegu.
- Jaka ona była? – spytała nagle, nim zdążyła pomyśleć.
Shizuku spojrzała na jej zaciętą minę, po czym przeniosła wzrok na zdjęcie na nagrobku.
- Jeśli miałabym określić ją jednym słowem… Keiko była ciepła. – powiedziała z uśmiechem. - A jeśli chodzi o nią i Tetsuo… Oni po prostu byli szczęśliwi. – dodała, po czym znów skinęła głową i odwróciła się, kierując swoje stukoczące kroki w stronę bramy cmentarza.
Riko patrzyła się jak Shizuku oddala się samotnie ścieżką. Pielęgniarka wydawała się taka mała, zgarbiona i przytłoczona przez doświadczenia, ale nastolatka mogłaby przysiąc, że dostrzegła jak na ułamek sekundy koło kobiety pojawiła się eteryczna postać mężczyzny krocząca równo z nią. Był to moment zbyt krótki i niepewny, by Riko nie wzięła go za wytwór wyobraźni, ale i tak dziewczyna poczuła niewyobrażalny ból w środku klatki piersiowej, zdając sobie sprawę, że to co właśnie ujrzała, było tylko smutną kontynuacją niegdysiejszej prawdziwej miłości. Kontynuacją, o której istnieniu nie ma pojęcia nikt, bo jest zbyt przykra, by ująć ją w słowa.
Dziewczyna przetarła oczy dłonią, po czym spojrzała na nagrobek. Miała wrażenie, że wyczuwa obecność Keiko, ale nie spostrzegając żadnych oznak, skinęła jej głową i również opuściła cmentarz.
***
Tetsuo nie był pewien czy chciał wracać do domu. Rodziców najpewniej nie było, a pierwsza osoba, na którą natrafiłby to brat. Nie był pewien, czy miał wystarczająco sił, by znów kłócić się o to samo. Jednak mimo wszystko wrócił.
Przekraczając próg domu powitała go cisza. Chłopak poczuł nagły przypływ radości, wiedząc, że może zamknąć się w swoim pokoju i nie musi z nikim rozmawiać. Rzucił plecak w kąt, po czym pomknął po schodach do swojego pokoju i…
No właśnie.
I co?
Jego dobry humor zniknął tak samo jak się pojawił. W ułamku sekundy. Tetsuo jedyne co czuł to zmęczenie. Ostatnio jedyne rozmowy jakie przeprowadzał z ludźmi, na których mu zależało, to kłótnie. Opadł ciężko na łóżko. W głowie kłębiły mu się tysiące myśli, a słowa wypowiadane przez brata, pielęgniarkę czy przyjaciół mieszały się w jeden ciąg, który monotematycznie kazał mu zapomnieć.
A on wciąż walczył, by zachować choć skrawek wspomnień.
Spoglądając w sufit, Tetsuo w końcu przyznał przed samym sobą, że powinien ruszyć dalej. Nie był w stanie okłamywać siebie, ale mógł okłamywać rodzinę i przyjaciół, jednak stało się to bezcelowe, gdy wszyscy wokół wiedzieli to samo co on.
Że nie potrafił ruszyć do przodu.
Chłopak chciał pozwolić temu wszystkiemu odejść, pogodzić się, ale jednocześnie bał się. Wizja grobu tak młodej dziewczyny, całkowicie zapomnianego i nieodwiedzanego zrywała go w nocy z łóżka. W jednym momencie miał wrażenie, że Keiko siedzi obok niego mówiąc coś z uśmiechem, tylko po to, by później zdać sobie sprawą, że kobieta, którą pokochał aż do szaleństwa nie pozostała niczym więcej niż napisem na marmurze, osobą na zdjęciu. Jedynie rozdziałem jego historii, rozdziałem którego nie chciał zakończyć.
Tak bardzo się bał zapomnieć.
Tak jakby pogodzenie się, że jej już nie ma i nigdy nie będzie było równoznaczne z zapomnieniem jak się oddycha. Chociaż Tetsuo czasami miał wrażenie, że zapomniał jak powinien żyć.
***
Riko wróciła do domu całkowicie wyszczuta z jakiejkolwiek energii. Dziewczyna rzuciła torbę gdzieś w salonie – wiedziała, że i tak nikt nie nakrzyczy na nią, że jej rzeczy walają się po domu. Mieszkanie samemu było momentami wygodne.
Westchnęła ciężko, starając nie spoglądać na rodzinne zdjęcia wiszące na ścianie. Dobra, może nie mieszkała sama. Ale z rodzicami wiecznie w trasie nie dało się odczuwać domu w domu.
Riko puściła muzykę, witając się przy okazji z kotem, który wyszedł ze swojej kryjówki. Zdjęła soczewki, założyła okulary oraz rozciągniętą bluzkę z jakimś Marvelowskim nadrukiem i opadła na kanapę, wsłuchując się w tony muzyki. W końcu mogła odpocząć od ciągłego udawania kogoś kim nie jest.
Miała dużo do przemyślenia. Rozmowa z pielęgniarką była kluczowym elementem w uświadomieniu sobie gdzie powinna zacząć. I najzabawniejsza w tym wszystkim była konkluzja. Powinna zacząć od siebie.
Nawet nie pamiętała kiedy czasy trzymania z chłopakami się skończyły, a ona stwierdziła, że musi się zmienić. Obstawiała gimnazjum. W pewnym momencie po prostu ich przyjaźń rozpadła się, a ona zostawiła trójkę samotników w zamian za popularność i koleżanki. Wiedziała, że nie mogła podjąć gorszej decyzji, a później było już tylko gorzej.
Utrzymywanie się na szczycie hierarchii szkolnej było trudne i niewdzięczne, a żadnemu z jej grupy znajomych nie dało się ufać. Liczyły się pozory, a poza nimi były tylko ostre słowa wypowiadane za plecami każdego. Riko nie była głupia. Wiedziała, że każda z jej koleżanek nadaje na nią, gdy ta tylko się odwróci. Ale mimo to nie była w stanie przestać i odrzucić ich wszystkich.
