Kilka Chwil
Stołówka była gwarna i głośna jak
każdego, zwykłego, szkolnego dnia. Uczniowie wchodzili grupkami, zanosząc się
śmiechem, przerywanym ciągłymi marudzeniami na temat nauki i zbliżającego się
końca roku. Niektórzy siadali przy stolikach sami i obkładali się książkami,
czując, że grunt pali się im pod nogami.
Przy jednym stoliku było szczególnie
tłoczno i gwarno. Mimo, że miejsca zostały przeznaczone dla 6 osób przy stole,
tak teraz zebrali się tu prawie wszyscy chłopcy z 2B. Krzyczeli jeden przez
drugiego, wybuchając co jakiś czas śmiechem. Dyskutowali gorączkowo na temat
letniej, klasowej wycieczki, a każdy z nich miał na nią inny pomysł.
- Co o tym myślisz, Tetsu? – rzucił
przewodniczący w stronę chłopaka, który siedział między nimi jakby nieobecny. –
Tetsuo? – powtórzył ze znużeniem Yousuke, ale dalej nie widząc reakcji,
westchnął głęboko.
- Hizaki! Hizaki! – jakiś kolega walnął
go z łokcia, a chłopak podniósł gwałtownie głowę, rozglądając się ze
zdziwieniem, jakby dopiero co się obudził.
- Słucham? – wydusił, wodząc swoimi
ciemnymi oczami po rówieśnikach, którzy wybuchli śmiechem widząc jego minę.
Yousuke wzniósł oczy ku niebu.
- Czy moglibyście się łaskawie zamknąć?
– westchnął ze zrezygnowaniem, podpierając brodę na dłoni. – Tetsuo, weź wymyśl
coś normalnego.
Kasztanowłosy zamyślił się ponownie.
Między chłopcami zapadła grobowa cisza, każdy czekał na genialny pomysł
licealisty. Tetsuo uśmiechnął się po chwili promiennie i powiedział:
- Może Kobe? Dużo tam atrakcji, np.
Zamek Himeji… - powiódł wzrokiem po kolegach, czekając na zgodę lub jej brak.
Licealiści wybuchli zgodnym chórem, po
kilku sekundach znów przekrzykując się, co powinni zobaczyć na wycieczce.
Tetsuo znów zamilkł, powoli zatapiając się we własnym świecie, ale nim ponownie
oddał się rozmyślaniom, Yousuke pokazał mu uniesionego kciuka i włączył się do
zażartej dyskusji, swoim dojrzałym i spokojnym tonem głosu.
- Ejo, Tetsuo… - Takashi trącił
przyjaciela łokciem. – Co jest?
Chłopak spojrzał na kumpla, który
zaniepokojony jego stanem, darował sobie beztroskie przekomarzanie się.
Uśmiechnął się szeroko i pomachał uspokajająco dłonią.
- Nic takiego. – zaśmiał się. – Trochę
przymulam.
Takashi prychnął, a usłyszawszy coś,
wykrzyknął do tłumu:
- W życiu nie pojadę do ChinaTown w Kobe,
będąc w Japonii!
Tetsuo jeszcze na ułamek sekundy spuścił
wzrok, po czym wyprostował się i zawołał ze śmiechem:
- A ja nie odpuszczę zamku Himeji!
Kilku kolegów spojrzało po nim z
zaciętymi minami, widząc, że przeszła mu chandra i znowu można było się droczyć
na całego. Jedynie Yousuke popatrzył się na niego z ukosa przez krótką chwilę.
***
- Ja nie mogę, z kim ja żyję…? – jęknął
ze znużeniem Takashi, rozmasowując sobie kark.
Tetsuo zignorował go i szedł dalej w
milczeniu.
Zbliżał się koniec maja. Czas kwitnięcia
wiśni powoli przemijał, więc cała droga usłana była różowymi płatkami. Słońce
dawało przyjemne ciepło, a chmury powoli płynęły po błękitnym niebie, nadając
Nagasaki leniwą atmosferę.
- Przymulasz dzisiaj. – rzucił Takashi,
gdy zatrzymali się przy przejściu kolejowym.
Tetsuo otwierał już usta, by zbyć
przyjaciela żartem, ale po chwili wahania zamknął je i wzruszył ramionami.
Chłopak jedynie przekrzywił w odpowiedzi głowę, a czarne kosmyki opadły mu na
czoło. Nie poruszał więcej tego tematu.
- W ogóle ogarniasz, że za rok o tej
porze będziemy pisać maturę? Nie chcę! – roześmiał się Takashi.
- Nie ty jeden! – Tetsuo uśmiechnął się
chytrze do kumpla, odczuwając wdzięczność za zostawienie wcześniejszego tematu
w spokoju.
Takashiego poznał dopiero, gdy trafili
razem do grupy w pierwszej liceum. Zagadał do niego głównie dlatego, że
siedział w ławce za nim, a on nie kojarzył prawie nikogo. Po kilku dniach
okazało się, że mieszkają ulicę od siebie i jakoś ich znajomość się potoczyła.
Wspólne chodzenie do szkoły i wracanie z niej stały się rutyną.
- Ale wracając do tej wycieczki… -
westchnął czarnowłosy. – Jak ty to robisz, Tetsuo? – spojrzał na niego dobitnie
znad okularów. – Zawsze jak coś zaproponujesz to to przechodzi. Cóż za
niesprawiedliwość!
- Widzisz, po prostu umiem czasem
wykorzystać swoją charyzmę – rzucił Tetsuo z krzywym uśmieszkiem.
- CZASEM. – podkreślił ironicznie
Takashi. – Raczej zawsze.
- Już mi tak nie schlebiaj, bo się
zarumienię. – prychnął, udając dziewczęcy głosik. Mimo, że jego kumpel zduszał
śmiech pięścią, po chwili zaczęli chichotać.
- Ale jakby się tak nad tym zastanowić…
- podjął jeszcze raz Takashi, uspokajając się trochę. – Zakumplowałeś się z
całą klasą, wśród dziewczyn jesteś popularny, wysportowany, inteligentny… Wymiatasz
w koszykówkę, grasz na gitarze…Taki idealny przykład przystojniaka z
amerykańskiego serialu! – pstryknął palcami, kiwając jeszcze przy tym z
przekonaniem głową.
Tetsuo przewrócił oczami.
- A tu masz swoją odpowiedź dlaczego
ciebie nikt nie lubi. – rzucił zgryźliwie, jednak usta wygięły się w uśmieszek.
- Akurat oto się nie pytałem! – Takashi
walnął go z łokcia.
- Ej!
Tetsuo mu oddał i zaczęli się szturchać.
- W sumie, to nadal się dziwię, że nie
chciałeś zostać przewodniczącym. Odmawiałeś już chyba dwa razy. – przypomniał
sobie po chwili Takashi.
- Czy zarzucasz coś Yousuke? – Tetsuo
uniósł brwi z geście zapytania, ale widząc bezcenną minę przyjaciela odpuścił
sarkazm i uśmiechnął się. – Eee, to nie dla mnie.
- Jak tam chcesz. – prychnął Takashi.
Gdy zbliżali się już do skrzyżowania, na
którym skręcali w dwie różne strony, czarnowłosy głęboko westchnął. Tetsuo aż
zagwizdał, przygotowując się na jakieś ostatnie narzekania.
- A tak szczerze, Tetsuo… - westchnął
ponownie Takashi, obracając się do przyjaciela. – Chce ci się jechać na
wycieczkę, akurat na wakacjach?
Tetsuo spojrzał ze zdziwieniem na niego,
unosząc jedną brew z zaciekawieniem.
- Em, tak? – potwierdził z lekkim
zawahaniem. – Co ciebie tak nagle…?
Takashi machnął lekceważąco dłonią.
- Nie mówię, że będzie nudno tylko… No
wiesz… To wszystko takie upierdliwe, szkoła, wycieczki i to jeszcze w naszym
czasie wolnym. Jakby to był semestr to dobra, ale… - ciągnął ze znużeniem
okularnik, ale w pewnym momencie urwał, widząc, że Tetsuo spuścił wzrok, a
dłoni zwinął w pięści. – Tetsu?
- Doceń to.
- Ha? – czarnowłosy wytrzeszczył oczy. –
O co…
- To, że możesz chodzić do szkoły,
jeździć na wycieczki… Doceń to. – powiedział chłopak chłodnym głosem, w którym
krył się smutek.
Takashi zamilkł, za bardzo nie wiedząc
co powiedzieć. Tetsuo po chwili rozluźnił dłonie i podniósł wzrok na
przyjaciela. Takashi skrzywił się, widząc te wesołe, ciemne oczy zasnute mgłą.
- Niektórzy nie mieli takiej możliwości.
– dodał jeszcze cicho, ale dobitnie.
Takashi milczał, nadal stojąc na
skrzyżowaniu, gdy brązowowłosy obrócił się i bez słowa odszedł w kierunku
swojego domu.
***
- Wróciłem! – zawołał Tetsuo,
przekraczając próg domu.
- Witaj, witaj. – powiedziała jego mama,
zaglądając z kuchni do przedpokoju. – Co tak długo? – spytała swoim ciepłym,
matczynym głosem, uśmiechając się lekko.
- Wiesz, cały czas dyskutujemy o tej
wycieczce. – odparł tylko, odwzajemniając uśmiech przez krótką chwilę.
Mama popatrzyła się na niego jeszcze
przez chwilę, po czym wróciła do gotowania, woląc dać synowi trochę czasu na
ochłonięcie. Tetsuo popatrzył się za nią z wdzięcznością i rzucił plecak na
stojącą przy drzwiach komodę. Zdjął buty i rozejrzał się po mieszkaniu.
- Nikogo więcej nie ma? – spytał,
opierając się o framugę drzwi.
- Hisaki wyszedł gdzieś na miasto z
kumplami, a tato wraca już z pracy. – odpowiedziała Sanae, krojąc z wprawą
warzywa. – Mnie z kolei wypuścili wcześniej.
Tetsuo zamyślił się przez chwilę, nadal
stojąc z założonymi rękoma w drzwiach. Patrzył się na swoją rodzicielkę, jakby
wcale jej nie widząc. Sanae wyczuła melancholijny nastrój swojego syna i po
dłuższej chwili obróciła się do niego, mierząc go zaniepokojonymi matczynymi
oczami. Nim jednak zdążyła się odezwać, chłopak ocknął się z transu i uśmiechnął
się do niej.
- Zawołaj mnie na obiad, dobrze? Idę się
uczyć. – stwierdził i pobiegł do swojego pokoju.
Kobieta popatrzyła się za nim,
wzdychając ciężko i wróciła do gotowania.
Chłopak rzucił plecak na ziemię, w jak
najdalszy kąt i legł na łóżko. Wbrew pozorom dzień nie był ciężki, a dyskusje
na temat wycieczki stawały się raczej formą rozrywki niż uciążliwością. Jednak
czuł przygniatające go zmęczenie.
- Zamek Himeji, co? – mruknął do siebie,
zasłaniając oczy ramieniem. – I na co ci to było, co? – westchnął smutno,
odpędzając obraz blondwłosej dziewczyny wpatrującej się błyszczącymi zielonymi
oczami w przewodnik turystyczny.
W głębi duszy jednak chciał ją zobaczyć.
Jej twarz, ciepły uśmiech, przy którym zawsze lekko opuszczała powieki,
niesforne i długie włosy, smukłe dłonie. Obrócił się na bok, uśmiechając
ponuro. Znowu się w to zagłębiam.
Pamiętał każdy najmniejszy szczegół. Pamiętał, ale każdego dnia coraz bardziej
przerażała go myśl, że kiedyś jej obraz się zamgli, a on powoli odda ją w
zapomnienie.
Chłopak sięgnął po leżącą pod biurkiem,
pustą ramkę. Spojrzał na nią, czując, że w kącikach oczu zbierają mu się łzy i
odłożył ją z powrotem. Leżała tak od roku pusta, a Tetsuo choć wiele razy
starał się zamieścić w niej zdjęcie, nigdy nie był w stanie się na nie
popatrzeć. Zawsze czuł przeszywający ból i opadał bez sił do życia na łóżko.
Tłumaczył sobie wiele razy, że gdyby miał tu jej zdjęcie byłoby mu prościej się
z tym pogodzić. Teraz jedynie patrzył się na nią, jako na znak braku jej
obecności.
Prychnął.
- Widzisz, nadal nie jestem w stanie
wypowiedzieć twojego imienia… - powiedział cicho, urywając gwałtownie, jakby
zabrakło mu tchu.
Ponownie tylko potwierdził się w tej
myśli, podnosząc się z łóżka. Usłyszał krzątające się osoby na dole, zapewne
jego tato i brat, więc biorąc głęboki oddech zszedł powoli po schodach, by się
przywitać.
Jestem
beznadziejny.
- Cześć wszystkim! – zawołał, szczerząc
się do Hisakiego i taty.
***
Zapadał
zmrok, gdy chłopak w pewnym momencie odłożył długopis na biurko, obok otwartego
zeszytu z zadaniem z matematyki. Jego serce zabiło niespokojnie kilka razy, a
on spojrzał na kartki nie dostrzegając niczego, co było zapisane. Zamrugał,
odetchnął i wyłączył cichą muzykę lecącą w tle. Odsunąwszy się od biurka,
zerknął przez okno i znów podjął tę samą decyzję co zawsze.
Tetsuo zaciągnął bluzę na siebie, mimo
iż nie było tak chłodno, a do kieszeni wrzucił zapałki i jedną z wielu świec
wciśniętych do szuflad komody. Od kilku miesięcy przestał się na nie patrzeć,
przestał powtarzać sobie, że to nie jest normalne. Odetchnął ponownie,
przywdziewając obojętną, naturalną minę i zszedł szybko po schodach, licząc, że
nikt go nie zaczepi.
- Ej, Tetsu. – chłopak syknął, słysząc
brata. Cofnął się w przedpokoju, zaglądając do salonu. Hisaki wykrzywiał głowę,
odrywając się na chwilę od meczu. Student zmarszczył brwi patrząc na młodszego
brata. – Idziesz gdzieś? Może cię podrzucę?
- Nie, dzięki. To nie daleko. – mruknął
w odpowiedzi, kładąc dłoń na klamce.
- A to nie daleko to… To gdzie to dokładnie
jest? Tam chodzisz co wieczór, prawda? – ton Hisakiego stał się bardziej
ostrożny, ale mimo tego Tetsuo odetchnął głęboko ignorując starszego brata i
wyszedł na rześkie powietrze bez żadnych słów wyjaśnienia.
Student patrzył z konsternacją w miejsce,
w którym stał jego brat jeszcze przez sekundą. Zacmokał, marszcząc brwi do
siebie samego, po czym zerknął na mecz. Telewizja nagle wydała mu się banalna w
obecnej chwili, więc z głębokim westchnieniem wyłączył telewizor i poczłapał do
kuchni.
- Co jest, kochanie? – jego mama
wyczuła, że wszedł nie odwracając się od parapetu z rzędem roślinek w
doniczkach. Kobieta dosypywała akurat nawóz do kilku roślinek.
- Nie podoba mi się to. – odparł po
prostu.
Mama zastygła w bezruchu na sekundę, po
czym spojrzała na syna z niezrozumieniem w oczach.
- Chodzi ci o roślinki? Jako dziecko je
lubiłeś… - zaczęła z uśmiechem, ale Hisaki przewrócił oczami i z założonymi
rękoma oparł się o framugę.
- Mamo, wiesz o co mi chodzi. Jestem w
domu od tygodnia i doskonale widzę, że coś nie gra. – matka odwróciła wzrok,
spoglądając na oddalającego się młodszego syna. – No właśnie.
- Kochanie, z nim wszystko w porządku,
naprawdę…
- Mamo, uważasz, że to znaczy bycie w
porządku? Spacery na cmentarz każdego wieczoru? Zapas świec do zniczy w
komodzie zamiast ubrań? Widzisz ty chociaż jakie on ma teraz oczy? Wiecznie
przekrwione, zapadnięte i nieobecne, dopóki ktoś się do niego nie odezwie i nie
zacznie udawać. To jest dalekie od trzymania się dobrze! – podniósł głos przy
końcu, ale ściszył go zaraz potem, spuszczając samemu wzrok.
Mama poczekała chwilę z odpowiedzią.
- Pamiętaj, Hisaki, że twojemu bratu
zmarła… przyjaciółka, a on zawsze był bardziej… wrażliwy od reszty i…
- I jest w żałobie? Nonsens! Minął rok,
mamo. Rok. A on dalej przeżywa to jakby to było wczoraj. A co jeszcze gorzej,
wy mu na to pozwalacie i traktujecie jego obsesję jako coś normalnego!
- Hisaki, nie powinieneś nazywać pamięci
o niej…
- A jak to inaczej nazwać? On znał ją
miesiąc, cholera jasna! Co on zrobi jak
nie wiem, babcia umrze? Zabije się!?
- Hisaki, hamuj się. – ucięła matka.
- To wy coś zróbcie. Bo on sobie z tym
nie radzi i pławi się w swoim żalu. – mruknął na odchodne, po czym wyszedł z
kuchni, kręcąc głową. Matka za nim nie zawołała, obróciła się z powrotem do
kwiatków.
- Powiedział mi tylko coś, co już
doskonale wiem sama.
***
Jako dziecko, Tetsuo nie lubił
sąsiedztwa cmentarza. Uważał to za codzienne pogarszanie sobie nastroju,
przypominając sobie o śmierci i kruchości życia. Z czasem, gdy zaczął dorastać
i mądrzeć zaakceptował miejsce pochówku i żył dalej, nie zważając na codzienne
ostrzeżenie, o nieuchronności końca.
Teraz nawet cieszył się, że cmentarz był
blisko, o ile można było to nazwać powodem do radości, czy radością samą w
sobie.
Chłopak wkroczył w ponure alejki
przeszłych pokoleń starając się nie patrzeć na wiek ludzi zmarłych. Ale nie
mógł oderwać oczu, przypilnować spojrzeń. Jakby się wydawało przyzwoite cyfry
na nagrobkach wprawiały przypadkowych przechodnich w lepszy nastrój.
Popatrz,
a on przeżył 85 lat, też chciałbym tyle dożyć.
I wzmianki podobnego pokroju. Obok
grobów dzieci i ogólnie młodych przechodzi się z ciężkim, smutnym
westchnieniem, jakby śmierć miała dotyczyć tylko starych. Jakby młodzi powinni
zawsze dożyć starości. On sam tak uważał. Uważał, że młodym należy się wolność
i szansa na zebraniu choć garstki doświadczeń, uważał, że dzieci są zbyt
niewinne by po prostu umierać obok ludzi, którzy swoją pamięcią sięgają czasów
tak odległych, że one same nawet nie są w stanie sobie ich wyobrazić. Uważał,
że młodzi powinni mieć szansę nie tylko wyobrazić sobie przyszłość, ale też nią
być. Zobaczyć ją. Dożyć do niej.
Ale było inaczej. Nie ważne jak uważał,
wiedział, że było inaczej.
W jego oczach utkwiła cyfra 17 wyryta na
jednym z nagrobków. Tetsuo przystanął.
-
Cześć. – powiedział cicho, nie mogąc zdobyć się na pewniejszy głos. Drżącą
dłonią wyciągnął wkład do znicza z kieszeni i zamachał nim przed nagrobkiem. –
Przyszedłem zapalić światło. – przykucnął i zaczął wymieniać wkład, uważając na
wiązanki – niektóre zasuszone, niektóre lekko zwiędłe. Wszystkie jego. – Zawsze
powtarzałaś, że bałaś się ciemności, więc… - znów zabrakło mu słów. Więc co? –
Jestem ciekaw czy tam, gdzie jesteś dalej się tego boisz. I czy nie wychodzę
tutaj na głupiego, albo zbyt opiekuńczego…
Chłopak ciągnął wywód dalej, patrząc się
przez chwilę w migoczący ogień, po czym wstał, włożył ręce w kieszenie i
patrzył. Ponownie przyszedł wieczorem, kolejny dzień z rzędu, kolejny raz
zapalił znicz, kolejny raz powtórzył to samo przywitanie. Zawsze to samo.
Po jego plecach przebiegły dreszcze.
Przez pierwsze dni po jej śmierci było
mu ciężko. Z początku wydawało mu się, że list zamknął demony w środku, ale ich
pojawienie się zostało tylko rozciągnięte w czasie o parę dni. Przychodził
tutaj jak w transie, nie będąc w stanie nic powiedzieć, płacząc i zapalając
drżącą dłonią świeczkę. Mniej więcej po miesiącu zaczął przynajmniej udawać
przed znajomymi, że wszystko z nim w porządku. Wtedy też zaczął hurtowo kupować
wkłady do zniczy i wymykał się wieczorami na cmentarz, starając się coś do niej
powiedzieć. Nie zostawiać jej. Rodzicom wciskał na zmianę kilka kłamstw, które
miały ich nie zamartwiać. Idę się przewietrzyć, idę pobiegać, muszę pogadać z
kumplami. Tetsuo wiedział jednak, że rodzice zdają sobie sprawę z jego
problemu, ale zarówno on jak i oni grali w tę samą grę.
I robili to już od roku.
Problemem okazał się brat, który
postanowił wrócić do domu, pomieszkać przez chwilę z rodziną. Został wrzucony
to gry zupełnie znikąd i nie znał zasad. A rozgrywka mu się nie podobała. Jego
pytania nie wkurzały Tetsuo, a raczej… sprawiały, że zaczynał myśleć. Zaczynał
zdawać sobie sprawę, że miał problem, ale nie potrafił… Nie potrafił nawet
stwierdzić, co w tym wszystkim jest problem. A kiedy odpowiedź powoli
kształtowała się jego myślach, rozpraszał ją, przerażony jaką formę mogłaby
przybrać.
- Cóż za niespodzianka. Miło cię
widzieć, Hizaki.
Chłopak obrócił się gwałtownie, nie
mogąc uwierzyć, że ktoś jeszcze tutaj przyszedł. Patrzył się chwilę na starszą
kobietę, zastanawiając się czy to matka, po czym rozpoznał lekko rozwalony kok
i fioletowe oprawki okularów. Pielęgniarka uśmiechała się spokojnie do
chłopaka, dając mu czas na poznanie jej.
- Pani Shizuku. – wydusił zdziwiony. –
Wzajemnie. – dodał po chwili, spoglądając na nagrobek.
Pielęgniarka powiodła wzrokiem za nim.
- Co pani tu robi? – spytał
beznamiętnie, głównie z grzeczności niż z ciekawości.
- Przejeżdżałam tędy akurat, a
przypomniałam sobie, że… Że to już rocznica i tak jakoś… Polubiłam ją, więc
stwierdziłam, że wypada się chociaż teraz pojawić. Chociaż przyznam, nie robię
tego za często. – gdy dostrzegła w jego oczach pytanie, uśmiechnęła się
nostalgicznie. – Odwiedzam zmarłych pacjentów. Zazwyczaj były to małomówni
dziadkowie lub pocieszne staruszki.
- Nie była tu pani przez cały zeszły
rok? – spytał po chwili namysłu Tetsuo.
- Od pogrzebu… Źle się czuję po wizytach
na cmentarzach.
Tetsuo przytaknął bez słów.
- A ty? Jesteś tu regularnie?
- Można tak powiedzieć. – odparł
wymijająco.
Stali w ciszy przez dłuższą metę, a
pielęgniarka wydawała się czytać z milczenia więcej niż ze słów. Nim odezwała
się ponowie, położyła pojedynczy kwiatek na grobie.
- Dużo tu… świec i kwiatów. Nie spodziewałam się aż tylu,
zważywszy na to, że nie było zbyt wiele osób, które…
- Wszystkie są moje. – Tetsuo nie był
pewien, czemu to powiedział.
Shizuku wydawała się chcieć dodać mu w
jakiś sposób otuchy, objąć lub chociaż położyć dłoń na ramieniu, ale nie
odważyła się na ten gest. Stała obok młodego chłopaka, zastanawiając się jak mu
pomóc, co powiedzieć. Ale w takich momentach mało rzeczy może faktycznie
przynieść ukojenie.
- Czyli jednak jesteś tu codziennie, co…
- westchnęła, przerywając ciszę. – Wiesz, że mój mąż nie żyje, prawda? Wtedy
też robiłam praktycznie to samo co ty.
- Była pani codziennie na cmentarzu?
- Momentami po parę razy. Aż w pewnym
momencie… przestałam. – zaśmiała się bez cienia wesołości. - Ruszyłam do
przodu. Zaczęłam żyć znowu.
- Ja żyję. – powiedział z naciskiem
chłopak.
- Chodzi mi o to, że nie możesz wiecznie
stać w miejscu. Szczególnie ktoś w twoim wieku.
Tetsuo odetchnął głęboko.
- Nie rozumiem, dlaczego odwiedzanie jej
ma niby oznaczać stanie w miejscu. Przeżywam każdy kolejny dzień. Nie odciąłem
się od przyjaciół, rodziny, nie zaniedbuję szkoły czy zainteresowań. Po prostu
to stało się moją codziennością.
- Ale nie wyglądasz dobrze. –
powiedziała cicho pielęgniarka.
- Bo ktokolwiek wyglądał dobrze po
stracie kogoś, kogo kochał. – prychnął.
- Dlatego trzeba ruszyć z miejsca. –
powtórzyła, wpatrując się pusto w nagrobek nastoletniej dziewczyny. – Cokolwiek
napisała w liście, nawet jeśli prosiła o pamięć, na pewno nie chodziło jej o
to.
Tetsuo zmrużył oczy, odsuwając się na
krok i wbijając obruszone spojrzenie w kobietę obok.
- A czy pani ruszyła z miejsca sama?
Próbowała stworzyć rodzinę znowu, albo wyjść za mąż? – kobieta spojrzała na
niego rozszerzonymi oczami. – No właśnie. Tkwi pani w tym tak samo jak ja.
Dlaczego pani w ogóle tak naciska?
Shizuku patrzyła się na niego przez
dłuższą chwilę, po czym spuściła wzrok i uśmiechnęła się smutno.
- Żebyś nie tkwił w tym tak jak ja. –
zaśmiała się bezgłośnie. – Będę już iść, miałam i tak tylko dać jej tego
kwiatka. – dodała, oddalając się od razu i znikając już po kilku chwilach za
nagrobkami.
Tetsuo został, stojąc w miejscu. Nie
wiedział jak się czuje, co czuje, albo czy cokolwiek czuje. Płomień świecy
zgasł przy jednym z podmuchów wiatru, więc chłopak bez żadnych słów zapalił go
jeszcze raz, stawiając tym razem w miejscu osłoniętym od wiatru.
- Do zobaczenia. – powiedział cicho i
odszedł.
***
Od dłuższej chwili było ciemno na
zewnątrz, gdy Tetsuo wrócił do swojego domu. Droga z cmentarza nie była długa,
ale chłopak nie był pewien co zabrało mu tyle czasu. Stał jeszcze chwilę przed
drzwiami, oddychając nocnym powietrzem, jakby liczył, że wypełni go czymś
jeszcze niż tylko powietrzem. Oddychał jakby to była ostatnia rzecz jaką mógł
teraz zrobić, stojąc przed wejściem do miejsca, które powinno być jego ostoją.
I było przez większą część czasu.
Tetsuo powstrzymał dziwną chęć zapukania
i wszedł do środka tak cicho jak umiał. Nie była późna pora, ale przyzwyczaił
się do tego. Tak samo jak do gładkich, rozmytych kształtów przedmiotów
rysujących się w korytarzu i salonie. Ciemność otulała go i nie zmuszała oczy
do rejestrowania rzeczywistości, jednocześnie pozwalając obrazom przeszłości
przelewać się przed jego wizją.
Dopóki nie rozległo się kliknięcie i
wnętrze zalało światło, wydzierając łagodne obrazy z jego głowy. Chłopak zaklął
pod nosem, po czym podniósł zmrużone oczy na brata. Student stał oparty o
ścianę i przyglądał mu się karcącym spojrzeniem. Tetsuo przewrócił tylko
oczami. Brat starszy o prawie 7 lat od zawsze patrzył się tak na niego – z
wyższością starszego rodzeństwa, jakby wszystko co robił było dziecinne, nie
ważne czy było dobre, czy złe.
Ściągnął adidasy płynnym ruchem i ruszył
dalej bezszelestnie, planując minąć Hisakiego bez słów. Jednak brat miał inne
plany. Duża dłoń zatrzymała go w pół kroku, chwytając dość mocno jego ramię.
- Wiesz w ogóle co to za pora? – spytał
Hisaki, posyłając mu zimne spojrzenie.
Tetsuo wyciągnął telefon z kieszeni,
sprawdzając godzinę.
- 21:38 – odparł bez zająknięcia,
patrząc się bratu bezczelnie prosto w oczy.
Hisaki zazgrzytał zębami i odsunął
chłopaka od siebie, zagradzając drogę.
- Już nie zgrywaj cwaniaczka.
- To ty nie zgrywaj opiekuńczego
brata.
- Nie zgrywam. Od dawna jest tam ciemno,
a ty się szwendasz po jakiś cmentarzach.
- Spokojnie, nie jestem jakiś
nekrofilem, ani nie ograbiam grobów, jeśli martwisz się o naszą reputację. –
prychnął młodszy, posyłając bratu zirytowane spojrzenie. – A poza tym mogę
robić co chcę. Jestem już pełnoletni. – dodał.
- Nie wkurwiaj mnie, dobra? – odparł
Hisaki. – Masz mnie za idiotę? Może matka i ojciec puszczają twoje zachowanie
płazem, ale ja nie jestem ślepy. Masz z tym skończyć.
- A przepraszam bardzo, kim ty niby
jesteś żeby mi rozkazywać, co? Nie robię niczego złego, a ty do kurwy nędzy
zawsze się czepiasz!
- Wyobraź sobie, że jestem twoim
starszym bratem i od jutra wracasz do normalności i kończysz z tym. –
powiedział dosadnie Hisaki.