Bała się, że gdy to zrobi, ludzie nie dadzą jej spokoju. Kiedyś może by to przeszło, ale upadek ze szczytu zawsze boli bardziej i dłużej. I nigdy nie mogła mieć pewności, że Takashi, Yousuke i Tetsuo wybaczą jej to co zrobiła. W głębi serca nawet tego nie oczekiwała.
 Noo, Riko pochwal się. Ile razy spałaś z każdym ze swoim chłopaków?
Kpiący ton głosu Takashiego znów zabrzmiał w jej głowie. Riko, smutniejąc ponownie przytuliła się do kota, mruczącego z zadowolenia. Nie było szans. Zwłaszcza po tych plotkach, które wymknęły się spod kontroli.
Bo, prawdę mówiąc, Riko nie przespała się z żadnym z jej byłych. Owszem, oni chcieli, ale wszystko kończyło się na niczym. A kiedy oni, rzuceniu przez taką „ładną i popularną” dziewczynę, nie byli w stanie przełknąć „porażki” rozpuścili zgodnie plotkę. Riko była silna – mogła mieć słabsze momenty, mogła udawać, ale była silna. Gdy pierwsze szepty się pojawiły, po prostu je olała. I to się zemściło. Nim się obejrzała, stała się jakimś wyzwaniem i każdemu chłopakowi, który do niej zarywał chodziło o tylko jedno, pogłębiając zakorzenienie się plotki.
- A minęły już 4 miesiące. – mruknęła ni do siebie ni do kota.
Mniej więcej od tego czasu nie zamieniła praktycznie żadnego słowa z Tetsuo. Nie mogła znieść, że w oczach chłopaka nie pozostało nic po szacunku jakim ją darzył, a malowała się jedynie odraza. Mogła mówić co chciała – nikt i tak jej by nie uwierzył.
Odetchnęła głęboko.
Rozmowa o bratnich duszach przypomniała jej tyle momentów, które przyprawiały ją o ból. Tak naprawdę wierzyła w to od bardzo dawna. Kiedyś, jeszcze w przedszkolu znaleźli o tym artykuł we czwórkę, a ona była pewna, że Tetsuo jest jej bratnią duszą. Ot co, dziecięca mrzonka. Jak podrosła wyleczyła się z tego, chociaż gdzieś na obrzeżach świadomości, marzenie o czerwonej nici wiążącej małe palce najlepszych przyjaciół przetrwało.
Riko musiała przyznać, że zależało jej na Tetsuo. Były momenty, w których chłopak pojawiał się w jej myślach, a młodzieńcze zauroczenie odżywało na nowo. Jednak to nie była tylko ta pusta, nastoletnia miłość. Riko zależało na nim nie tylko jako partnerze, ale również jako przyjacielu. Widziała go jako człowieka, który był dla niej ważny i mimo niesnasek, kłótni, czy różnic zdań, dalej chciała mu pomóc. 
Nie potrzebowała jego miłości, nawet nie była w stanie chcieć. Cała ta historia z bratnimi duszami otworzyła jej brutalnie oczy na rzeczywistość, a urocze marzenie o niej i Tetsuo zastąpił obraz duszy dziewczyny związanej z jej najlepszym przyjacielem czerwoną nicią. Była wdzięczna, że to nie ona. Nie byłaby gotowa na taką miłość, której nawet śmierć nie jest w stanie zakończyć.
Ale była gotowa na coś innego.
Była gotowa to wszystko odkręcić. Naprawić.
***
Riko przemierzała ulice rodzinnego miasteczka, kierując się pewnie w stronę jednego z barów. Mimo iż nie trzymała się już dłużej z chłopakami, doskonale wiedziała, w którym barze ich szukać. Nie było ich zbyt dużo, a cichy bar przy oświetlonej ulicy, z jazzową muzyką, wyciągnięty niczym z amerykańskich lat 80-tych był tylko jeden.
Ile ona by dała, by siedzieć tam z nimi. Nie czas na rozmyślania, idiotko, powiedziała do siebie ostro. Miałaś szansę, ale spierdzieliłaś i teraz trzeba ruszyć dupę i coś zrobić.
Minęła jeden z klubów i zamarła słysząc znajome głosy. Jej oczy spotkały się z jedną z koleżanek, ale nie dostrzegła rozpoznania w jej oczach, więc spokojnie odwróciła wzrok i poszła dalej przed siebie.
Rynek przepełniony był stoiskami, które rozbłyskały kolorowymi światłami podczas gdy dzień zmierzał ku końcu, a słońce leniwie chowało się za horyzontem. Riko popatrzyła się na swoje odbicie w jednej z mijanych gablot i prawie się uśmiechnęła. Nikt, kto myślał, że ją zna, nie poznałby jej teraz. Zmyty makijaż odkrywał drobne oczy, krótkie rzęsy, przerzedzone brwi i lekko spierzchnięte usta. Burza czarnych włosów spięta w niedbałego koczka, a poszczególne pasma włosów plątały się między okularami na nosie, a kapturem od szarawej, męskiej bluzy.
Nikt, kto widział i rozmawiał z Riko Ishikawą nie poznałby jej w momencie, w którym wygląda tak, jak jest naprawdę. Nijaka, zwyczajna dziewczyna z codziennymi troskami jak tysiące innych.
Nagle poczuła się bardzo samotna, zdając sobie sprawę, że nawet jej starzy przyjaciele nie byliby pewni, która Riko jest tą prawdziwą.
Ogarnij dupę, cieniasie, nakazała sobie, już dawno minął odpowiedni czas na takie przemyślenia i mazanie się. Weź się w…
- Ishikawa, to ty? – z początku nieznajomy głos wyrwał nastolatkę z głębszych przemyśleń. Instynktownie nie zareagowała, bojąc się, że to ktoś ze szkoły. Chciała zmian w swoim zachowaniu, ale bycie wyśmianą i pozostawioną samej sobie nie było szczytem jej marzeń.