Tetsuo uniósł brwi, a niedowierzanie
oraz irytacja mieszały się na jego twarzy dając grymas zgorszenia, w którym
kryła się protekcjonalność. Obaj wiedzieli, że starszy nie ma już żadnej władzy
nad nim.
- Kończę, kurwa, z czym niby? – zapytał
po chwili ciszy Tetsuo, wypluwając jadowicie słowa w stronę brata.
-
Z tym dołowaniem się. Nie potrzebujemy w rodzinie nikogo z depresją. – odpowiedział
z odrazą Hisaki. – Pozbieraj się, do cholery.
Tetsuo zamarł, choć wszystko kazało
odsunął mu się od brata.
- Ty chyba siebie nie słyszysz,
skończony durniu. – powiedział beznamiętnym głosem, robiąc w końcu krok w tył.
Jak najdalej od brata. – Zawsze taki byłeś… - szepnął, ale brat mu przerwał.
- Ludzie umierają. To niezależne od nas
i trzeba się z tym jakoś pogodzić. Nie musisz odwiedzać tej swojej koleżanki
codziennie, na pewno inni to zrobią w bardziej ludzkich odstępach. – ciągnął
Hisaki, nawet nie reagując na wachlarz bólu na twarzy brata. – Masz swoje
własne życie…
- A co jeśli nie ma nikogo?
- Co? – Hisaki wypadł z rytmu, marszcząc
czoło i w końcu spoglądając na brata.
Tetsuo wpatrywał się w podłogę szeroko
otwartymi oczami, czując się pusto. Jego dłonie zwinęły się w pięści.
- A co jeśli nie ma nikogo innego, kto
by tam poszedł? – powtórzył głośniej, z większą mocą i złością. Posłał bratu
nienawistne spojrzenie, gdy tamten zaniemówił. Hisaki złapał go ponownie za ramię,
gdy chłopak spróbował go minąć i pójść na górę.
- Tetsu…
- Po prostu się zamknij i wracaj na te
cholerne studia, Hisaki. – warknął, odpychając go szorstko i poszedł na górę,
zostawiając go na dole.
Hisaki patrzył się za brat, nie mogąc go
zrozumieć, chociaż chciał. Chciał go zrozumieć od kiedy pamiętał, ale jego
twarda logika zawsze niszczyła subtelność postrzegania świata młodszego
rodzeństwa. Student w końcu odetchnął, drapiąc się po zaroście i pokręcił
głową. Tysiące ludzi straciło kogoś bliskiego, każde z nich również. Przejdzie
przez to prędzej czy później. Zapomni.
***
Mimo iż Tetsuo już wcześniej brał
prysznic, zrzucił z siebie wszystkie ciuchy jeszcze nim wszedł do swojej
łazienki. Nie spojrzawszy w lustro, zamknął się w kabinie prysznicowej z cichym
trzaśnięciem. Dopiero gdy sięgnął dłonią do prysznica, by odkręcić wodę zdał
sobie sprawę, że drży na całym ciele, a jego oddech był płytki i urywany.
Zastygł jeszcze na moment w bezruchu, odcinając wszystkie myśli od siebie i w
końcu pozwolił by lodowata woda obmyła jego ciało.
Chciał zmyć z siebie słowa brata, ale i
o tym zapomniał, osuwając się bezsilnie na płytki, zostawiając mokry ślad na
szklanej ścianie prysznica. Chłopak zamknął oczy, objął kolana i trwał tak
samotnie wśród plusku chłodnej wody i półmroku, którego niebyła w stanie
rozjaśnić mrugająca żarówka.
Kiedy w końcu zmusił się do zakręcenia
wody, jego ciało znów całe drżało. Tym razem z zimna. Tetsuo podniósł się
chwiejnie na nogi i wyszedł z kabiny. Jego stopy były prawie tak samo zimne jak
płytki, a chłopak nie przejmował się wodą ściekającą na nie. Strumienie
spływały po jego skórze, cieknąc z mokrych kosmyków zasłaniających mu twarz.
Zerknął na telefon beznamiętnie. 22.15.
Tetsuo uśmiechnął się kpiąco do siebie, po czym doszedł do umywalki, chwytając
się jej po bokach, jakby miała zapewnić mu oparcie we wszystkim czego
potrzebował. Na krótki moment zapatrzył się w lekko posiniałe palce u dłoni,
zdając sobie sprawę, że przesadził z temperaturą. Podniósł powoli głowę i
jednym płynnym ruchem mokrej dłoni starł parę z lustra na tyle, by widzieć
swoją twarz. Zdewastowaną.
Tak, zdewastowaną. Nie umiał określić
tego inaczej, a z czasem słowo to stało się jedynym, które przychodziło mu
widząc swoją twarz, nie ważne od ekspresji jaką przedstawiała. Zdewastowana.
Wiesz,
Tetsuo, chciałabym kiedyś iść popływać w oceanie podczas zimy. Głupie prawda?
Chciałabym poczuć chłód wody na całym ciele i zapomnieć o wszystkim. Po prostu
dryfować lub płynąć. Ale cóż, póki co muszę zadowolić się zimnymi prysznicami.
Tetsuo wlepił wzrok w swoje odbicie,
patrząc się prosto w swoje ponure oczy.
Wiedział doskonale, że to co powiedział
jego brat jest w większej części prawdą. Nawet jeśli rozrywała mu pozostałe
części serca, które dał radę zachować. Nie było z nim w porządku w żadnym
stopniu. Nie czuł się w porządku w żadnym momencie. Miał problem, a myślenie o
tym w tych kategoriach pozbawiało go oddechu jeszcze bardziej niż realizacja,
że ona została całkowicie sama. Samotny nagrobek beznadziejnie młodej dziewczyny zostałby
porzucony jak wszystkie inne wokół gdyby nie on. Był jedyną osobą, którą miała,
choć miała ją zdecydowanie zbyt krótko jak na długość czasu bycia samą. Jeśli
on przestanie się tam pojawiać, dziewczyna pozostanie jedynie wzmianką we wspomnieniach
raptem kilku osób, a pamięć o tym, że kiedykolwiek istniała zatrze się tak samo
jak ciepło jej uśmiechu, barwa głosu, czy delikatność warg.
Tetsuo poczuł łzy w kącikach oczu, więc
mocniej zacisnął dłonie, sprawiając, że wszystkie mięśnie drżały z wysiłku, a
nie bólu.
Nie mógł po prostu przestać, pozwolić
temu wszystkiemu odejść. Miał niewielki album wspomnień, które przywoływał
każdego dnia, raz po razie, rozmowa po rozmowie, spojrzenie po spojrzeniu i za
każdym razem ogarniał go paniczny strach, że zapomina, a obraz kruchej
dziewczyny zanikał w odmętach jego pamięci.
Jednak ból nie znikał, nawet jeśli się
na nim nie skupiał.
Nikt nie mógł tego zrozumieć. Wszyscy
pytali dlaczego. On zbywał te pytania, choć wiedział doskonale. Przez ten
krótki okres czasu, przez który ją znał wszystko co widział było prawdziwe. Tak
jakby nie zdawał sobie sprawy, że przez całe życie był w mroku razem z tłumami
ludzi, a ona pojawiła się jako światło tylko dla niego. Była ostoją szczerości
i prawdziwości, a on odrywał się od fałszu, z którego wszystko wokół było
zbudowane.
Była nieznajomą, którą rozpoznał w
momencie, gdy ich oczy się spotkały.
I to był jego koniec.
Tetsuo puścił zlew, prostując się i
spoglądając ciut pewniej w lustro. Uśmiechnął się cieniem uśmiechu, który
podarowywał jej tak często jak był w stanie, karmiąc jej wygłodniałą duszę
cząstką dobroci, której nigdy wcześniej mu nie brakło i wypowiedział słowo,
które błądziło po jego ustach już od roku.
Niegdyś najsłodsze słowo, teraz
zabrzmiało jak trucizna, przedostająca się prosto do jego serca.
Jej imię.
Keiko.
Chłopak wytrzymał raptem ułamek sekundy,
a potem połamał się znów na drobne kawałki, które tak cierpliwie składał
każdego wieczora, by chociaż za dnia wyglądać na całego. Ściany łazienki stłumiły
czule jego dławiący się szloch oraz chlust wody, gdy Tetsuo osunął się na
kolana w kałużę lodowatej wody, która ściekła z jego włosów i ciała.
Był malutki, całkowicie nagi i bezbronny
przed uczuciami, które stały się jego narkotykiem, najsłodszą rozkoszą i
najgorszym strachem.
***
- Tetsuo! – Takashi zwrócił się do
przyjaciela, ale tamten błądził w swoich myślach. – Tetsuo! – wrzasnął mu do
ucha, a gdy chłopak podskoczył ze zduszonym okrzykiem, wybuchnął śmiechem.
Tetsuo spojrzał po otoczeniu, jakby nie
wiedział gdzie był. Jakby wszyscy jego przyjaciele byli całkowicie obcymi.
Zamrugał kilkakrotnie, nawet nie zdobywając się na żadną ripostę do kumpla,
którego śmiech ucichł w momencie, gdy zdał sobie sprawę, że Tetsuo wcale nie
został wyrwany z odmętów myśli.
- Takashi, daruj sobie te żarty. –
Yousuke westchnął głęboko i poprawił okulary zjeżdżające mu na nos. – A ty,
Tetsuo, weź w końcu ogarnij dupę. Będziemy przez was siedzieć nad tym do
północy.
- Przewodniczący, nie warcz na nas~. –
Takashi uśmiechnął się szelmowsko. – Przypominam ci, że w naszym składzie
samorządu szkolnego dalej brakuje pani zastępcy, więc musimy poczekać z
podejmowaniem decyzji.
Tetsuo zamrugał jeszcze kilka razy. A
tak. Spotkali się po szkole, by omówić szczegóły wycieczki.
- Przecież ja nie jestem nawet w
samorządzie. – rzucił w końcu.
- Ooo, patrzcie kto w końcu coś
powiedział. – Takashi zaklaskał z ironiczną miną. Chłopak w odpowiedzi tylko
posłał mu pytające spojrzenie. – Chryste, Tetsu, co z tobą jest ostatnio?
- Takashi, daruj sobie… - Yousuke
podniósł głowę znad przewodnika turystycznego i od razu przewrócił oczami
widząc miną kolegi. Od razu zdał sobie sprawę, że tym razem nie odpuści.
- Chodzisz cały czas spięty. Nie gadasz
praktycznie z nikim, nigdzie nie wychodzisz. Olewasz wszystkie dziewczyny,
Tetsu. Wszystkie! Ty myślisz, że co, że my z Yousuke znajdziemy sobie kogoś bez
ciebie? No dobra, ja jeszcze może, ale pomyśl o naszym biednym przewodniczącym!
– Takashi zarzucił ramię przez szyję przyjaciela, ściskając mu dłonią policzki.
– No spójrz ty na niego. Biedny Yousuke. Ooo Tetsu, miej litość!
- Ej! – przewodniczący strącił ze
śmiechem ramię przyjaciela. – Przeginasz!
Obaj wybuchli zgodnym śmiechem,
licytując się o jakąś koleżankę.
Tetsuo patrzył się na nich, modląc się w
głębi by nie widzieli odrazy w jego oczach.
Mój
typ chłopaka? Haha, spokojnie, nie czuję się niezręcznie! Na pewno jesteś nim
ty, ale wiesz… Nie lubię, gdy chłopaki patrzą się na dziewczyny jak na nagrody,
wiesz takie… Ona jest ładna to zacznę ją podrywać… A-a-ale co ja tam wiem…
Tetsuo, no nie śmiej się tak! Przecież taki nie jesteś! Co jeszcze? Może ujmę
to tak – chciałabym kogoś, kto będzie mnie traktował na równi ze wszystkimi
innymi. I ty wydajesz mi się pasować do tego opisu.
Chłopak podniósł dłoń do swojego policzka, na którym
dziewczyna złożyła pocałunek po tamtych słowach. Mimowolnie się uśmiechnął,
choć jego oczy dalej przepełniała odraza. Jego przyjaciele ucichli, spoglądając
na niego z lekko zaniepokojonymi minami. Tetsuo przybrał ciepły uśmiech i dłoń,
która spoczywała na jego policzku przeniósł płynnie na kark, pocierając go.
- Jeśli faktycznie zależy wam na
dziewczynach, mogę poprosić Riko, by umówiła was na jakieś randki w ciemno czy
coś takiego. – zaśmiał się.
Takashi uniósł jedną brew.
- Ta-ak? Ta, weź, stary, Riko by nas
chyba zabiła żywcem.
- A da się zabić nie żywcem? – Yousuke
spojrzał na niego z konsternacją. – Mniejsza. Nawet gdyby Riko umówiła nas z
jej koleżankami, to głupio wyjdzie, gdy ty jej nie zaprosisz.
- Niby dlaczego? Znamy się od
przedszkola, na pewno ogarnie coś…
- Chodziło mi bardziej o to, że jej się
podobasz, Tetsuo. – Yousuke westchnął. – I naprawdę nie rozumiem dlaczego nie
chcesz umówić się z taką laską jak ona.
- Niby od kiedy ona się we mnie buja?
- Tak od przedszkola. – zaśmiał się
Takashi. – Zazdroszczę stary. Też chciałbym mieć taką gębę, albo chociaż klatę
jak ty. Wszystkie dziewczyny moje.
- Ma rację. Jak nigdy. – prychnął
Yousuke. – Powinieneś trochę więcej pograć, szczególnie z takim wyglądem.
- Pograć? – Tetsuo zmrużył oczy, chociaż
doskonale wiedział o co mu chodzi.
- No wiesz. Spróbować ile się da.
- Młodym jest się tylko raz! – roześmiał
się Takashi. – Zadzwoń do Riko. Na pewno się zgodzi.
Tetsuo odetchnął głęboko, lekko
zirytowany.
-
A przeszło wam przez myśl, że może nie chcę?
Yousuke i Takashi spojrzeli po sobie, po
czym wybuchli śmiechem.
- Błagam, Tetsu, jak będziesz taką
cnotką, to zostaniesz prawiczkiem do końca życia.
- Tak bardzo dziwi was fakt, że nie chcę
zostać ojcem w wieku 18 lat?
- Od tego są zabezpieczenia. – rzekł
głosem znawcy przewodniczący.
Tetsuo spojrzał na nich z jeszcze
większą odrazą.
- Oj dawaj stary… To nie tak, że jesteś
cokolwiek winien tej lasi ze szpitala. Od roku wącha kwiatki od spodu,
najwyższy czas zrobić coś z życiem! Wiem, chodźmy wieczo…
Tetsuo wstał z nieprzeniknioną miną, a
jego oczy były jednym wielkim ostrzeżeniem i zarazem zapowiedzią chęci mordu.
Takashi zamilkł momentalnie, spinając się.
- Ta ‘lasia’ ma imię, skończony idioto.
Keiko. I łaskawie nie wyrażaj się o niej w ten sposób, bo następnym razem…
- E-ej, Tetsuo! – Yousuke uciął jego
przemowę, chwytając go za ramię i ściągając chłopaka w dół na krzesło.