Jednak kątem oka poznała chłopaka – w zasadzie już mężczyznę.
- Hisaki. Cześć. – wydusiła, patrząc się na starszego brata Tetsuo.
- Czyli to jednak ty. – zaśmiał się, krzyżując ramiona. – Trochę minęło, co? Ostatnim razem wyglądałaś… trochę inaczej? – rzucił, patrząc się po jej ubiorze wymownie, ale bez złośliwości.
- To strój cywilny. – zażartowała, przypatrując się studentowi.
Kiedy Hisaki wyprowadzał się z domu, Riko wciąż trzymała się z chłopakami, więc jej stylizacje, jeśli można to było to tak nazwać wiele nie różniły się od tego, w co była ubrana tego wieczoru. Nie wiele czasu upłynęło od chwili, w której starszy brat żegnał się ze wszystkimi, do momentu, w którym dziewczyna odłączyła się od grupy. Od tamtego czasu praktycznie nie rozmawiała z Tetsuo, co przekładało się na jego rodzinę. Z Hisakim minęła się ostatnio może rok temu, jak nie więcej.
- Wiem, że pcham się w nieswoje sprawy, ale nie pogodziliście się może?
Riko spojrzała po nim, trochę zaskoczona troską w jego głosie. Podejrzewała, że chodziło o jego brata. No tak. Rodzina też się martwiła o Tetsuo, zapewne bardziej niż ona, czy ktokolwiek inny.
- Mamy zamiar się pogodzić. – odparła po chwili. – Znaczy ja mam zamiar nas pogodzić, a oni nie mają wiele do gadania. – dodała zacięcie, uśmiechając się.
- Jesteś w mocno bojowym nastroju, Ishikawa. Bardziej niż zwykle.
- Bo mam zamiar to wszystko odkręcić, czy im to się podoba czy nie.
- Chwila. – Hisaki zmarszczył brwi. – Komu i co odkręcić?
- Tym dwóm jełopom i twojemu bratu. – rzuciła pobieżnie, kiwając głową na pożegnanie. – A teraz wybacz, Hisaki, ale trochę nie mam czasu na pogaduszki. Nie jestem pewna gdzie są, a nie mam na to całej nocy. – Zamachała dłonią na pożegnanie i zostawiła studenta, oddalając się szybkim krokiem na swoich długich nogach.
Hisaki stał w tym samym miejscu jeszcze przez chwilę, patrząc jak nastolatka znika mu z oczu.
- Odkręcić, co? – prychnął z rezygnacją pod nosem, ale pokręcił głową i uśmiechnął się pod nosem. Po czym zrezygnował z bezcelowego kręcenia się po mieście i skierował swoje kroki ku domu.
***
Jej kobieca intuicja nie zawiodła jej i tym razem. Riko przekroczyła próg baru i od razu dostrzegła kolegów siedzących w kącie z kuflami piwa i jakąś zakąską. Najwyraźniej świetnie bawili się, żartując o czymś i śmiejąc się z tego razem. Dziewczyna zignorowała zdziwione spojrzenie barmana, kiedy w legginsach i bluzie przemierzała nawet kulturalny bar i skierowała się do stolika chłopaków.
Śmiech zamarł im na ustach, gdy dosiadła się do nich.
Takashi i Yousuke spojrzeli po sobie niepewnie, nie poznając dziewczyny na pierwszy rzut oka. Zapewne, gdyby jej wdzięki były bardziej widoczne nawet by się nie zająknęli tym wyróżnieniem, ale bluza nie była najszykowniejszym strojem na świecie. Riko dostrzegła po ich spojrzeniach, że myślą jak delikatnie ją spławić i zdała sobie sprawę, że dopóki się nie odezwie, nie zorientują się.
- Już nie udawajcie idiotów. Akurat wy powinniście mnie poznać. – mruknęła z niezadowoleniem. Taa, cudowne rozpoczęcie rozmowy, która miała dążyć do pogodzenia się ze wszystkimi.
- Riko? – wydusili jednocześnie.
Dziewczyna widziała, że są w zbyt wielkim szoku, by od razu coś powiedzieć lub, co było bardziej prawdopodobne, kazać jej się stąd wynosić. Dała im chwilę czasu na zastanowienie się, siadając wygodnie na skórzanej kanapie z wysokim oparciem.
- Czy tobie odbiło? Od kiedy ty się tak ubierasz? – wydusił Takashi, a pod koniec jego wypowiedzi, na jego usta wkradł się krzywy uśmieszek. – Byłaby wielka szkoda, gdyby ktoś z twoich znajomych cię tak zobaczył, co?
Yousuke zaśmiał się krótko, patrząc się na Riko, by widzieć jej reakcję. Jednak dziewczyna tylko skrzyżowała ramiona, stukając z zniecierpliwieniem palcem o ramię.
- Po co tu przyszłaś? – spytał w końcu przewodniczący, patrząc się koleżance prosto w oczy. Takashi również przybrał poważniejszy wyraz twarzy.
Riko odetchnęła głęboko.
- Przyszłam przeprosić. Więc. Przepraszam was, chłopaki. – powiedziała całkowicie poważnie, patrząc się po nich. Nim jednak zdążyli rzucić jakąkolwiek złośliwą uwagę, dodała: - I kiedy mówię przepraszam, chodzi mi o to, że olałam was, moich przyjaciół i zostawiłam jak śmieci. Przepraszam.
Zapadła cisza, a pewność siebie Riko kurczyła się z każdą sekundą.
- Ty sobie teraz z nas chyba kpisz, prawda? – spytał się Takashi cicho, z złością ukrytą w głosie.
- Czy ja wyglądam jakbym żartowała? – odparła śmiertelnie poważnie Riko.