Takashi przełknął ślinę, a kiedy zdał
sobie sprawę, że kumpel nic nie powie dokończył swoją propozycję cichym głosem.
- Chodźmy wieczorem do jakiegoś baru…
Chociaż obstawiam, że jednak nie.
Zapadła cisza.
Tetsuo siedział na swoim krześle, nie
strącając dłoni przewodniczącego z ramienia. Była to jedyna rzecz, która
pozwoliła mu wziąć się w garść. Miał ochotę siebie zbić. Dawno już nie stracił
panowania nad sobą, gdy przychodziło o takie wzmianki. Zdawał sobie od początku
sprawę, że kumple nie są najlepsi jeśli chodzi o uczucia. Ale to wszystko
brzmiało jak jeden wielki żart. Jakby wszystko to co robił było żartem.
- Dobry pomysł, Takashi. Chodźmy razem,
Tetsuo. – Yousuke starał się przełamać ciszę. Jednak chłopak posłał mu chłodne
spojrzenie.
- Nie piję.
- No dawaj, nie bądź cipa. Jesteśmy
pełnoletni, rodzice cię nie skrzyczą~…
- Po co, kurwa, mam z wami iść? Żebyście
po pijaku wybili mi dziewczynę z głowy? – zakpił z nich z szyderczym uśmiechem
malującym się na ustach. – Co wy sobie do cholery myślicie, co? Że ona ze mną
zerwała czy coś, a ja mam doła!? – chłopak podniósł głos, zrywając się z
krzesła. Nawet nie zauważył, kiedy przewodniczący zabrał dłoń z jego ramienia.
– Ona nie żyje do kurwy nędzy, a wy zachowujecie się jakby to była jakaś
błahostka!
Dobrze, pomyślał w tej samej chwili.
Jego głos nie załamał się, choć walczył już z całym sobą, by powiedzieć
cokolwiek.
Takashi zmarszczył brwi i podniósł się z
krzesła, najwyraźniej szukając zaczepki.
- Znałeś ją do cholery miesiąc! Miesiąc.
Wiec, kurwa nie pierdol tutaj o jakiejś miłości, czy innym gównie. To była
zwykła dziewczyna jak setki inne.
Yousuke również się zerwał. Zdał sobie
sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi obaj koledzy zaczną się bić. Widział jak
Takashi napina wszystkie mięśnie, gotowy na przyjęcie pierwszego ciosu od
kumpla. Na jego twarzy malowała się nuta podniecenia i ekscytacji jakby bójka
miałaby być co najmniej jakąś rozrywką.
Ale obaj, zarówno on i Yousuke zostali
wybici z rytmu, gdy Tetsuo zasłonił twarz dłonią, a z jego gardła wydobyło się
coś na kształt śmiechu. Jego ramiona zadrżały, ale przyjaciele nie zdawali
sobie sprawy, że nie tłumi śmiechu tylko płacz. Przyjaciele.
Słowo to nigdy nie wydawało mu się tak
fałszywe i sztuczne.
- Tetsu…
- Ja pierdole, ja kurwa w to nie wierzę…
- zaśmiał się tylko, posyłając puste spojrzenie chłopakom. Pokręcił głową,
chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale drzwi do klasy otworzyły się ze zgrzytem.
- Ej, chłopaki, kłócicie się? – głos
Riko przepełniony był niepokojem. – O co poszło? Coś z wycieczką?
Tetsuo nieprzewidywalnie uśmiechnął się
do dwóch zdruzgotanych kumpli i zarzucił plecak na ramię. Takashi i Yousuke
śledzili z dystansem jego ruchu, jakby bali się, że czysty mord znów wróci na
twarz starego kumpla, ale on jedynie uśmiechnął się do Riko.
- Resztę planów zostawiam tobie, Riko.
Cześć. – uśmiechnął się również do niej z czystą ironią i wyszedł.
- Ej, Tetsu, co to ma niby znaczyć, co?
– Riko zawołała za nim po chwili zawahania, niepewna co się stało.
Ale Tetsuo już jej nie słyszał. Nie
chciał słyszeć nikogo i zostawić tak zwanych przyjaciół za sobą. Przypomniał
sobie bardzo dobrze dlaczego tak bardzo ją cenił. Wszyscy i wszystko co go
otaczało było fałszywe. Płytkie. Bez jakiegokolwiek znaczenia.
Lubię
myśleć, że na świecie jeszcze jest dobro. I honor. Albo, że przynajmniej
znajdziemy kogoś, kto nam pomoże tylko dlatego, że tej pomocy potrzebujemy.
Sądzisz, że to naiwne, Tetsuo?
Ja też lubię tak myśleć, słońce. Możesz
nas oboje nazwać naiwnymi.
Tak. Wszystko było fałszem oprócz niej.
***
- Noooo dobra. I wy faceci macie jeszcze
czelność mówić nam, kobietom, że nie można nas zostawić na pięć minut, bo
będziemy się kłócić. – fuknęła Riko, zrzucając torbę na ławkę i siadając na
krześle. Zarzuciła burzą czarnych włosów, skrzyżowała ramiona na piersi i
założyła nogę na nogę, świdrując kolegów wzrokiem. – O co poszło?
Takashi i Yousuke spojrzeli po sobie,
kontaktując się bez słów.
- O nic. Tetsuo po prostu ma humorki jak
baba z okresem i nic więcej. – mruknął ten pierwszy, dosiadając się do
koleżanki.
- I w gwoli ścisłości, to ciebie nie
było pół godziny, a nie 5 minut. – dodał ten drugi, siadając naprzeciw niej, po
czym podsunął pod jej nos kilka przewodników. – Trzymaj, Riko, zaznaczyliśmy tu
kilka opcji. Sprawdź to i powiedz co sądzisz. – poprosił i zajął się w ciszy
swoją częścią roboty.
Dziewczyna uniosła jedną brew do góry i
spoglądała z oburzeniem to na przewodniczącego, to na skarbnika. Po dłuższej
chwili ciszy, westchnęła ze znużeniem.
- Na serio myślicie, że po prostu wam
odpuszczę?
- Ależ skądże, ale nadzieję można mieć.
– mruknął z irytacją Yousuke, nawet nie zaszczycając ją spojrzeniem znad
książek.
Riko zamknęła z głośnym klapnięciem
przewodnik czytany przez przewodniczącego. Dziewczyna nachyliła się nad ławką,
mrużąc złowróżbnie oczy, gdy chłopak finalnie podniósł na nią wzrok.
- Chwila moment koledzy. Postawcie się
łaskawie na moim miejscu. Wchodzę do klasy jak gdyby nigdy nic, a trójka
najlepszych kumpli, których znam od dziecka, prawie się bije, a Tetsuo wychodzi
stąd z obłędem w oczach. A ja co mam zrobić? Usiąść sobie spokojnie i odwalić
moją część roboty?
- Zapomniałaś o uśmiechaniu się i
wyglądaniu ładnie. – syknął Yousuke, spoglądając na odsłonięty trochę dekolt.
Wzrok Riko został zabarwiony przez chęć mordu, ale dziewczyna cofnęła się na
swoje miejsce, wymyślając setki sposobów na zamordowanie starego przyjaciela.
Takashi w końcu oderwał się od
przewodnika i spojrzał na Riko ze znudzeniem.
- O co ty się tak denerwujesz w ogóle?
To, że ci się podoba, a ty jesteś ładna i popularna nie czyni cię jego
dziewczyną czy kimś tam. Nie masz żadnego prawa, by w ogóle dociekać o co
poszło. – rzucił, lustrując dziewczynę wzrokiem, ale nie pozwolił jej nic
powiedzieć. – A jeśli przeszkadzają ci uwagi o wyglądzie, przestań stylizować
się jak jakaś dziwka.
Riko przerzuciła swój morderczy wzrok na
Takashiego.
- A od kiedy to przeszkadza wam, że mam
kreski albo czerwone usta? – spytała jadowicie, po czym chwyciła za materiał
koszulki. – A to jest normalna koszulka z dekoltem. Bo, uwaga co za
niespodzianka, damskie koszulki mają dekolt.
- O, Takashi, zapomniałeś dodać o tych
dziwkarskich odruchach. – dorzucił Youske, a jego kolega podłapał, wypaczając
seksistowsko jej wcześniejszy gest z naciągnięciem koszulki. Roześmiali się
szyderczo.
Dziewczynie natomiast nawet nie drgnęła
powieka i wytrzymała ich przytyki z głową uniesioną wysoko i dumnie. Kiedy
ucichli uśmiechnęła się do nich fałszywie.
- Powinnam was powiesić za jaja, wy
prostackie skurwiele. – splunęła.
- Już nie nasza wina, że z takiej
pociesznej okularnicy wyrosła puszczalska tapeciara. – Takashi uśmiechnął się
do niej równie jadowicie. – Noo, Riko pochwal się. Ile razy spałaś z każdym ze
swoim chłopaków?
Dziewczyna chciała odpowiedzieć od razu,
ale obydwaj podłamali ją na tyle, że musiała głęboko odetchnąć nim cokolwiek
powiedziała.
- To z kim, kiedy i ile razy uprawiam
seks to moja sprawa, nie wasza. A po za tym co, jak wy się licytujecie ile
lasek przelecieliście, to jesteście niby tacy męscy, tacy super? – spojrzała to
na jedną zaciętą twarz, to na drugą.
Nawet nie liczyła na cień z dawnych lat,
w których cała ich czwórka trzymała się razem i nic ich nie było w stanie
rozdzielić. Ale najwyraźniej czas zrobił swoje. Riko pokręciła głową i z równie
zaciętą miną wstała, zarzuciła torbę przez ramię i skierowała się w stronę
drzwi. Nie miała zamiaru zostawać tutaj ani minuty dłużej, a przynajmniej
ostatnie słowo należało do niej.
- Gdzie ty się wybierasz, pani zastępco?
- Jak najdalej od was. – warknęła,
trzaskając drzwiami.
- Tetsuo tak szybko cię nie przeleci,
dalej woli tą martwą laskę! – szydercze wołanie zza drzwi, sprawiło, że Riko
zatrzymała się na środku pustego, szkolnego korytarza, zaciskając dłoń na pasku
torebki. Dziewczyna spuściła wzrok, patrząc się na swoje drżące kolana.
Wdech, wydech, powtarzała sobie. Jesteś
Riko Ishikawa. Ładna, mądra i wysportowana. Nie ma miejsca na słabość. Wdech,
wydech.
Dziewczyna odrzuciła włosy z ramion
płynnym, wręcz uwodzicielskim ruchem i ruszyła przed siebie, jednocześnie
szukając lusterka, by sprawdzić, czy kreski okalające jej szarawe oczy nie rozmazały
się. Widząc w odbiciu prosty nos, delikatnie zarysowaną szczękę i czerwone,
pełne usta, wystarała się o pewny siebie uśmiech. Zamknęła podręczne lusterko z
kliknięciem i zamachała do znajomych na parkingu przed szkołą, dalej dzielnie
dzierżąc ten uśmiech, którym zdobywała wszystko i wszystkich.
Ale tylko ona wiedziała coś o tym
uśmiechu.
Był tylko cudowną, zmyśloną iluzją.
***
Znalazł się jak zwykle w tym samym
miejscu. Nie musiał nawet myśleć gdzie chce uciec, nogi zawsze niosły go w to
jedno miejsce. Opuszczony przez jakiekolwiek siły, opadł na kolana,
przygarbiony, ale mimo to uśmiechnął się ze wzmożonym wysiłkiem.
- Cześć, słońce. – wyszeptał.
Zimny nagrobek nie odpowiedział, ale
legitymacyjnie zdjęcie Keiko wydawało się wlepiać w niego wzrok. Na cmentarzu
panowała przewlekła cisza – nie było tu żywej duszy w ciągu tygodnia. Ludzie
musieli zająć się swoimi sprawami, a martwienie się o dawnych krewnych
schodziło na dalszy plan. Tetsuo wziął głęboki oddech. Tylko on, Keiko i setki
innych zmarłych.
Chłopak szukał jakiś słów, ale gdy tylko
chciał uformować jakieś słowa, łzy tańczyły w jego kącikach oczu, więc zagryzł
dolną wargę i zgarnął pył i zeschnięte płatki kwiatów z nagrobka, gładząc go
czule. Ale pod dłonią czuł tylko chłód.
- Tęsknię. – wyrwało mu się, znów
patrząc na jej zdjęcie. – Tak bardzo tęsknię, że to aż boli, Keiko. – nawet nie
był pewien, czy wyartykułował słowa, bo na jego gardle zacisnęła się pięść. –
To tak jakbym stracił całe światło i znów został wrzucony w wir ponurej rzeczywistości.
Byłem wśród tych ludzi przez całe życie, ale teraz… Po prostu nie mogę… Nie
mogę.
Czemu
się tak na mnie patrzysz, Tetsuo? Nie, nie przeszkadza mi to… Emanuję światłem?
Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? No i czemu się śmiejesz? Haha, no dobra…
Hm? Moje pozytywne nastawienie? Przecież ono jest raczej normalne prawda?
Większość protagonistów jest taka i jakoś działa, więc czemu na co dzień tego
nie praktykować?
Głos dziewczyny zabrzmiał w jego głowie,
kiedy jedna z ich rozmów przepłynęła przez jego pamięć. Nie słyszał swojego
głosu, czy pytań, ale jej odpowiedzi wystarczyły. Odetchnął drżąco. Był ciekawy
czy to jego podświadomość wybiera te wspomnienia, czy może to ona, gdzieś z
drugiej strony chce mu coś uświadomić.
Ale Tetsuo od pierwszego dnia jaki
musiał przeżyć ze świadomością, że jej tu nie ma, wiedział co mu nie pasowało.
Od najmłodszych lat za bohaterów miał dobrotliwych protagonistów z książek, a
jego światopogląd opierał się na lojalności i honorze zaczerpniętych z ksiąg
przeszłości, jakkolwiek niemożliwie by to nie brzmiało. Taki był. Może trochę
nadwrażliwy, bardziej emocjonalny i wierzący w te dobre cechy ludzi. Ale to on
taki był. Cała reszta nie przywiązywała do tego wagi, pozwalając by ten nurt
zepsucia ich porwał.
A Tetsuo zaakceptował, że to z jego
świadomością jest coś nie tak i sunął dalej w życie z całą resztą. Dopóki nie
spotkał osoby równie wrażliwej na uczucia i ciepłej, jakiej nawet nie był w
stanie wyśnić. Teraz, gdy Keiko odeszła, zabierając ze sobą wszystkie te cechy,
których nie mógł dopatrzeć w innych, chłopak nie był w stanie wrócić do życia w
tej prostocie. Do życia w świecie pieniędzy, korupcji, zboczonych tekstów
facetów i bab martwiących się o wygląd.
- Keiko… A pamiętasz jak cię widziałem
chwilę po śmierci? – uśmiechnął się, pozwalając pojedynczym kroplom spłynąć po
policzkach. – Twój widok, słowa uratowały mnie na krótki moment. I jestem
wdzięczny za te dodatkowe chwile, które mi podarowałaś. – chłopak przełknął
ciężko ślinę. – Ale… Czy mógłbym prosić o jeszcze kilka chwil? Twój uśmiech czy
jedno słowo? Proszę? – rozejrzał się, po czym spojrzał w niebo. – Jeśli
ktokolwiek mnie słyszy… Proszę? Tylko kilka chwil… Błagam, błagam… Keiko, nie
zostawiaj mnie tu samego. – Tetsuo objął się ramionami, pozwalając sobie
załamać się na chwilę. – Powiedz mi co robić. Proszę…
Ale mimo tego wszystkiego na cmentarzu
panowała cisza, a Tetsuo nie widział jak i nie słyszał jej. Tkwił tak jeszcze
przez kilka minut, po czym wypowiedział modlitwę i podniósł się z kolan,
prostując się i patrząc niewidzącym wzrokiem na jej nagrobek.
- Nie ważne co zrobię, i tak będę cię
kochać. Po prostu to czuję. – wiatr zwiał mu włosy na twarz. – A na pewno cię
nie zapomnę. Do zobaczenia, słońce. Wrócę niedługo po tym jak się ściemni.
I zebrał w sobie wszystkie siły, by
odejść.
***
Riko kpiła z siebie za podjęte przez nią
decyzje. Prawie zawsze. Może były zgodne z tym co oczekiwali od niej inni,
zazwyczaj również to co teoretycznie powinna była robić. Ale nigdy nie były one
zgodne z nią samą.
Dziewczyna, po wyjściu ze szkoły biła
się dłuższą chwilę z myślami, czy powinna pójść poszukać starego przyjaciela,
czy jednak olać to i nie dać nikomu poznać, że jej zależy. Umówić się z
koleżankami, spędzić popołudnie marnując tylko czas. Wszyscy oczekiwali tego od
niej. Tej fajnej z 3b.
Jednak ona poszła na cmentarz, wiedząc,
że on tam będzie.
Czuła się jakby po raz pierwszy, od
bardzo dawna, podjęła jakąś decyzję dla siebie, a nie dla innych.
Riko od dawna chciała wrócić do tych
starych, dobrych czasów, gdy ona, Tetsuo, a nawet Takashi i Yousuke byli zgraną
paczką przyjaciół. Kumpli, którzy nie spędzali żadnego wolnego popołudnia bez
siebie. Kumpli, którzy grali razem w gry, włóczyli się i trzymali się na
uboczu, gardząc wszystkimi popularnymi czy ładnymi. Odetchnęła głęboko,
przypominając sobie kłótnię sprzed raptem godziny, a łzy pojawiły się w
kącikach jej oczu. Zaśmiała się pod nosem. Na naprawę stosunków było już
zdecydowanie za późno. Ale mogła obwiniać tylko siebie.
I mimo iż szła tutaj z mocnym postanowieniem
porozmawiania z Tetsuo, zatrzymała się gdy go zobaczyła. Uważając, by jej nie
zauważył, schowała się za większym grobem. Wiedziała, że to dziecinne. I durne.
Tylko, że nie miała odwagi tam podejść. Prychnęła pod nosem, wyglądając z
zatroskaniem na chłopaka, klęczącego przed skromnym nagrobkiem. Ta wspaniała,
pewna siebie Riko nie ma odwagi. Jej koleżanki na pewno miałyby temat do
plotkowania na co najmniej tydzień.
Dziewczyna wyjrzała ponownie, widząc
Tetsuo przepełnionego goryczą i żalem. Riko
musiała mocno zagryźć wargi, gdy mimo wiatru rozbijającego jego słowa,
zrozumiała słowa wypowiadane przez chłopaka. W kącikach jej oczu znów
zaiskrzyły łzy, więc zamknęła powieki.
Ale gdy je podniosła i spojrzała
ponownie w tym kierunku, zamarła, bojąc się, że zwariowała. Tetsuo dalej
klęczał w tym samym miejscu, ale o nagrobek opierała się jakaś postać,
emanująca ciepłym światłem, choć Riko mogłaby przysiąc, że poświata była
błękitna. Postać miała długie, jasne włosy, opadające na ciało, które rozmywało
się coraz bardziej, aż stopy były niedostrzegalne. Wszystko wydawało się takie
nieprawdziwe, eteryczne. W jednej chwili Riko patrzyła na nią, w kolejnej
wszystko co było za postacią wydawało się tak wyraźne, a sama dziewczyna
półprzeźroczysta.
Jedyne co było prawdziwe, to wyraz jej
twarzy przepełniony smutkiem i bezsilnością równie silną, co ta malująca się w
oczach Tetsuo oraz cienka, czerwona nić zawiązana na jej małym palcu, która
prowadziła do dłoni chłopaka.
Riko drgnęła, zmęczona ciągłym bezruchem,
ale eteryczna postać jakby wyczuła jej ruch, podnosząc swój wzrok na nią.
Spojrzenia dziewczyn spotkały się na krótką chwilę, ale oba wyrażały to samo.
Zdziwienie. Po czym Riko mrugnęła, a półprzeźroczysta zjawa zniknęła, nie
pozostawiając po sobie nic. Czerwona nić również zniknęła.
Nastolatka dostrzegła, że Tetsuo również
się podnosi, więc błyskawicznie się schowała, ciężko oddychając. Nie była
pewna, czy zwariowała, czy widzi duchy, czy po prostu ma przewidzenia.
Odczekała dłuższą chwilę, by jej oddech się uspokoił, a chłopak się oddalił, a
następnie wychynęła zza nagrobka i ostrożnie, na drżących nogach podeszła do
nagrobka dziewczyny.
Cmentarz był opustoszały, niezależnie od
pory dnia. Na grobach światła świeciły się raptem przez kilka dni listopada,
potem gasły, a zmarli czekali na pojawienie się swoich bliskich kolejny rok.
Riko zadrżała, chociaż nie było zimno. Kucnęła przy grobie, niepewnie
wyciągając dłoń, po czym delikatnie przejechała po literach wyrytych w
marmurze, zatrzymując się przy dacie śmierci. Dziewczyna poczuła smutek
chwytający za serce.
Teraz mogłaby być w ich wieku, nawet
może w ich klasie. Ale jej nawet nie było.
- Cóż za zaskoczenie. Nie sądziłam, że
tu będzie kiedykolwiek ktoś oprócz mnie i niego. – głos kobiety poderwał Riko
na równe nogi, ale kiedy dostrzegła rozbawioną minę na twarzy nieznajomej,
trochę się uspokoiła. – Nie martw się, jestem całkowicie przykładnym
obywatelem. – dodała kobieta, stając obok niej i spoglądając na grób.
- Przepraszam, ale kim pani jest? – Riko
przełknęła ślinę.
- Shizuku. Jestem pielęgniarką w
pobliskim szpitalu. – kobieta spuściła wzrok, spoglądając przez okulary na
nagrobek. – Zajmowałam się nią tak długo jak pamiętam. Znałaś ją?
- Ja? Ja… martwię się o przyjaciela. –
czarnowłosa również spojrzała w tym samym kierunku. – Sama nie wiem…
- Tetsuo to dobre dziecko, tylko trochę
zagubione. I miło słyszeć, że nie jesteś stalkerem, ani kimś podobnym… - widząc
minę Riko, Shizuku zaśmiała się cicho. – Kochana, to że on nie zauważył cię,
nie znaczy, że dla innych też jesteś niewidzialna.
Uszy dziewczyny zrobiły się czerwone z
zażenowania, ale pielęgniarka uśmiechnęła się do niej ciepło, bez żadnych oznak
niepozytywnej oceny.
- I swoją drogą, jestem tu z tego samego
powodu co ty… No może nie do końca. – mrugnęła do dziewczyny porozumiewawczo, a
Riko nie powstrzymała lekko zawstydzonego uśmiechu. – Ale też się o niego
martwię. – Shizuku spoważniała. – Wiesz, że on jest tu codziennie?
Riko skinęła głową.
- Rozmawiała z nim pani?
- Próbowałam. – wzruszyła ramionami,
znów patrząc pusto w uśmiechnięte zdjęcie dziewczyny. – Ale miałam trochę
więcej czasu, by ułożyć sobie wszystko w głowie niż ten biedny dzieciak. Wiesz,
młoda…
- Riko. Ishikawa Riko. Przepraszam,
zapomniałam…
Shizuku znów się uśmiechnęła.
-
A więc, Riko. Miałam zamiar z nim porozmawiać ponownie, znaleźć może lepsze
słowa, ale… Jestem chyba ostatnią osobą, która powinna powiedzieć mu, że
powinien pozwolić jej odejść. – zaśmiała się ponuro.
Nastolatka wyczuła w tych słowach drugie
dno, więc spojrzała na pielęgniarkę pytająco, ale tamta widząc ciekawość w jej
oczach, odparła zagadkowo.
- Wierzysz może w te historie o bratnich
duszach? Te, w których ludzie są związani czerwoną nicią lub poznają siebie po
jednym spojrzeniu?
- Może wierzę… - odpowiedziała ostrożnie
dziewczyna, a przed oczami pojawił jej się obraz zjawy i Tetsuo związanych
nicią. Oblał ją zimny pot. – Wierzę. – powtórzyła po chwili z większą
pewnością.
Shizuku odwróciła od niej spojrzenie,
przenosząc je z powrotem na grób.
- Wiesz, że takie osoby bardzo cierpią
po swojej stracie? Zazwyczaj wtedy ta, która zostaje wśród nas powinna pozwolić
tej więzi rozerwać się, rozmyć i przestać istnieć. Wtedy jest szansa, że będzie
mogła pokochać kogoś innego. Ale często bratnie dusze nie pozwalają jej pęknąć,
a dusza zmarłego nie może odejść, tak samo jak żywy nie może pójść dalej. –
kobieta urwała na moment, zastanawiając się co więcej dodać, ale jedynie
wyciągnęła dłoń w stronę białej róży leżącej na grobie. Riko odniosła wrażenie,
że walczy z własnymi uczuciami.
- Sądzi pani, że Tetsuo i Keiko byli
bratnimi duszami?
Shizuku rzuciła dziewczynie ponure
spojrzenie.
- Riko, kochana, ja nie sądzę. Obie to
wiemy. – urwała na chwilę, widząc falę uczuć przelewających się przez młode
serce beznadziejnie zauroczone w kimś jej nie przeznaczonym. Dorosła położyła
dłoń na ramieniu dziewczyny, dodając jej otuchy. – Nie tylko ty ją widziałaś
przed chwilą. Keiko musi mieć powód dla którego nie ukazuje się Tetsuo.
Riko pozwoliła by myśli pochłonęły ją na
krótką chwilę.
- Skąd pani tyle wie o tych całych
bratnich duszach? – spytała w końcu cicho.
Shizuku znów uśmiechnęła się ponuro.
- Mój mąż i ja też nimi byliśmy. –
czarnowłosa zadrżała, słysząc czas przeszły. – Zginął ponad dwadzieścia lat
temu w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu praktycznie nie odwiedzałam jego
grobu. Nigdy nie miałam wystarczająco sił. Bałam się, że znów pogrążę się w
żałobie i rozpaczaniu, więc próbowałam żyć.
W powietrzu zawisło niewypowiedziane
pytanie, a Riko spojrzała w oczy kobiety, która wydawała jej się bliska, jakby
była jej starą nauczycielką, która uwielbiała swoją wychowawczą klasę.
- Ale i tak nigdy nie udało mi się
znaleźć kogokolwiek innego. – dopowiedziała, uśmiechając się melancholijnie, a
Riko w ułamku sekundy dostrzegła młodego mężczyznę, wręcz chłopaka, stojącego
za pielęgniarką.
Dziewczyna zamarła, widząc czerwoną nić,
wciąż silną i mocną. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale mężczyzna pokręcił
głową, uśmiechając się do niej i przykładają palec do ust. Nić zabłysnęła w
słońcu, po czym dusza zniknęła.
- Coś nie tak, kochanie? Dobrze się
czujesz? – pielęgniarka wyciągnęła w jej stronę dłoń z zatroskaną miną na
twarzy.
- Tak, tak… Wszystko w porządku. –
odparła powoli Riko.
- Wybacz. Pojawiam się znikąd, a potem
gadam jakieś dołujące wariactwa. – zaśmiała się, ściskając dziewczynę, by dodać
jej otuchy. – Dobra, muszę wracać na dyżur. Miło było cię spotkać, Riko
Ishikawa. Wydajesz się dobrym dzieciakiem i mam nadzieję, że chociaż ty dasz
radę mu pomóc. – Skinęła jej głową na pożegnanie. – Tetsuo zasługuje na pomoc.
– dodała cicho, wspominając uśmiechniętego promiennie chłopaka, który mijał
recepcję w biegu.
- Jaka ona była? – spytała nagle, nim
zdążyła pomyśleć.
Shizuku spojrzała na jej zaciętą minę,
po czym przeniosła wzrok na zdjęcie na nagrobku.
- Jeśli miałabym określić ją jednym
słowem… Keiko była ciepła. – powiedziała z uśmiechem. - A jeśli chodzi o nią i
Tetsuo… Oni po prostu byli szczęśliwi. – dodała, po czym znów skinęła głową i
odwróciła się, kierując swoje stukoczące kroki w stronę bramy cmentarza.
Riko patrzyła się jak Shizuku oddala się
samotnie ścieżką. Pielęgniarka wydawała się taka mała, zgarbiona i przytłoczona
przez doświadczenia, ale nastolatka mogłaby przysiąc, że dostrzegła jak na ułamek
sekundy koło kobiety pojawiła się eteryczna postać mężczyzny krocząca równo z
nią. Był to moment zbyt krótki i niepewny, by Riko nie wzięła go za wytwór
wyobraźni, ale i tak dziewczyna poczuła niewyobrażalny ból w środku klatki
piersiowej, zdając sobie sprawę, że to co właśnie ujrzała, było tylko smutną
kontynuacją niegdysiejszej prawdziwej miłości. Kontynuacją, o której istnieniu
nie ma pojęcia nikt, bo jest zbyt przykra, by ująć ją w słowa.
Dziewczyna przetarła oczy dłonią, po
czym spojrzała na nagrobek. Miała wrażenie, że wyczuwa obecność Keiko, ale nie
spostrzegając żadnych oznak, skinęła jej głową i również opuściła cmentarz.
***
Tetsuo nie był pewien czy chciał wracać
do domu. Rodziców najpewniej nie było, a pierwsza osoba, na którą natrafiłby to
brat. Nie był pewien, czy miał wystarczająco sił, by znów kłócić się o to samo.
Jednak mimo wszystko wrócił.
Przekraczając próg domu powitała go
cisza. Chłopak poczuł nagły przypływ radości, wiedząc, że może zamknąć się w
swoim pokoju i nie musi z nikim rozmawiać. Rzucił plecak w kąt, po czym pomknął
po schodach do swojego pokoju i…
No właśnie.
I co?
Jego dobry humor zniknął tak samo jak
się pojawił. W ułamku sekundy. Tetsuo jedyne co czuł to zmęczenie. Ostatnio
jedyne rozmowy jakie przeprowadzał z ludźmi, na których mu zależało, to
kłótnie. Opadł ciężko na łóżko. W głowie kłębiły mu się tysiące myśli, a słowa
wypowiadane przez brata, pielęgniarkę czy przyjaciół mieszały się w jeden ciąg,
który monotematycznie kazał mu zapomnieć.