- No to jesteś skończoną idiotką. – skwitował Yousuke. – Czy ty serio myślałaś, że pojawisz się znikąd, ubrana jak kiedyś i my od tak ci wybaczymy? Super Riko, tak, tak, przyjaźnijmy się znowu. – ostatnie słowa wypowiedział kpiąco.
- Przykro mi, że uważacie, że moja inteligencja wyparowała. Nawet nie spodziewałam się tego, że przyjmiecie przeprosiny, a dopiero co wybaczycie. – prychnęła.
- To po cholerę w ogóle przepraszasz? – warknął Takashi.
- A co kurwa innego mam powiedzieć? – Riko podniosła głos. – Co według was mogę zrobić innego niż przeprosić? Czy jakiekolwiek inne słowa do was dotrą!?
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
- Przegrałaś jakiś zakład?
- Ja pierdole, kurwa wasza mać! – dziewczyna wybuchła, przejeżdżając dłonią po twarzy, naciągając są w bardzo nie dziewczęcy sposób. - Słuchajcie chłopaki. Wiem, że mi odbiło. Odbiło mi i zachowywałam się jak suka, a pewnie jeszcze dalej będę się tak zachowywać. Ale żałuję tego. Naprawdę, żałuję i jest mi przykro. Nie jestem taka głupia, by liczyć, że kiedykolwiek jeszcze będę się z wami trzymać…
- Nikt nie chciałby się trzymać z taką szmatą jak ty. – wtrącił Takashi.  
Riko urwała gwałtownie, czując jak jej niepewność ustępuje miejsca frustracji.
- Wy mi nie wierzycie, prawda? – spytała cicho, opuszczając wzrok. Odpowiedział jej cichy śmiech. – No błagam was, dlaczego miałabym kłamać? – podniosła na nich wzrok, a oni ucichli widząc łzy tańczące w kącikach jej oczu. Byli bardziej zdziwieni, że ona, Riko Ishikawa, okazała komukolwiek słabość, niż odczuwali skruchę.
Dziewczyna zagryzła wargę i zacisnęła mocno powieki, biorąc się w garść.
- Myślałam nad tym co się dzieje teraz od dłuższego czasu. O naszej starej przyjaźni, o tym co się dzieje z Tetsuo, o naszym wzajemnym traktowaniu… I uważam, że teraz jest czas by coś zrobić.
- Przepraszam bardzo, bo nie rozumiem? – Takashi uniósł brwi.
- Jak zwykle wszystko z jej rozumowaniem sprowadza się do jakiegoś zauroczenia… - prychnął Yousuke.
Riko już brała zamach by uderzyć pięścią w stół, ale opanowała odruch na tyle, by jedynie dotknąć blatu dłonią. Rozprostowała palce, biorąc wdech przez zaciśnięte zęby.
- Nie robię tego dlatego, że Tetsuo mi się podoba. Możecie w to nie wierzyć, ale robię to ze względu na naszą starą przyjaźń. A on potrzebuje teraz przyjaciół i wsparcia. – Riko podniosła się płynnie. – Może mówię to trochę późno, biorąc pod uwagę, że minął rok od śmierci Keiko Tachibany. – wzruszyła ramionami, nie mając żadnej ekspresji na twarzy. – Ale wy uważacie się za jego przyjaciół, prawda? Więc dlaczego siedzicie tutaj, pijąc piwo zamiast w końcu z nim pogadać, okazać empatię?
- A ty co?
- Ja mam zamiar coś zrobić. Porozmawiać, okazać wsparcie, dać mu coś czego potrzebuje. Jeszcze nie jestem pewna co, ale sądzę, że powinniśmy być przy nim wszyscy. Dlatego tutaj przyszłam i dlatego w końcu znalazłam siłę, by was przeprosić.
Więc proszę, nie dla mnie, ale dla Tetsuo – pójdźmy do niego jako przyjaciele. Bo on naprawdę nie da rady z tym wszystkim sam.
 Jedyną odpowiedź jaką dostała to milczenie i lekko znudzone spojrzenia.
Pokręciła głową z rozczarowaniem, wiedząc, że nie ma tutaj już czego szukać. Wyszła z baru, zostawiając starych przyjaciół samym sobie, bez słowa pożegnania.
***
Tetsuo przy biurku, czytając książkę, gdy jedne z ostatnich promieni słońca oświetlały jego pokój. Chłopak przeciągnął się na fotelu i zakładając ręce za kark, spojrzał przez okno. Jego wzrok nie skupił się na niczym konkretnym.
Zazwyczaj o tej porze wychodził na cmentarz. Jednak teraz jakaś cząstka jego nie chciała tam iść. Krzyczała bardzo głośno, żeby zapomniał, a jej krzyk był tak rozdzierający, że Tetsuo zawahał się na chwilę. Nie był pewien, czy faktycznie nie osiągnął momentu, w którym już nie ma na to wystarczająco sił.
Dziękuję, że jesteś, Tetsuo.
Ale to była tylko jedna cząstka, która została szybko zduszona przez jego ból. Tetsuo wstał od biurka, zarzucił pierwszą bluzę, która nawinęła mu się pod ręce, wcisnął zapałki i świeczkę do kieszeni, po czym wyślizgnął się cicho z pokoju. Nie był pewien, czy brat wrócił do domu i czy znowu nie zechce próbować go powstrzymać.
Jednak znalazł się przy drzwiach bez większych trudności i przeszkód. Schylił się by zawiązać sznurówki w adidasach, gdy wyczuł obecność kogoś za sobą. Wziął głęboki oddech.
- Jeśli jesteś tutaj tylko po to, by zabronić mi iść, to sobie daruj, Hisaki. – rzucił ostro, obracając się twarzą do brata.
Jednak student stał oparty o framugę, a jego twarz nie wyrażała złości. Była zamyślona i trochę zatroskana. Hisaki odetchnął.
- Wiesz, Tetsu, jesteśmy braćmi. Dlatego chciałbym jakoś pomóc, bo boli mnie, gdy widzę cię w takim stanie. – powiedział spokojnie. – Ale jestem kiepski w takich sprawach, jak pewnie zdążyłeś zauważyć.