A on wciąż walczył, by zachować choć
skrawek wspomnień.
Spoglądając w sufit, Tetsuo w końcu
przyznał przed samym sobą, że powinien ruszyć dalej. Nie był w stanie okłamywać
siebie, ale mógł okłamywać rodzinę i przyjaciół, jednak stało się to bezcelowe,
gdy wszyscy wokół wiedzieli to samo co on.
Że nie potrafił ruszyć do przodu.
Chłopak chciał pozwolić temu wszystkiemu
odejść, pogodzić się, ale jednocześnie bał się. Wizja grobu tak młodej
dziewczyny, całkowicie zapomnianego i nieodwiedzanego zrywała go w nocy z
łóżka. W jednym momencie miał wrażenie, że Keiko siedzi obok niego mówiąc coś z
uśmiechem, tylko po to, by później zdać sobie sprawą, że kobieta, którą
pokochał aż do szaleństwa nie pozostała niczym więcej niż napisem na marmurze,
osobą na zdjęciu. Jedynie rozdziałem jego historii, rozdziałem którego nie
chciał zakończyć.
Tak bardzo się bał zapomnieć.
Tak jakby pogodzenie się, że jej już nie
ma i nigdy nie będzie było równoznaczne z zapomnieniem jak się oddycha. Chociaż
Tetsuo czasami miał wrażenie, że zapomniał jak powinien żyć.
***
Riko wróciła do domu całkowicie
wyszczuta z jakiejkolwiek energii. Dziewczyna rzuciła torbę gdzieś w salonie –
wiedziała, że i tak nikt nie nakrzyczy na nią, że jej rzeczy walają się po
domu. Mieszkanie samemu było momentami wygodne.
Westchnęła ciężko, starając nie
spoglądać na rodzinne zdjęcia wiszące na ścianie. Dobra, może nie mieszkała
sama. Ale z rodzicami wiecznie w trasie nie dało się odczuwać domu w domu.
Riko puściła muzykę, witając się przy
okazji z kotem, który wyszedł ze swojej kryjówki. Zdjęła soczewki, założyła
okulary oraz rozciągniętą bluzkę z jakimś Marvelowskim nadrukiem i opadła na
kanapę, wsłuchując się w tony muzyki. W końcu mogła odpocząć od ciągłego
udawania kogoś kim nie jest.
Miała dużo do przemyślenia. Rozmowa z
pielęgniarką była kluczowym elementem w uświadomieniu sobie gdzie powinna
zacząć. I najzabawniejsza w tym wszystkim była konkluzja. Powinna zacząć od
siebie.
Nawet nie pamiętała kiedy czasy
trzymania z chłopakami się skończyły, a ona stwierdziła, że musi się zmienić.
Obstawiała gimnazjum. W pewnym momencie po prostu ich przyjaźń rozpadła się, a
ona zostawiła trójkę samotników w zamian za popularność i koleżanki. Wiedziała,
że nie mogła podjąć gorszej decyzji, a później było już tylko gorzej.
Utrzymywanie się na szczycie hierarchii
szkolnej było trudne i niewdzięczne, a żadnemu z jej grupy znajomych nie dało
się ufać. Liczyły się pozory, a poza nimi były tylko ostre słowa wypowiadane za
plecami każdego. Riko nie była głupia. Wiedziała, że każda z jej koleżanek nadaje
na nią, gdy ta tylko się odwróci. Ale mimo to nie była w stanie przestać i
odrzucić ich wszystkich.
Bała się, że gdy to zrobi, ludzie nie
dadzą jej spokoju. Kiedyś może by to przeszło, ale upadek ze szczytu zawsze
boli bardziej i dłużej. I nigdy nie mogła mieć pewności, że Takashi, Yousuke i
Tetsuo wybaczą jej to co zrobiła. W głębi serca nawet tego nie oczekiwała.
Noo, Riko pochwal się. Ile razy spałaś z
każdym ze swoim chłopaków?
Kpiący ton głosu Takashiego znów
zabrzmiał w jej głowie. Riko, smutniejąc ponownie przytuliła się do kota,
mruczącego z zadowolenia. Nie było szans. Zwłaszcza po tych plotkach, które
wymknęły się spod kontroli.
Bo, prawdę mówiąc, Riko nie przespała
się z żadnym z jej byłych. Owszem, oni chcieli, ale wszystko kończyło się na
niczym. A kiedy oni, rzuceniu przez taką „ładną i popularną” dziewczynę, nie
byli w stanie przełknąć „porażki” rozpuścili zgodnie plotkę. Riko była silna –
mogła mieć słabsze momenty, mogła udawać, ale była silna. Gdy pierwsze szepty
się pojawiły, po prostu je olała. I to się zemściło. Nim się obejrzała, stała
się jakimś wyzwaniem i każdemu chłopakowi, który do niej zarywał chodziło o
tylko jedno, pogłębiając zakorzenienie się plotki.
- A minęły już 4 miesiące. – mruknęła ni
do siebie ni do kota.
Mniej więcej od tego czasu nie zamieniła
praktycznie żadnego słowa z Tetsuo. Nie mogła znieść, że w oczach chłopaka nie
pozostało nic po szacunku jakim ją darzył, a malowała się jedynie odraza. Mogła
mówić co chciała – nikt i tak jej by nie uwierzył.
Odetchnęła głęboko.
Rozmowa o bratnich duszach przypomniała
jej tyle momentów, które przyprawiały ją o ból. Tak naprawdę wierzyła w to od
bardzo dawna. Kiedyś, jeszcze w przedszkolu znaleźli o tym artykuł we czwórkę,
a ona była pewna, że Tetsuo jest jej bratnią duszą. Ot co, dziecięca mrzonka. Jak
podrosła wyleczyła się z tego, chociaż gdzieś na obrzeżach świadomości,
marzenie o czerwonej nici wiążącej małe palce najlepszych przyjaciół
przetrwało.
Riko musiała przyznać, że zależało jej
na Tetsuo. Były momenty, w których chłopak pojawiał się w jej myślach, a
młodzieńcze zauroczenie odżywało na nowo. Jednak to nie była tylko ta pusta,
nastoletnia miłość. Riko zależało na nim nie tylko jako partnerze, ale również
jako przyjacielu. Widziała go jako człowieka, który był dla niej ważny i mimo
niesnasek, kłótni, czy różnic zdań, dalej chciała mu pomóc.
Nie potrzebowała jego miłości, nawet nie
była w stanie chcieć. Cała ta historia z bratnimi duszami otworzyła jej
brutalnie oczy na rzeczywistość, a urocze marzenie o niej i Tetsuo zastąpił
obraz duszy dziewczyny związanej z jej najlepszym przyjacielem czerwoną nicią.
Była wdzięczna, że to nie ona. Nie byłaby gotowa na taką miłość, której nawet
śmierć nie jest w stanie zakończyć.
Ale była gotowa na coś innego.
Była gotowa to wszystko odkręcić.
Naprawić.
***
Riko przemierzała ulice rodzinnego
miasteczka, kierując się pewnie w stronę jednego z barów. Mimo iż nie trzymała
się już dłużej z chłopakami, doskonale wiedziała, w którym barze ich szukać.
Nie było ich zbyt dużo, a cichy bar przy oświetlonej ulicy, z jazzową muzyką,
wyciągnięty niczym z amerykańskich lat 80-tych był tylko jeden.
Ile ona by dała, by siedzieć tam z nimi.
Nie czas na rozmyślania, idiotko, powiedziała do siebie ostro. Miałaś szansę,
ale spierdzieliłaś i teraz trzeba ruszyć dupę i coś zrobić.
Minęła jeden z klubów i zamarła słysząc
znajome głosy. Jej oczy spotkały się z jedną z koleżanek, ale nie dostrzegła
rozpoznania w jej oczach, więc spokojnie odwróciła wzrok i poszła dalej przed
siebie.
Rynek przepełniony był stoiskami, które
rozbłyskały kolorowymi światłami podczas gdy dzień zmierzał ku końcu, a słońce
leniwie chowało się za horyzontem. Riko popatrzyła się na swoje odbicie w
jednej z mijanych gablot i prawie się uśmiechnęła. Nikt, kto myślał, że ją zna,
nie poznałby jej teraz. Zmyty makijaż odkrywał drobne oczy, krótkie rzęsy,
przerzedzone brwi i lekko spierzchnięte usta. Burza czarnych włosów spięta w
niedbałego koczka, a poszczególne pasma włosów plątały się między okularami na
nosie, a kapturem od szarawej, męskiej bluzy.
Nikt, kto widział i rozmawiał z Riko
Ishikawą nie poznałby jej w momencie, w którym wygląda tak, jak jest naprawdę.
Nijaka, zwyczajna dziewczyna z codziennymi troskami jak tysiące innych.
Nagle poczuła się bardzo samotna, zdając
sobie sprawę, że nawet jej starzy przyjaciele nie byliby pewni, która Riko jest
tą prawdziwą.
Ogarnij dupę, cieniasie, nakazała sobie,
już dawno minął odpowiedni czas na takie przemyślenia i mazanie się. Weź się w…
- Ishikawa, to ty? – z początku nieznajomy
głos wyrwał nastolatkę z głębszych przemyśleń. Instynktownie nie zareagowała,
bojąc się, że to ktoś ze szkoły. Chciała zmian w swoim zachowaniu, ale bycie
wyśmianą i pozostawioną samej sobie nie było szczytem jej marzeń.
Jednak kątem oka poznała chłopaka – w
zasadzie już mężczyznę.
- Hisaki. Cześć. – wydusiła, patrząc się
na starszego brata Tetsuo.
- Czyli to jednak ty. – zaśmiał się,
krzyżując ramiona. – Trochę minęło, co? Ostatnim razem wyglądałaś… trochę
inaczej? – rzucił, patrząc się po jej ubiorze wymownie, ale bez złośliwości.
- To strój cywilny. – zażartowała,
przypatrując się studentowi.
Kiedy Hisaki wyprowadzał się z domu,
Riko wciąż trzymała się z chłopakami, więc jej stylizacje, jeśli można to było
to tak nazwać wiele nie różniły się od tego, w co była ubrana tego wieczoru.
Nie wiele czasu upłynęło od chwili, w której starszy brat żegnał się ze
wszystkimi, do momentu, w którym dziewczyna odłączyła się od grupy. Od tamtego
czasu praktycznie nie rozmawiała z Tetsuo, co przekładało się na jego rodzinę.
Z Hisakim minęła się ostatnio może rok temu, jak nie więcej.
- Wiem, że pcham się w nieswoje sprawy,
ale nie pogodziliście się może?
Riko spojrzała po nim, trochę zaskoczona
troską w jego głosie. Podejrzewała, że chodziło o jego brata. No tak. Rodzina
też się martwiła o Tetsuo, zapewne bardziej niż ona, czy ktokolwiek inny.
- Mamy zamiar się pogodzić. – odparła po
chwili. – Znaczy ja mam zamiar nas pogodzić, a oni nie mają wiele do gadania. –
dodała zacięcie, uśmiechając się.
- Jesteś w mocno bojowym nastroju,
Ishikawa. Bardziej niż zwykle.
- Bo mam zamiar to wszystko odkręcić,
czy im to się podoba czy nie.
- Chwila. – Hisaki zmarszczył brwi. –
Komu i co odkręcić?
- Tym dwóm jełopom i twojemu bratu. –
rzuciła pobieżnie, kiwając głową na pożegnanie. – A teraz wybacz, Hisaki, ale
trochę nie mam czasu na pogaduszki. Nie jestem pewna gdzie są, a nie mam na to
całej nocy. – Zamachała dłonią na pożegnanie i zostawiła studenta, oddalając
się szybkim krokiem na swoich długich nogach.
Hisaki stał w tym samym miejscu jeszcze
przez chwilę, patrząc jak nastolatka znika mu z oczu.
- Odkręcić, co? – prychnął z rezygnacją
pod nosem, ale pokręcił głową i uśmiechnął się pod nosem. Po czym zrezygnował z
bezcelowego kręcenia się po mieście i skierował swoje kroki ku domu.
***
Jej kobieca intuicja nie zawiodła jej i
tym razem. Riko przekroczyła próg baru i od razu dostrzegła kolegów siedzących
w kącie z kuflami piwa i jakąś zakąską. Najwyraźniej świetnie bawili się,
żartując o czymś i śmiejąc się z tego razem. Dziewczyna zignorowała zdziwione
spojrzenie barmana, kiedy w legginsach i bluzie przemierzała nawet kulturalny
bar i skierowała się do stolika chłopaków.
Śmiech zamarł im na ustach, gdy dosiadła
się do nich.
Takashi i Yousuke spojrzeli po sobie
niepewnie, nie poznając dziewczyny na pierwszy rzut oka. Zapewne, gdyby jej
wdzięki były bardziej widoczne nawet by się nie zająknęli tym wyróżnieniem, ale
bluza nie była najszykowniejszym strojem na świecie. Riko dostrzegła po ich
spojrzeniach, że myślą jak delikatnie ją spławić i zdała sobie sprawę, że
dopóki się nie odezwie, nie zorientują się.
- Już nie udawajcie idiotów. Akurat wy
powinniście mnie poznać. – mruknęła z niezadowoleniem. Taa, cudowne rozpoczęcie
rozmowy, która miała dążyć do pogodzenia się ze wszystkimi.
- Riko? – wydusili jednocześnie.
Dziewczyna widziała, że są w zbyt
wielkim szoku, by od razu coś powiedzieć lub, co było bardziej prawdopodobne,
kazać jej się stąd wynosić. Dała im chwilę czasu na zastanowienie się, siadając
wygodnie na skórzanej kanapie z wysokim oparciem.
- Czy tobie odbiło? Od kiedy ty się tak
ubierasz? – wydusił Takashi, a pod koniec jego wypowiedzi, na jego usta wkradł
się krzywy uśmieszek. – Byłaby wielka szkoda, gdyby ktoś z twoich znajomych cię
tak zobaczył, co?
Yousuke zaśmiał się krótko, patrząc się
na Riko, by widzieć jej reakcję. Jednak dziewczyna tylko skrzyżowała ramiona,
stukając z zniecierpliwieniem palcem o ramię.
- Po co tu przyszłaś? – spytał w końcu
przewodniczący, patrząc się koleżance prosto w oczy. Takashi również przybrał
poważniejszy wyraz twarzy.
Riko odetchnęła głęboko.
- Przyszłam przeprosić. Więc.
Przepraszam was, chłopaki. – powiedziała całkowicie poważnie, patrząc się po
nich. Nim jednak zdążyli rzucić jakąkolwiek złośliwą uwagę, dodała: - I kiedy
mówię przepraszam, chodzi mi o to, że olałam was, moich przyjaciół i zostawiłam
jak śmieci. Przepraszam.
Zapadła cisza, a pewność siebie Riko
kurczyła się z każdą sekundą.
- Ty sobie teraz z nas chyba kpisz,
prawda? – spytał się Takashi cicho, z złością ukrytą w głosie.
- Czy ja wyglądam jakbym żartowała? –
odparła śmiertelnie poważnie Riko.
- No to jesteś skończoną idiotką. –
skwitował Yousuke. – Czy ty serio myślałaś, że pojawisz się znikąd, ubrana jak
kiedyś i my od tak ci wybaczymy? Super Riko, tak, tak, przyjaźnijmy się znowu. –
ostatnie słowa wypowiedział kpiąco.
- Przykro mi, że uważacie, że moja
inteligencja wyparowała. Nawet nie spodziewałam się tego, że przyjmiecie
przeprosiny, a dopiero co wybaczycie. – prychnęła.
- To po cholerę w ogóle przepraszasz? –
warknął Takashi.
- A co kurwa innego mam powiedzieć? –
Riko podniosła głos. – Co według was mogę zrobić innego niż przeprosić? Czy
jakiekolwiek inne słowa do was dotrą!?
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
- Przegrałaś jakiś zakład?
- Ja pierdole, kurwa wasza mać! –
dziewczyna wybuchła, przejeżdżając dłonią po twarzy, naciągając są w bardzo nie
dziewczęcy sposób. - Słuchajcie chłopaki. Wiem, że mi odbiło. Odbiło mi i
zachowywałam się jak suka, a pewnie jeszcze dalej będę się tak zachowywać. Ale
żałuję tego. Naprawdę, żałuję i jest mi przykro. Nie jestem taka głupia, by
liczyć, że kiedykolwiek jeszcze będę się z wami trzymać…
- Nikt nie chciałby się trzymać z taką
szmatą jak ty. – wtrącił Takashi.
Riko urwała gwałtownie, czując jak jej
niepewność ustępuje miejsca frustracji.
- Wy mi nie wierzycie, prawda? – spytała
cicho, opuszczając wzrok. Odpowiedział jej cichy śmiech. – No błagam was,
dlaczego miałabym kłamać? – podniosła na nich wzrok, a oni ucichli widząc łzy
tańczące w kącikach jej oczu. Byli bardziej zdziwieni, że ona, Riko Ishikawa,
okazała komukolwiek słabość, niż odczuwali skruchę.
Dziewczyna zagryzła wargę i zacisnęła
mocno powieki, biorąc się w garść.
- Myślałam nad tym co się dzieje teraz
od dłuższego czasu. O naszej starej przyjaźni, o tym co się dzieje z Tetsuo, o
naszym wzajemnym traktowaniu… I uważam, że teraz jest czas by coś zrobić.
- Przepraszam bardzo, bo nie rozumiem? –
Takashi uniósł brwi.
- Jak zwykle wszystko z jej rozumowaniem
sprowadza się do jakiegoś zauroczenia… - prychnął Yousuke.
Riko już brała zamach by uderzyć pięścią
w stół, ale opanowała odruch na tyle, by jedynie dotknąć blatu dłonią.
Rozprostowała palce, biorąc wdech przez zaciśnięte zęby.
- Nie robię tego dlatego, że Tetsuo mi
się podoba. Możecie w to nie wierzyć, ale robię to ze względu na naszą starą
przyjaźń. A on potrzebuje teraz przyjaciół i wsparcia. – Riko podniosła się
płynnie. – Może mówię to trochę późno, biorąc pod uwagę, że minął rok od
śmierci Keiko Tachibany. – wzruszyła ramionami, nie mając żadnej ekspresji na
twarzy. – Ale wy uważacie się za jego przyjaciół, prawda? Więc dlaczego
siedzicie tutaj, pijąc piwo zamiast w końcu z nim pogadać, okazać empatię?
- A ty co?
- Ja mam zamiar coś zrobić. Porozmawiać,
okazać wsparcie, dać mu coś czego potrzebuje. Jeszcze nie jestem pewna co, ale
sądzę, że powinniśmy być przy nim wszyscy. Dlatego tutaj przyszłam i dlatego w
końcu znalazłam siłę, by was przeprosić.
Więc
proszę, nie dla mnie, ale dla Tetsuo – pójdźmy do niego jako przyjaciele. Bo on
naprawdę nie da rady z tym wszystkim sam.
Jedyną
odpowiedź jaką dostała to milczenie i lekko znudzone spojrzenia.
Pokręciła głową z rozczarowaniem,
wiedząc, że nie ma tutaj już czego szukać. Wyszła z baru, zostawiając starych
przyjaciół samym sobie, bez słowa pożegnania.
***
Tetsuo przy biurku, czytając książkę,
gdy jedne z ostatnich promieni słońca oświetlały jego pokój. Chłopak
przeciągnął się na fotelu i zakładając ręce za kark, spojrzał przez okno. Jego
wzrok nie skupił się na niczym konkretnym.
Zazwyczaj o tej porze wychodził na cmentarz.
Jednak teraz jakaś cząstka jego nie chciała tam iść. Krzyczała bardzo głośno,
żeby zapomniał, a jej krzyk był tak rozdzierający, że Tetsuo zawahał się na
chwilę. Nie był pewien, czy faktycznie nie osiągnął momentu, w którym już nie
ma na to wystarczająco sił.
Dziękuję,
że jesteś, Tetsuo.
Ale to była tylko jedna cząstka, która
została szybko zduszona przez jego ból. Tetsuo wstał od biurka, zarzucił
pierwszą bluzę, która nawinęła mu się pod ręce, wcisnął zapałki i świeczkę do
kieszeni, po czym wyślizgnął się cicho z pokoju. Nie był pewien, czy brat
wrócił do domu i czy znowu nie zechce próbować go powstrzymać.
Jednak znalazł się przy drzwiach bez
większych trudności i przeszkód. Schylił się by zawiązać sznurówki w adidasach,
gdy wyczuł obecność kogoś za sobą. Wziął głęboki oddech.
- Jeśli jesteś tutaj tylko po to, by
zabronić mi iść, to sobie daruj, Hisaki. – rzucił ostro, obracając się twarzą
do brata.
Jednak student stał oparty o framugę, a
jego twarz nie wyrażała złości. Była zamyślona i trochę zatroskana. Hisaki
odetchnął.
- Wiesz, Tetsu, jesteśmy braćmi. Dlatego
chciałbym jakoś pomóc, bo boli mnie, gdy widzę cię w takim stanie. – powiedział
spokojnie. – Ale jestem kiepski w takich sprawach, jak pewnie zdążyłeś
zauważyć.
Tetsuo spojrzał na brata szeroko
otwartymi oczami, nie wierząc w słowa wydobywające się z ust starszego
rodzeństwa.
- Nie powstrzymam cię przed pójściem
tam. Po prostu powiedz mi, kiedy chciałbyś o tym porozmawiać lub kiedy potrzebujesz
pomocy. Bo chciałbym ci jakoś pomóc.
Nastolatek spojrzał jeszcze raz w
szczere oczy Hisakiego. Z początku odwrócił się do drzwi, by odejść bez
zbędnych słów, ale coś w nim pękło. Zwrócił się do brata i bez ostrzeżenia
uścisnął go. Ten drugi, lekko zdziwiony dopiero po chwili odwzajemnił mocny
uścisk. Tetsuo szybko go puścił, wykrzesując z siebie nikły uśmiech i wyszedł z
domu.
Hisaki uśmiechnął się nostalgicznie pod
nosem, wiedząc, że przynajmniej poczynił mały krok, by pomóc bratu.
***
Riko nie wiedziała, że znajdzie się tego
samego dnia ponownie na cmentarzu. Nie planowała tego. W jej zamyśle było
odwiedzenie Tetsuo, albo zatelefonowanie do niego, ale intuicja podpowiedziała
jej, że chłopak pojawi się tu ponownie.
Było ciepło, ale ją i tak przechodziły
dreszcze.
Cmentarz wieczorną porą nie był
wymarzonym miejscem na spędzanie czasu w piątek. Opuszczone, osamotnione groby
zmarłych bez żadnej zapalonej świeczki nadawały ponurą aurę i mimowolnie
ludzkie myśli wędrowały do spraw związanych z życiem oraz śmiercią.
Wszyscy i wszystko kiedyś przeminie.
Riko znalazła skromny grób dziewczyny z
łatwością, ale nie było najmniejszego śladu odwiedzin przez ostatnie godziny.
Najwyraźniej Tetsuo nie pojawił się jeszcze. Albo nie miał zamiaru się pojawić.
Riko wzięła głęboki oddech.
Nie wiedzieć czemu, patrząc się na
nagrobek odczuwała nostalgię, a w pamięci pojawiał się obraz chłopaka, który od
razu po szkole wybiegał z budynku i próbował łapać autobus. Dawny przyjaciel
nigdy nie wydawał się taki promienny. A teraz Riko spoglądała na grób
rówieśniczki, której nigdy nie poznała. Która była dużo ważniejsza dla Tetsuo
niż ona, która przez własną głupotę, nie znaczyła dla niego nic.
Stop. Nie czas na rozterki miłosne.
Nieważne od uczuć, to twój przyjaciel.
- A może jednak nie powinnam tutaj
przychodzić… - szepnęła pod nosem, zdając sobie sprawę, że może nie znaleźć
żadnych odpowiednich słów. Przecież i tak nie da rady niczego naprawić…
- Akurat to cieszę się, że ty pojawiłaś
się pierwsza.
Czarnowłosa odskoczyła od nagrobka jak
oparzona, zwracając się twarzą wprost do eterycznej zjawy, którą dostrzegła tu
kilka godzin wcześniej. Teraz, gdy była bliżej kontury jej ciała wydawały się
ostrzejsze i mniej przeźroczyste, a Riko dostrzegła długie, proste włosy,
ciepło spoglądające na nią oczy i nieśmiały uśmiech. Dopiero w następnym
momencie kolejne szczegóły rzuciły jej się w oczy; cienie pod oczami, blada
skóra, kościstość. Nie było wątpliwości, że to choroba ją wykończyła.
Riko przełknęła ślinę, zdając sobie
sprawę, że duch nie znika po mrugnięciu oczami.
- Przepraszam, przestraszyłam cię? –
zaśmiała się zjawa, pocierając dłonią kark. – No pewnie, że tak. Wiedziałam, że
pojawienie się w typowo „duchowym” stylu będzie zbyt… widowiskowe.
Czarnowłosa nie mogła odnaleźć języka w
gębie.
- Teraz nie znikniesz? – wydusiła,
mrugając kilkakrotnie oczami.
Keiko, zdziwiona w pierwszym momencie,
sama zamrugała powiekami, po czym, zduszając śmiech, rozszerzyła usta w
dobrotliwym, lekko zawstydzonym uśmiechu.
- Nie, już nie znikam. Głupio przyznać,
ale sama się przestraszyłam, że mnie zobaczyłaś. Większość osób nawet, kiedy
chcę by mnie widziała i tak nie otwiera umysłu na tyle, by mnie dostrzec.
- Masz na myśli…
- Nie. – odparła zjawa szybko. – Nie chcę
by on mnie widział.
Riko spojrzała na przeźroczystą postać,
nie pewna jak powinna się zwrócić. Keiko od razu się uśmiechnęła.
- Możesz mi mówić po imieniu. I tak mi
już wszystko jedno. – roześmiała się.
Riko wysiliła się na uśmiech. Jakoś
żartowanie z własnej śmierci nie wydawało jej się tak zabawne.
- Keiko… Dlaczego ty… - dalej nie mogła
znaleźć odpowiednich słów. Dziewczyna nawet wątpiła czy w takiej sytuacji
istniało coś takiego jak odpowiednie słowa.
- Nie sądzę, by pokazanie się mu
jakkolwiek pomogło. – zjawa spuściła wzrok.
- A co z waszą czerwoną nicią? Może
jakbyś z nim porozmawiała…
- Obie wiemy, że nie dałby rady jej
zerwać. Tym bardziej wtedy, kiedy by mnie zobaczył. – ton głosu Keiko, choć
wydawał się odległy i nierealny, przepełniony był czystą rozpaczą. – Popełniłam
błąd nie przygotowując go na to wszystko. Popełniłam błąd pokazując mu się po
śmierci. Nasza nić tylko się wzmocniła. Nie miałam pojęcia… - jej głos się
załamał, a sama dusza schowała twarz w dłoniach, kuląc się. – Nie miałam
pojęcia, że tak bardzo go tym skrzywdzę…
Riko patrzyła jak eteryczne łzy,
emanujące błękitną poświatę znikały nim spadły na ziemię. Nie wiedziała co
zrobić, co powiedzieć. Pocieszyć? Czy w ogóle była szansa na pocieszenie.
Czytała dużo o bratnich duszach, ale sama, nie mając nikogo ani nie przeżywszy
podobnego bólu i rozpaczy, co mogła powiedzieć? Samo patrzenie na dwójkę
ukochanych sprawiało jej przykrość. Może i zależało jej na Tetsuo, mimo iż on
prawdopodobnie nigdy nie poczuje nic do niej, ale czy to faktycznie była
miłość? Czy to faktycznie bolało tak jak śmierć drugiej osoby, której losy były
związane przez opatrzność?
Dziewczyna poczuła, że musi coś zrobić,
ale uczucie bezsilności przytłaczało.
Nie ważne od słów, uczucia tak szybko
nie znikną, a nic się nie naprawi.
Nic nie dało się tu naprawić.
- Ale… - zjawa nagle podniosła głowę, a
w jej oczach widniała powaga i prośba. – Cieszę się, że miałam szansę
porozmawiać z tobą, Riko.
- Ze mną? – wydukała po chwili
dziewczyna, nie pewna jak zareagować.
- Tak. – przytaknęła Keiko, podchodząc o
krok bliżej. – Nie ważne co inni o tobie sądzą. Jesteś dobrą osobą. Popełniłaś
kilka błędów, ale każdy je popełnia. Nie jesteś złym człowiekiem. – postać uśmiechnęła
się ciepło.
Riko zacisnęła wargi, czując jak emocje
objawiają się w postaci łez. Shizuku nie mogła lepiej ująć tego, kim była ta
chuda, chorowita dziewczyna. Ciepła.
- Ale dlaczego ty nie chcesz z nim
porozmawiać? – spytała, starając się nie płakać.
Keiko spojrzała Riko prosto w oczy, nie
ukrywając nic. Stała tak w bezruchu przez chwilę, jakby zbierając się na
odwagę. Po czym na jej ustach zakwitł bolesny uśmiech, a czarnowłosa odniosła
wrażenie, że eteryczna postać zamigotała, jakby rozpadając się.
- Czy ty sądzisz, że nie chcę? – spytała
tylko, pozwalając by błękitne łzy spłynęły po jej przeźroczystych policzkach.
Riko nie była w stanie dłużej
powstrzymać fali empatii w stronę dziewczyny i płacz wstrząsnął jej ciałem.
Zakryła usta dłonią, kręcąc głową. Nie zgadzając się na rzeczywistość, w której
to wszystko istnieje.