Tetsuo spojrzał na brata szeroko otwartymi oczami, nie wierząc w słowa wydobywające się z ust starszego rodzeństwa.
- Nie powstrzymam cię przed pójściem tam. Po prostu powiedz mi, kiedy chciałbyś o tym porozmawiać lub kiedy potrzebujesz pomocy. Bo chciałbym ci jakoś pomóc.
Nastolatek spojrzał jeszcze raz w szczere oczy Hisakiego. Z początku odwrócił się do drzwi, by odejść bez zbędnych słów, ale coś w nim pękło. Zwrócił się do brata i bez ostrzeżenia uścisnął go. Ten drugi, lekko zdziwiony dopiero po chwili odwzajemnił mocny uścisk. Tetsuo szybko go puścił, wykrzesując z siebie nikły uśmiech i wyszedł z domu.
Hisaki uśmiechnął się nostalgicznie pod nosem, wiedząc, że przynajmniej poczynił mały krok, by pomóc bratu.
***
Riko nie wiedziała, że znajdzie się tego samego dnia ponownie na cmentarzu. Nie planowała tego. W jej zamyśle było odwiedzenie Tetsuo, albo zatelefonowanie do niego, ale intuicja podpowiedziała jej, że chłopak pojawi się tu ponownie.
Było ciepło, ale ją i tak przechodziły dreszcze.
Cmentarz wieczorną porą nie był wymarzonym miejscem na spędzanie czasu w piątek. Opuszczone, osamotnione groby zmarłych bez żadnej zapalonej świeczki nadawały ponurą aurę i mimowolnie ludzkie myśli wędrowały do spraw związanych z życiem oraz śmiercią.
Wszyscy i wszystko kiedyś przeminie.
Riko znalazła skromny grób dziewczyny z łatwością, ale nie było najmniejszego śladu odwiedzin przez ostatnie godziny. Najwyraźniej Tetsuo nie pojawił się jeszcze. Albo nie miał zamiaru się pojawić. Riko wzięła głęboki oddech.
Nie wiedzieć czemu, patrząc się na nagrobek odczuwała nostalgię, a w pamięci pojawiał się obraz chłopaka, który od razu po szkole wybiegał z budynku i próbował łapać autobus. Dawny przyjaciel nigdy nie wydawał się taki promienny. A teraz Riko spoglądała na grób rówieśniczki, której nigdy nie poznała. Która była dużo ważniejsza dla Tetsuo niż ona, która przez własną głupotę, nie znaczyła dla niego nic.
Stop. Nie czas na rozterki miłosne. Nieważne od uczuć, to twój przyjaciel.
- A może jednak nie powinnam tutaj przychodzić… - szepnęła pod nosem, zdając sobie sprawę, że może nie znaleźć żadnych odpowiednich słów. Przecież i tak nie da rady niczego naprawić…
- Akurat to cieszę się, że ty pojawiłaś się pierwsza.
Czarnowłosa odskoczyła od nagrobka jak oparzona, zwracając się twarzą wprost do eterycznej zjawy, którą dostrzegła tu kilka godzin wcześniej. Teraz, gdy była bliżej kontury jej ciała wydawały się ostrzejsze i mniej przeźroczyste, a Riko dostrzegła długie, proste włosy, ciepło spoglądające na nią oczy i nieśmiały uśmiech. Dopiero w następnym momencie kolejne szczegóły rzuciły jej się w oczy; cienie pod oczami, blada skóra, kościstość. Nie było wątpliwości, że to choroba ją wykończyła.
Riko przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę, że duch nie znika po mrugnięciu oczami.
- Przepraszam, przestraszyłam cię? – zaśmiała się zjawa, pocierając dłonią kark. – No pewnie, że tak. Wiedziałam, że pojawienie się w typowo „duchowym” stylu będzie zbyt… widowiskowe.
Czarnowłosa nie mogła odnaleźć języka w gębie.
- Teraz nie znikniesz? – wydusiła, mrugając kilkakrotnie oczami.
Keiko, zdziwiona w pierwszym momencie, sama zamrugała powiekami, po czym, zduszając śmiech, rozszerzyła usta w dobrotliwym, lekko zawstydzonym uśmiechu.
- Nie, już nie znikam. Głupio przyznać, ale sama się przestraszyłam, że mnie zobaczyłaś. Większość osób nawet, kiedy chcę by mnie widziała i tak nie otwiera umysłu na tyle, by mnie dostrzec.
- Masz na myśli…
- Nie. – odparła zjawa szybko. – Nie chcę by on mnie widział.
Riko spojrzała na przeźroczystą postać, nie pewna jak powinna się zwrócić. Keiko od razu się uśmiechnęła.
- Możesz mi mówić po imieniu. I tak mi już wszystko jedno. – roześmiała się.
Riko wysiliła się na uśmiech. Jakoś żartowanie z własnej śmierci nie wydawało jej się tak zabawne.
- Keiko… Dlaczego ty… - dalej nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Dziewczyna nawet wątpiła czy w takiej sytuacji istniało coś takiego jak odpowiednie słowa.
- Nie sądzę, by pokazanie się mu jakkolwiek pomogło. – zjawa spuściła wzrok.
- A co z waszą czerwoną nicią? Może jakbyś z nim porozmawiała…
- Obie wiemy, że nie dałby rady jej zerwać. Tym bardziej wtedy, kiedy by mnie zobaczył. – ton głosu Keiko, choć wydawał się odległy i nierealny, przepełniony był czystą rozpaczą. – Popełniłam błąd nie przygotowując go na to wszystko. Popełniłam błąd pokazując mu się po śmierci. Nasza nić tylko się wzmocniła. Nie miałam pojęcia… - jej głos się załamał, a sama dusza schowała twarz w dłoniach, kuląc się. – Nie miałam pojęcia, że tak bardzo go tym skrzywdzę…
Riko patrzyła jak eteryczne łzy, emanujące błękitną poświatę znikały nim spadły na ziemię. Nie wiedziała co zrobić, co powiedzieć. Pocieszyć? Czy w ogóle była szansa na pocieszenie. Czytała dużo o bratnich duszach, ale sama, nie mając nikogo ani nie przeżywszy podobnego bólu i rozpaczy, co mogła powiedzieć? Samo patrzenie na dwójkę ukochanych sprawiało jej przykrość. Może i zależało jej na Tetsuo, mimo iż on prawdopodobnie nigdy nie poczuje nic do niej, ale czy to faktycznie była miłość? Czy to faktycznie bolało tak jak śmierć drugiej osoby, której losy były związane przez opatrzność?
Dziewczyna poczuła, że musi coś zrobić, ale uczucie bezsilności przytłaczało.
Nie ważne od słów, uczucia tak szybko nie znikną, a nic się nie naprawi.
Nic nie dało się tu naprawić.
- Ale… - zjawa nagle podniosła głowę, a w jej oczach widniała powaga i prośba. – Cieszę się, że miałam szansę porozmawiać z tobą, Riko.
- Ze mną? – wydukała po chwili dziewczyna, nie pewna jak zareagować.
- Tak. – przytaknęła Keiko, podchodząc o krok bliżej. – Nie ważne co inni o tobie sądzą. Jesteś dobrą osobą. Popełniłaś kilka błędów, ale każdy je popełnia. Nie jesteś złym człowiekiem. – postać uśmiechnęła się ciepło.
Riko zacisnęła wargi, czując jak emocje objawiają się w postaci łez. Shizuku nie mogła lepiej ująć tego, kim była ta chuda, chorowita dziewczyna. Ciepła.
- Ale dlaczego ty nie chcesz z nim porozmawiać? – spytała, starając się nie płakać.
Keiko spojrzała Riko prosto w oczy, nie ukrywając nic. Stała tak w bezruchu przez chwilę, jakby zbierając się na odwagę. Po czym na jej ustach zakwitł bolesny uśmiech, a czarnowłosa odniosła wrażenie, że eteryczna postać zamigotała, jakby rozpadając się.
- Czy ty sądzisz, że nie chcę? – spytała tylko, pozwalając by błękitne łzy spłynęły po jej przeźroczystych policzkach.
Riko nie była w stanie dłużej powstrzymać fali empatii w stronę dziewczyny i płacz wstrząsnął jej ciałem. Zakryła usta dłonią, kręcąc głową. Nie zgadzając się na rzeczywistość, w której to wszystko istnieje.
- Nie marzę o niczym innym niż odezwanie się do niego. Rozmowa z nim. Jego dotyk, tak odległy. Żeby dostać jeszcze choć kilka chwil… Ale to nie czas na bycie egoistycznym. – Keiko uśmiechnęła się cierpko. – Już okazałam wystarczająco egoizmu…
Riko płacząc coraz bardziej, nie mogła powstrzymać odruchu, by przygarnąć duszę do siebie i przytulić. Bo nic innego nie mogła zrobić. Żadne wypowiedziane słowo nic nie pomoże.
Ale jej dłonie chwyciły powietrze wokół zjawy, rozmywając tylko krawędzie eterycznej postaci. Dziewczyna zatoczyła się, rozglądając za duchem Keiko i przeraziła się na moment, że tamta zdążyła odejść. Niebieska poświata, wyglądająca niczym gwiezdny pył zawieszony w przestrzeni znów uformowała płaczącą duszę.
Riko nie zdążyła wybuchnąć jeszcze większym płaczem, ale podświadomość powstrzymała ją. Keiko otarła napływające łzy wierzchem dłoni.
- Wybacz, że zniknęłam tak nagle. To mój pierwszy raz, gdy ktoś płacze nad moimi problemami razem ze mną. Jak przyjaciółka. – uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością. – Dziękuję.
Riko już nie była pewna, która z nich miała bardziej zrozpaczony wyraz twarzy. Teraz była pewna, że nie wydusi żadnych słów, nie ważne jak bardzo powinna je powiedzieć.
- Riko. – dusza spojrzała na nią z przenikliwością. – Uważam, że powiedziałam Tetsuo wszystko co mogłam i powinnam za życia. Teraz, nie ważne jakich słów użyję, czy co uczynię – martwa dziewczyna mu nie pomoże.  On potrzebuje żywych ludzi, Riko. – eteryczna dłoń zatrzymała się niedaleko jej ramienia, jakby chcąc je ścisnąć i dodać otuchy. – Przyjaciół.
Czarnowłosa dziewczyna, przygnieciona uczuciami, zdobyła się tylko na skinienie głową. Wiedziała o co chodzi jasnowłosej zjawie.
Keiko natomiast spojrzała jeszcze raz w jej szare oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
A w następnym momencie znikła tak samo nagle, jak się pojawiła.
Riko musiała wziąć dużo głębokich wdechów, by oddech i serce uspokoiły się. Łzy zaczynały już wysychać na jej policzkach, gdy usłyszała za sobą kroki, a chwilę później dość ostry ton głosu.
- Co ty tu robisz?
Riko obróciła się, spoglądając prosto w oczy Tetsuo. Chłopak popatrzył na nią z ukosa, a dziewczyna od razu wiedziała, że rozpoznał ją bez problemu. Zastanawiała się, czy tak jak Takashi i Yousuke rzuci komentarz na temat jej wyglądu, ale on jedynie minął ją bez słów. Czarnowłosa patrzyła za chłopakiem, który nic nie robił sobie z jej obecności. Tetsuo uklęknął, wymienił spokojnie wkłady w zniczach i wprawnymi ruchami zapalił zapałką wszystkie świeczki.
- Masz zamiar tu tak stać? – spytał, podnosząc się i otrzepując kolana.
Riko już miała syknąć ostrą uwagę o tym, że nawet nie raczył na nią spojrzeć, ale wiedziała, że to nic jej nie da. Dlatego wzięła głęboki oddech.