- Nie marzę o niczym innym niż odezwanie
się do niego. Rozmowa z nim. Jego dotyk, tak odległy. Żeby dostać jeszcze choć
kilka chwil… Ale to nie czas na bycie egoistycznym. – Keiko uśmiechnęła się
cierpko. – Już okazałam wystarczająco egoizmu…
Riko płacząc coraz bardziej, nie mogła
powstrzymać odruchu, by przygarnąć duszę do siebie i przytulić. Bo nic innego
nie mogła zrobić. Żadne wypowiedziane słowo nic nie pomoże.
Ale jej dłonie chwyciły powietrze wokół
zjawy, rozmywając tylko krawędzie eterycznej postaci. Dziewczyna zatoczyła się,
rozglądając za duchem Keiko i przeraziła się na moment, że tamta zdążyła
odejść. Niebieska poświata, wyglądająca niczym gwiezdny pył zawieszony w
przestrzeni znów uformowała płaczącą duszę.
Riko nie zdążyła wybuchnąć jeszcze większym
płaczem, ale podświadomość powstrzymała ją. Keiko otarła napływające łzy
wierzchem dłoni.
- Wybacz, że zniknęłam tak nagle. To mój
pierwszy raz, gdy ktoś płacze nad moimi problemami razem ze mną. Jak
przyjaciółka. – uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością. – Dziękuję.
Riko już nie była pewna, która z nich
miała bardziej zrozpaczony wyraz twarzy. Teraz była pewna, że nie wydusi
żadnych słów, nie ważne jak bardzo powinna je powiedzieć.
- Riko. – dusza spojrzała na nią z
przenikliwością. – Uważam, że powiedziałam Tetsuo wszystko co mogłam i powinnam
za życia. Teraz, nie ważne jakich słów użyję, czy co uczynię – martwa dziewczyna
mu nie pomoże. On potrzebuje żywych
ludzi, Riko. – eteryczna dłoń zatrzymała się niedaleko jej ramienia, jakby
chcąc je ścisnąć i dodać otuchy. – Przyjaciół.
Czarnowłosa dziewczyna, przygnieciona
uczuciami, zdobyła się tylko na skinienie głową. Wiedziała o co chodzi
jasnowłosej zjawie.
Keiko natomiast spojrzała jeszcze raz w jej
szare oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
A w następnym momencie znikła tak samo
nagle, jak się pojawiła.
Riko musiała wziąć dużo głębokich
wdechów, by oddech i serce uspokoiły się. Łzy zaczynały już wysychać na jej
policzkach, gdy usłyszała za sobą kroki, a chwilę później dość ostry ton głosu.
- Co ty tu robisz?
Riko obróciła się, spoglądając prosto w
oczy Tetsuo. Chłopak popatrzył na nią z ukosa, a dziewczyna od razu wiedziała,
że rozpoznał ją bez problemu. Zastanawiała się, czy tak jak Takashi i Yousuke
rzuci komentarz na temat jej wyglądu, ale on jedynie minął ją bez słów.
Czarnowłosa patrzyła za chłopakiem, który nic nie robił sobie z jej obecności. Tetsuo
uklęknął, wymienił spokojnie wkłady w zniczach i wprawnymi ruchami zapalił
zapałką wszystkie świeczki.
- Masz zamiar tu tak stać? – spytał,
podnosząc się i otrzepując kolana.
Riko już miała syknąć ostrą uwagę o tym,
że nawet nie raczył na nią spojrzeć, ale wiedziała, że to nic jej nie da.
Dlatego wzięła głęboki oddech.
- Cześć Tetsuo. – urwała na moment, bo
chłopak prychnął, rozbawiony. – Musimy pogadać.
- No muszę powiedzieć, że wyczucie czasu
masz idealne. – roześmiał się sarkastycznie, rzucając znaczące spojrzenie na
otaczający ich cmentarz. – Śledziłaś mnie?
- Już sobie nie schlebiaj. – warknęła,
ale opanowała się. – Znam cię tyle lat, że wiem, gdzie mógłbyś pójść. – dodała spokojniej.
Tetsuo uśmiechnął się z lekką irytacją.
- Aha, już rozumiem. Czyli w końcu
przypomniałaś sobie, że miałaś przyjaciół? – zaśmiał się, a gdy zobaczył, że
otwierała usta by coś powiedzieć, kontynuował. – I ty masz teraz czelność
pojawiać się znikąd i co, oczekujesz, że porozmawiamy? A już nie pamiętasz jak
ja usiłowałem z tobą porozmawiać, a ty zmieszałaś mnie z błotem i całkowicie
olałaś?
Riko zamknęła usta.
- No właśnie. Daruj to sobie, Riko.
- Nie daruję.
Tetsuo przewrócił oczami.
- Nie daruję. – powtórzyła z większym
naciskiem.
- Co ci dzisiaj odbiło!? – warknął na
nią.
- Bo, do kurwy cholery jasnej, usiłuję
się z wami pogodzić, a wy udajecie tępych idiotów, którzy nie rozumieją po
japońsku! – wrzasnęła. - Myślicie, że gdybym nie wiedziała, że źle zrobiłam, to
przyszłabym was przepraszać, mimo iż za każdym razem mnie wyzywacie?
- A i niby tak nagle stwierdziłaś, że
się zmienisz? – zakpił Tetsuo, z udawanym zrozumieniem. – Czyżby Takashi się
nie mylił? Podobam ci się, to stwierdziłaś, że chcesz się ze mną przespać?
Przez twarz dziewczyny przemknęło wiele
emocji w tym samym momencie.
- No to już sobie, kurwa, schlebiasz. –
powiedziała cicho.
- Z tego co słyszałem, to wcale nie…
- A dlaczego, kurwa, nikt się mnie o to
nie zapyta!? – krzyknęła. – Nikt z was, skończone pierdoły, nie pytał się o to
mnie! – jej wściekły głos się załamał, ale dziewczyna zrobiła krok do przodu,
Tetsuo natomiast się cofnął. – Naprawdę masz mnie za taką szmatę, co śpi ze
wszystkimi!? Naprawdę? Nie przespałam się z nikim, cholera jasna…
Tetsuo milczał, zszokowany. Riko, którą
obserwował przez ostatnie lata w szkole, całkowicie zdusiła w sobie tą
wybuchowość na rzecz miłych, dziewczęcych uśmieszków. Dziewczyna ciężko
oddychała, zbierając w sobie odpowiednie słowa.
- Nie oczekuję tego, że którykolwiek z
was zechce jeszcze się ze mną przyjaźnić. Że będzie tak samo. Nie jestem dzieckiem.
– cedziła słowa ze wściekłą bezsilnością. – Ale widzę, że cierpisz i nie mam
zamiaru zostawić przyjaciela samego, bo tamci idioci nie reagują. – spojrzała na
niego, karząc mu milczeć swoim morderczym wzrokiem. – Bo właśnie dlatego to
robię. Nie dlatego, że się zakochałam – mam honor i w takiej sytuacji nie
stawiałabym na romantyczne uczucia. Ale cholera jasna, robię to ze względu na
naszą przyjaźń.
Tetsuo stał tam jeszcze w większym
szoku, patrząc się przyjaciółkę z dzieciństwa jakby widział ją po bardzo długim
czasie. Znów wyglądała tak samo – rozczochrane włosy, okulary i naciągnięta
bluza. Brązowe tęczówki jego oczu były szkliste.
- Nie mogę powiedzieć, że wiem co
czujesz. – podjęła znowu Riko, ale w jej głosie nie było już cienia złości. –
Ale błagam, daj sobie pomóc. Musisz pozwolić tym uczuciom wypłynąć. To musi
boleć. Bo inaczej czas nie da rady wyleczyć ran, które ukrywasz. – dziewczyna otarła
łzy gromadzące się w kącikach oczu. – Przepraszam, nie jestem w sytuacji, w
której ja powinnam płakać…
Chłopak spojrzał na nią, nawet nie
oczekując zobaczyć kogoś kogo znał. Ale w skorupce, którą zbudowała wokół
siebie pojawiły się ubytki, a Riko, którą znał i z którą się przyjaźnił dalej
tam była. Zamknął na moment oczy.
Gdzieś w sercu czuł, że to były jedne z
tych słów, które powinien usłyszeć.
Nie było to zapomnij.
Zaakceptuj.
Otworzył oczy i uśmiechnął się do niej
już bardziej przyjacielsko.
- Wolę taką Riko, od tej ze szkoły.
- Ja chyba też wolę tą siebie. –
odparła, uśmiechając się przez łzy.
Stali przez chwilę w ciszy, ale jakaś
cienka nić porozumienia zawiązywała się między nimi.
Tetsuo wziął głęboki oddech.
- Wiesz, nie wiem czy dam radę… - zaczął,
ale pokręcił głową, cichnąc. – Nawet sobie nie wyobrażasz ile ona dla mnie znaczyła.
To uczucie było jakby pierwszą prawdziwą rzeczą w moim życiu. To takie uczucie
jakbyś… czuła przez całe życie ciepło promieni słońca, ale przy niej stały się
jeszcze delikatniejsze i cieplejsze, a teraz… Nie czujesz nic, nawet jeśli jest
to środek lata. Tylko chłód i ciemność. Jakby była powietrzem, a bez niej
dławisz się i dusisz, ale wciąż żyjesz.
Riko niepewnie dotknęła jego ramienia.
- A ja nie potrafię… Sam nie wiem. –
Tetsuo wplótł palce we włosy. – Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze?
Czasami śni mi się, że ona wyzdrowiała i dalej tutaj jest. A kiedy się budzę,
zdaję sobie sprawę, że nawet… Nawet nie potrafię wypowiedzieć jej imienia.
Cholera, nie jestem w stanie przywołać w pamięci jej twarzy… Głosu… - broda
chłopaka, jak i jego ramiona zaczęły drżeć. – Tak bardzo boję się jej
zapomnieć. Tak panicznie się tego boję…
- Tetsuo. – głos Riko był łagodny, gdy
mocniej ścisnęła jego ramię. – Nie zapomnisz. – spojrzała na jego zrozpaczoną
twarz, tak łudząco podobną rozpacz na twarzy Keiko. – Serce nie zapomina. Jeśli
ona była dla ciebie ciepłem słońca, to każdy promień powinien być jej
obecnością. Czujesz chłód, bo boisz się. Pozwól jej pojawiać się jako słodkie
wspomnienie, a nie bolesny epizod, którego nie chcesz zakończyć. – Tetsuo spojrzał
na nią. Starała się uśmiechnąć. – Ona kocha cię tak bardzo, że nie oczekuje od
ciebie niczego więcej, jak bycia szczęśliwym.
Łzy spłynęły po policzkach chłopaka.
- Kochałem ją tak mocno, że nie jestem
pewien czy dam radę żyć. – wyszeptał ledwo dosłyszalnie, a każde słowo
przepełnione było uczuciami.
- Musisz żyć.
- Dlaczego?
- Ponieważ żyjesz.
Riko, mimo iż nie była pewna, czy on
będzie tego chciał, zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła mocno i długo.
Czuła jak chłopak się trzęsie, ale w końcu odwzajemnił uścisk, starając się
znaleźć oparcie w jej ramionach.
Ona miała rację. Żył. Oddychał. Czuł
ciepło promieni na swojej skórze każdego dnia.
Dziękuję,
że jesteś.
Kocham cię.
Przepraszam,
że trzymałam moją chorobę w tajemnicy.
Przepraszam,
że cię zostawiam.
Nie
zapomnij o mnie.
Nie
rozpaczaj za mną.
Tetsuo.
Żyj.
Słowa dziewczyny zabrzmiały w jego
pamięci, ale teraz brzmiały zupełnie inaczej. Bolały tak samo, ale... Pozwolił
im boleć. Bo ból zawsze mija, nieważne jak długo by nie trwał.
Kiedy otworzył oczy, miał wrażenie, że
jest środek dnia. Podniósł wzrok nad ramieniem przyjaciółki i zdał sobie
sprawę, że to tylko punktowe źródło światła. Rozszerzył oczy, zapominając o
oddychaniu.
Zobaczył ją.
Stała przy swoim nagrobku, na wpół
wyraźna, na wpół przeźroczysta. Dostrzegł również czerwoną nić wiążącą ich
palce, która urwała się po środku i nikła, biegnąc ku przeciwnym końcom. Rzucił
zjawie przerażone spojrzenie, ale Keiko uśmiechnęła się z ulgą patrząc jak nić
wiążąca ich dusze w końcu znika.
Dziewczyna wydawała się być w końcu
szczęśliwa.
W jej oczach dostrzegł miłość, gdy jej
usta wypowiedziały jedno, ostatnie słowo.
‘Dziękuję.’
Nie musiała mówić nic więcej. Wszystko
zostało już powiedziane.
Bratnie dusze po raz ostatni uśmiechnęły
się do siebie w słodkogorzkim uśmiechu.
A chwilę później wszystko zniknęło.
Tetsuo w końcu puścił Riko, a dziewczyna
spojrzała na niego z zaniepokojeniem.
- Wszystko w porządku? – spytała, widząc
jego wzrok, utkwiony w oddalonym punkcie. Chłopak spojrzał na nią powoli.
- Tak. – przytaknął. – Chyba nareszcie
tak.
W ciszy, która nastała usłyszeli szybkie
kroki, a zza zakrętu wypadło dwóch zziajanych chłopaków. Zarówno on jak i Riko
spojrzeli na nich z czystym zaskoczeniem. Takashi i Yousuke, nim cokolwiek
powiedzieli, usiłowali złapać oddech.
A kiedy to zrobili, zwrócili się do
dziewczyny, pochylając głowy nisko.
- Przepraszamy. – powiedzieli ze
skruchą.
- Nie powinniśmy byli cię tak
potraktować. – przyznał Takashi, dotykając ramienia Riko. – Przepraszam za te
wszystkie słowa.
- Ciebie też źle traktowaliśmy, stary. A
nawet nic nie zrobiłeś. – przewodniczący spojrzał na Tetsuo.
Chłopak patrzył się po nich z
zaskoczeniem, ale w końcu na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Wybaczam wam. Chyba postanowiłem w
końcu zacząć od nowa.
- My też. – rzucił od razu Takashi. –
Znaczy. Postanowiliśmy spróbować zacząć od nowa. Razem. We czwórkę. – dodał,
puszczając niepewnie oko do Riko.
Dziewczyna wpatrywała się w nich ze
łzami.
- Chłopakiiiiiii… - zawyła w końcu
rzucając się na nich.
Roześmiali się. Takashi chwycił
dziewczynę w objęcia, a Yousuke zarzucił ramię Tetsuo, przyciągając go do nich.
Wszystko na moment wydawało się być takie jak dawniej.
Prawdziwe.
Może oni wszyscy się zmienili, ale byli
razem.
Tetsuo jeszcze ostatni raz spojrzał na
płomień świecy migocący w ciemnościach i uśmiechnął się. A gdyby ktoś
przypatrzył się dokładniej, dostrzegłby czerwoną nić zawiązaną przy jego palcu.
Rozerwaną, by w końcu mógł ruszyć dalej, a pozostałą przy nim – by nie
zapomniał.
Koniec
________
Uznajmy to za sequel "Najpiękniejszych Chwil". Dzięki za przeczytanie i powodzenia w roku szkolnym. (też się nie cieszę)