- Cześć Tetsuo. – urwała na moment, bo chłopak prychnął, rozbawiony. – Musimy pogadać.
- No muszę powiedzieć, że wyczucie czasu masz idealne. – roześmiał się sarkastycznie, rzucając znaczące spojrzenie na otaczający ich cmentarz. – Śledziłaś mnie?
- Już sobie nie schlebiaj. – warknęła, ale opanowała się. – Znam cię tyle lat, że wiem, gdzie mógłbyś pójść. – dodała spokojniej.
Tetsuo uśmiechnął się z lekką irytacją.
- Aha, już rozumiem. Czyli w końcu przypomniałaś sobie, że miałaś przyjaciół? – zaśmiał się, a gdy zobaczył, że otwierała usta by coś powiedzieć, kontynuował. – I ty masz teraz czelność pojawiać się znikąd i co, oczekujesz, że porozmawiamy? A już nie pamiętasz jak ja usiłowałem z tobą porozmawiać, a ty zmieszałaś mnie z błotem i całkowicie olałaś? 
Riko zamknęła usta.
- No właśnie. Daruj to sobie, Riko.
- Nie daruję.
Tetsuo przewrócił oczami.
- Nie daruję. – powtórzyła z większym naciskiem.
- Co ci dzisiaj odbiło!? – warknął na nią.
- Bo, do kurwy cholery jasnej, usiłuję się z wami pogodzić, a wy udajecie tępych idiotów, którzy nie rozumieją po japońsku! – wrzasnęła. - Myślicie, że gdybym nie wiedziała, że źle zrobiłam, to przyszłabym was przepraszać, mimo iż za każdym razem mnie wyzywacie?
- A i niby tak nagle stwierdziłaś, że się zmienisz? – zakpił Tetsuo, z udawanym zrozumieniem. – Czyżby Takashi się nie mylił? Podobam ci się, to stwierdziłaś, że chcesz się ze mną przespać? 
Przez twarz dziewczyny przemknęło wiele emocji w tym samym momencie.
- No to już sobie, kurwa, schlebiasz. – powiedziała cicho.
- Z tego co słyszałem, to wcale nie…
- A dlaczego, kurwa, nikt się mnie o to nie zapyta!? – krzyknęła. – Nikt z was, skończone pierdoły, nie pytał się o to mnie! – jej wściekły głos się załamał, ale dziewczyna zrobiła krok do przodu, Tetsuo natomiast się cofnął. – Naprawdę masz mnie za taką szmatę, co śpi ze wszystkimi!? Naprawdę? Nie przespałam się z nikim, cholera jasna…
Tetsuo milczał, zszokowany. Riko, którą obserwował przez ostatnie lata w szkole, całkowicie zdusiła w sobie tą wybuchowość na rzecz miłych, dziewczęcych uśmieszków. Dziewczyna ciężko oddychała, zbierając w sobie odpowiednie słowa.
- Nie oczekuję tego, że którykolwiek z was zechce jeszcze się ze mną przyjaźnić. Że będzie tak samo. Nie jestem dzieckiem. – cedziła słowa ze wściekłą bezsilnością. – Ale widzę, że cierpisz i nie mam zamiaru zostawić przyjaciela samego, bo tamci idioci nie reagują. – spojrzała na niego, karząc mu milczeć swoim morderczym wzrokiem. – Bo właśnie dlatego to robię. Nie dlatego, że się zakochałam – mam honor i w takiej sytuacji nie stawiałabym na romantyczne uczucia. Ale cholera jasna, robię to ze względu na naszą przyjaźń.
Tetsuo stał tam jeszcze w większym szoku, patrząc się przyjaciółkę z dzieciństwa jakby widział ją po bardzo długim czasie. Znów wyglądała tak samo – rozczochrane włosy, okulary i naciągnięta bluza. Brązowe tęczówki jego oczu były szkliste.
- Nie mogę powiedzieć, że wiem co czujesz. – podjęła znowu Riko, ale w jej głosie nie było już cienia złości. – Ale błagam, daj sobie pomóc. Musisz pozwolić tym uczuciom wypłynąć. To musi boleć. Bo inaczej czas nie da rady wyleczyć ran, które ukrywasz. – dziewczyna otarła łzy gromadzące się w kącikach oczu. – Przepraszam, nie jestem w sytuacji, w której ja powinnam płakać…
Chłopak spojrzał na nią, nawet nie oczekując zobaczyć kogoś kogo znał. Ale w skorupce, którą zbudowała wokół siebie pojawiły się ubytki, a Riko, którą znał i z którą się przyjaźnił dalej tam była. Zamknął na moment oczy.
Gdzieś w sercu czuł, że to były jedne z tych słów, które powinien usłyszeć.
Nie było to zapomnij.  
Zaakceptuj.
Otworzył oczy i uśmiechnął się do niej już bardziej przyjacielsko.
- Wolę taką Riko, od tej ze szkoły.
- Ja chyba też wolę tą siebie. – odparła, uśmiechając się przez łzy.
Stali przez chwilę w ciszy, ale jakaś cienka nić porozumienia zawiązywała się między nimi.
Tetsuo wziął głęboki oddech.
- Wiesz, nie wiem czy dam radę… - zaczął, ale pokręcił głową, cichnąc. – Nawet sobie nie wyobrażasz ile ona dla mnie znaczyła. To uczucie było jakby pierwszą prawdziwą rzeczą w moim życiu. To takie uczucie jakbyś… czuła przez całe życie ciepło promieni słońca, ale przy niej stały się jeszcze delikatniejsze i cieplejsze, a teraz… Nie czujesz nic, nawet jeśli jest to środek lata. Tylko chłód i ciemność. Jakby była powietrzem, a bez niej dławisz się i dusisz, ale wciąż żyjesz.
Riko niepewnie dotknęła jego ramienia.
- A ja nie potrafię… Sam nie wiem. – Tetsuo wplótł palce we włosy. – Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Czasami śni mi się, że ona wyzdrowiała i dalej tutaj jest. A kiedy się budzę, zdaję sobie sprawę, że nawet… Nawet nie potrafię wypowiedzieć jej imienia. Cholera, nie jestem w stanie przywołać w pamięci jej twarzy… Głosu… - broda chłopaka, jak i jego ramiona zaczęły drżeć. – Tak bardzo boję się jej zapomnieć. Tak panicznie się tego boję…
- Tetsuo. – głos Riko był łagodny, gdy mocniej ścisnęła jego ramię. – Nie zapomnisz. – spojrzała na jego zrozpaczoną twarz, tak łudząco podobną rozpacz na twarzy Keiko. – Serce nie zapomina. Jeśli ona była dla ciebie ciepłem słońca, to każdy promień powinien być jej obecnością. Czujesz chłód, bo boisz się. Pozwól jej pojawiać się jako słodkie wspomnienie, a nie bolesny epizod, którego nie chcesz zakończyć. – Tetsuo spojrzał na nią. Starała się uśmiechnąć. – Ona kocha cię tak bardzo, że nie oczekuje od ciebie niczego więcej, jak bycia szczęśliwym.
Łzy spłynęły po policzkach chłopaka.
- Kochałem ją tak mocno, że nie jestem pewien czy dam radę żyć. – wyszeptał ledwo dosłyszalnie, a każde słowo przepełnione było uczuciami.
- Musisz żyć.
- Dlaczego?
- Ponieważ żyjesz.
Riko, mimo iż nie była pewna, czy on będzie tego chciał, zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła mocno i długo. Czuła jak chłopak się trzęsie, ale w końcu odwzajemnił uścisk, starając się znaleźć oparcie w jej ramionach.
Ona miała rację. Żył. Oddychał. Czuł ciepło promieni na swojej skórze każdego dnia.
Dziękuję, że jesteś.
 Kocham cię.
Przepraszam, że trzymałam moją chorobę w tajemnicy.
Przepraszam, że cię zostawiam.
Nie zapomnij o mnie.
Nie rozpaczaj za mną.
Tetsuo.
Żyj.
Słowa dziewczyny zabrzmiały w jego pamięci, ale teraz brzmiały zupełnie inaczej. Bolały tak samo, ale... Pozwolił im boleć. Bo ból zawsze mija, nieważne jak długo by nie trwał.
Kiedy otworzył oczy, miał wrażenie, że jest środek dnia. Podniósł wzrok nad ramieniem przyjaciółki i zdał sobie sprawę, że to tylko punktowe źródło światła. Rozszerzył oczy, zapominając o oddychaniu.
Zobaczył ją.
Stała przy swoim nagrobku, na wpół wyraźna, na wpół przeźroczysta. Dostrzegł również czerwoną nić wiążącą ich palce, która urwała się po środku i nikła, biegnąc ku przeciwnym końcom. Rzucił zjawie przerażone spojrzenie, ale Keiko uśmiechnęła się z ulgą patrząc jak nić wiążąca ich dusze w końcu znika.
Dziewczyna wydawała się być w końcu szczęśliwa.
W jej oczach dostrzegł miłość, gdy jej usta wypowiedziały jedno, ostatnie słowo.
‘Dziękuję.’
 Nie musiała mówić nic więcej. Wszystko zostało już powiedziane.
Bratnie dusze po raz ostatni uśmiechnęły się do siebie w słodkogorzkim uśmiechu.
A chwilę później wszystko zniknęło.
Tetsuo w końcu puścił Riko, a dziewczyna spojrzała na niego z zaniepokojeniem.
- Wszystko w porządku? – spytała, widząc jego wzrok, utkwiony w oddalonym punkcie. Chłopak spojrzał na nią powoli.
- Tak. – przytaknął. – Chyba nareszcie tak.
W ciszy, która nastała usłyszeli szybkie kroki, a zza zakrętu wypadło dwóch zziajanych chłopaków. Zarówno on jak i Riko spojrzeli na nich z czystym zaskoczeniem. Takashi i Yousuke, nim cokolwiek powiedzieli, usiłowali złapać oddech.
A kiedy to zrobili, zwrócili się do dziewczyny, pochylając głowy nisko.
- Przepraszamy. – powiedzieli ze skruchą.
- Nie powinniśmy byli cię tak potraktować. – przyznał Takashi, dotykając ramienia Riko. – Przepraszam za te wszystkie słowa.
- Ciebie też źle traktowaliśmy, stary. A nawet nic nie zrobiłeś. – przewodniczący spojrzał na Tetsuo.
Chłopak patrzył się po nich z zaskoczeniem, ale w końcu na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Wybaczam wam. Chyba postanowiłem w końcu zacząć od nowa.
- My też. – rzucił od razu Takashi. – Znaczy. Postanowiliśmy spróbować zacząć od nowa. Razem. We czwórkę. – dodał, puszczając niepewnie oko do Riko.
Dziewczyna wpatrywała się w nich ze łzami.
- Chłopakiiiiiii… - zawyła w końcu rzucając się na nich.
Roześmiali się. Takashi chwycił dziewczynę w objęcia, a Yousuke zarzucił ramię Tetsuo, przyciągając go do nich. Wszystko na moment wydawało się być takie jak dawniej.
Prawdziwe.
Może oni wszyscy się zmienili, ale byli razem.
Tetsuo jeszcze ostatni raz spojrzał na płomień świecy migocący w ciemnościach i uśmiechnął się. A gdyby ktoś przypatrzył się dokładniej, dostrzegłby czerwoną nić zawiązaną przy jego palcu. Rozerwaną, by w końcu mógł ruszyć dalej, a pozostałą przy nim – by nie zapomniał.

Koniec 
________

Uznajmy to za sequel "Najpiękniejszych Chwil". Dzięki za przeczytanie i powodzenia w roku szkolnym. (też się nie cieszę)